Co jest? Ledwo się Polskę nachwalono na świecie, że tak dobrze idzie gospodarczo, a już ktoś inny pisze, że tak fatalnie. I najgorzej. Inflacja najgorsza, stopy procentowe nie wiadomo co, siła mojej kochanej złotóweczki spada. Sprawdzam. Dorobiłam się trochę, także na inwestycjach walutowych, więc sprawdzam. U mnie wszystko w porządku, to ki czort tak pisze? No tak, wkradły się do mnie ‘złe źródła’. Te same, które robią wszystko żeby zdezawuować Polaków. Te same, które pieją od ochów i achów nad nowym antypolskim filmem pani Holland o obronie polskiej granicy. Ciekawe czy pani Holland zrobi też film o tych, którym udało się przedostać do Niemiec szturmując granicę polską z Białorusią, a potem są wysyłani z powrotem do Polski, w której wcale być nie chcą. Ci biedacy, widać nie są warci współczucia. Tacy wysłani przez Niemców współczucia nie potrzebują. Szkoda, że jak zwykle nie piętnuje się tych, którzy do takiej sytuacji doprowadzają. Ale widać ja się nie znam, bo na festiwalu w Wenecji film ‘Zielona Granica’ spotkał się z owacyjnym przyjęciem. Tylko kogo? Nie wiem. Widziałam dwa filmy tej reżyserki: Kobietę samotną (1987) i Aktorów prowincjonalnych (1979) jeszcze w Polsce, więc nie jestem znawczynią, ale… Oba filmy są szkalujące Polaków, czyli antypolskie. Podobnie jak i film Europa, Europa (1990). Nie wiem, w jakiej Polsce pani Holland mieszkała, ale zapewne w innej niż ja. Chętnie za to obejrzałabym film pani Holland o tym na czym się zna z autopsji, a o czym nikt filmów nie robi, czyli o dorastaniu w komunistycznym (czyli z definicji antypolskim) środowisku elitarnej młodzieży warszawskiej.
Jeśli film ‘Zielona Granica’ miał pomóc w wyborach Tuskowi & company, to wyświadczył im iście niedźwiedzią przysługę. Słupki sondaży poleciały im w dół. Czy pomoże Tuskowi & company wypowiedż reżyserki?
Cytat z pani Holland: „cała ta brunatna hołota, która nami rządzi”. Coś mi się zdaje, że ma i mnie na myśli, co prawda nie rządzę, ale wybieram tak jak się tej pani nie podoba. No cóż, w życiu swoim byłam osądzona za różne dziwne rzeczy, np: za pochodzenie (zwyzywano mnie od chłopa), za ‘złe’ nazwisko, za to, że nic nie rozumiem, że nie słucham mądrzejszych, i nie jestem czarną mrówką czyichś (nie moich) pomysłów). Ci co mi chcą dopiec nie widzą tego kim jestem, i czego się w życiu dochrandałam i co w życiu zrobiłam, itd, itp. Mogę za to ich zapewnić, że im się nie uda mnie zdruzgotać bo nic złego ze mną nie ma. A jeśli jest, to nie oni będą mnie oceniać i wydawać wyroki.
Bardzo się to też nie spodobało (Gazeta Wyborcza w tym prym wiedzie), że rodzina Ulmów dostąpiła beatyfikacji. Jest to pierwszy raz w historii Kościoła, że cała dziewięcioosobowa rodzina dostąpiła beatyfikacji. My znamy takie historie od lat, bo nie jest to jedyna taka polska historia. My pomagamy, czy to pani Holland podoba się czy nie.
Za to ta sama Gazeta Wyborcza zamieściła wypowiedź profesora Piotra Foreckiego (UAM w Poznaniu), który zwraca uwagę, że Ulmowie byli rodziną postępową jak na ówczesne czasy. Byli społecznikami. Nie byli typowi. Może dlatego wydawało się im oczywiste, że należy ratować ludzi od pewnej śmierci.
Co to znaczy, że beatyfikowani państwo Ulmowie nie byli typowi? Typowi, czyli jacy? Tacy jak w fałszywej książce Malowany ptak, Jerzego Kosińskiego? Ta książka oparta na wymysłach chorego umysłu szkalującego Polaków jest ciągle lekturą obowiązkową w Izraelu. Kosiński (i jego rodzina Lewinkopf) została uratowana przez Polaków i przez księdza, który nie bał się im wystawić świadectw chrztu. Bez tego czekała ich śmierć z ręki Niemców. Ale śmierć czekała także tego księdza i ludność tej wioski, bo tereny polskie pod okupacją niemiecką były jedynymi terenami, gdzie za pomoc Żydom karano śmiercią. Jak myślicie dlaczego? I o tym pisze cała prasa na świecie. O beatyfikacji polskiej rodziny Ulmów, która została zamordowana przez Niemców za pomoc Żydom. I o tym, że tylko na terenie Polski pod okupacją niemiecką pomoc Żydom była karana natychmiastową śmiercią niosących pomoc. Dlatego w Izraelu w muzeum Yad Vashem najwięcej drzewek posadzonych dla Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, jest tych posadzonych dla Polaków – ponad 7 tysięcy.
Dodatkowo profesor Fortecki stwierdza, że pamięć o rodzinie Ulmów traktuje się instrumentalnie, bo Kościół schlebia partii rządzącej i jej kłamliwej polityce historycznej, postanowił wziąć udział w kampanii wyborczej, akurat teraz wynosząc rodzinę Ulmów na ołtarze. I tu juże tej pokrętnej liberalno demokratycznej logiki nie rozumiem. To przecież nie rząd PIS decyduje o beatyfikacji, tylko bardzo ściśle przestrzegana formuła Watykanu. Profesor tego nie wie, czy nie chce wiedzieć, i używa swojego tytułu naukowego, żeby mydlić oczy.
Tego postulatu to już nie rozumiem, a dlaczego wyniesienie na ołtarze zamordowanej przez Niemców za ratowanie Żydów rodziny Ulmów nie sprzyja panu Tuskowi? Czyżby Tusk był przeciwny pomocy niesionej przez Polaków Żydom, nawet pod niebezpieczeństwem utraty życia?
A o tym, że akurat przed wyborami robi się plujący na Polskę film pani Holland, to się już nie pisze w Gazecie Wyborczej. Politycy startują w wyborach, żeby wygrać, a nie żeby przegrać. Źle zrobiona kampania wyborcza może ich położyć.
Szala nieszczęść we współczesnym świecie wcale nie maleje, szczególnie tych na poziomie jednostki. Na całe szczęście jeszcze naszymi wyborami możemy tę szalę nieszczęść zniwelować.
Alicja Farmus
Toronto, 11 września, 2023