Rok na grzyby jest wyjątkowy. Każdy, kto przybywa z terenów leśnych nie może się nachwalić takiego dobrego zbioru. I to same borowiki, no może kozaki.
Po maślaki to się nikt w tym roku nawet nie raczy schylić. Problem zaczyna się, gdy poprosicie o kilka grzybków do zupy, albo słoiczek marynowanych. Wtedy zaczynają się schody. To tak jak z rybami. Łowią, łowią i połowy mają rekordowe, ale nie do podzielenia się z innymi. Moje dzieci poprzynosiły pełne koszyki, i fakt, maślaków w nich nie było. A były takie lata, że nawet stare  maślaki (zwane papucie) się  zbierało, bo nic innego nie było. Moja babcia z Wielkopolski mawiała, że jak nie ma grzybów, to nawet trujących nie ma. Czyli jak są trujące, to jest nadzieja, że znajdzie się i jakiegoś jadalnego grzyba.
W lasach niedaleko Toronto, każda grupa etniczna zbiera swoje grzyby. Bardzo mnie to dziwiło, bo mi kiedyś jacyś ‘inni’ w lesie wskazywali gdzie są polskie grzyby, bo oni takich nie zbierają. A koszyczki mieli pełne takich, które my byśmy ominęli jako psie. A jak już się dobrze taka grupa zadomowi w Kanadzie to nie zbiera grzybów wcale. Ewentualnie może należeć do jakiegoś kółka mykologicznego, w celu pochodzenia po lesie, nazbierania wszystkich grzybów jakie się spotyka, a potem ich zidentyfikowania i oznaczenia. Obecnie najczęściej robi się zdjęcia takiego grzyba, opisuje się go dokładnie, łącznie z datą, miejscem, czasem i grupą, z którą się taki okaz znalazło. Taki grzyb trafia potem na specjalną aplikację, gdzie dzisiejsi grzybiarze wymieniają się uwagami. Kilka lat temu byłam z córką w północno wschodniej kanadyjskiej kniei na grzybobraniu i spostrzegłam niezwykłego grzyba, który zbierała moja babcia (tak, ta z Wielkopolski). Moja córka wrzuciła zdjęcie do grupy grzybiarzy, i w try miga odezwała się Rosjanka, która te grzyby znała, nazwała – i po rosyjsku, i po łacinie, i potwierdziła, że są jadalne. Stąd po łańcuszku łacińskiej nazwy moja córka wyświetliła więcej informacji, jednak nazwy polskiej nie znalazła. Po to, żeby w tym wirtualnym zbiorze grzybów znalazły się zdjęcia, opisy i nazwy, ktoś musi te grzyby wpisywać, a ktoś  założył bazę do której się je porównuje. Widać w Polsce jeszcze tego grzyba nie wprowadzono do bazy danych z polską nazwą. To tak jak z badaniami genetycznymi DNA. Im więcej osób w puli zbioru, tym lepsze rezultaty w określaniu przynależności i  znajdowaniu krewnych. W krajach gdzie takie badania DNA są ciągle drogie na kieszeń przeciętnego mieszkańca jest mniejsza możliwość znalezienia swoich korzeni. Są te badania w miarę precyzyjne. Mnie wyszło, że nie jestem Rosjanką, ani Cyganką, ani…Pochodzę z Wielkopolski (Pomerania) i Małopolski (Lesser Poland). Nie wiadomo skąd mam trochę krwi irlandzkiej.

A co do grzybów to ostatnio ograniczam się do podwożenia i odbierania grzybiarzy. Sama w międzyczasie zajmuję się nicnierobieniem w fotelu grawitacyjnym doskonale rozładowującym wszystkie napięcie. Także te związane z grzybobraniem. A jak mi nikt tych grzybów nie nazbiera (i nie obierze) to w sklepach jest coraz większy wybór grzybów z całego świata. Nawet kurki można dostać – drogie, bo drogie, ale raz w roku można sobie pozwolić.

MichalinkaToronto@gmail.com 31 sierpnia, 2023

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU