Znów zostaliśmy pominięci; w oficjalnych przeprosinach Spikera kanadyjskiej Izby Gmin i innych notabli w związku z zaproszeniem i fetowaniem kanadyjskiego imigranta z Ukrainy, byłego żołnierza SS Galizien, Polska i Polacy zostali pominięci. A przecież była Huta Pieniacka, przecież były zbrodnie wobec Polaków. Polski ambasador p. Witold Dzielski mówiąc o tym, w CTV zdawał się usprawiedliwiać stronę kanadyjską twierdząc, wręcz że była to „niezamierzona pomyłka” – honest mistake – co wskazywało, że nie bierzemy tego poważnie i do serca.

Nie wiem też skąd ambasador Dzielski to wiedział? Trudeau mu się zwierzył podczas joggingu? Pominę różne niezręczności i wystawianie Spikerowi Rocie świadectwa moralności, w rodzaju: he is a nice guy. Nie tego bym oczekiwał od ambasadora reprezentującego kraj i ludzi, którzy zostali obrażeni; zresztą obrażeni nie po raz pierwszy. Pomijanie polskiej martyrologii jest tutaj nagminne, zwłaszcza, jeśli jest mowa w tym samym kontekście o martyrologii żydowskiej.

Tak czy owak cała ta hucpa pokazała jedno; nie trzeba robić żadnej „cancel culture”, bo i tak kanadyjscy politycy z pokolenia boomu i młodsi o historii wiedzą niewiele i to nawet ich własnej kanadyjskiej, a  co dopiero  o losach Europy.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Dawno temu rozmawiałem w sądzie na korytarzu z pewną całkiem wykształconą kobietą , a że było to przy okazji procesu Mary Wagner, zeszło nam na Auschwitz, Maksymiliana Kolbe i  totalitaryzmy. Dla mojej rozmówczyni było czymś absolutnie nowym i trudnym do zrozumienia, że w pierwszym etapie II wojny Hitler i Stalin byli sojusznikami. Na moje tłumaczenie, że Sowiety napadły na Polską razem z Niemcami w 1939 roku,  zapytała sentencjonalnie z niedowierzaniem: a po cóż mieliby to (Rosjanie) robić?

Poziom rozgarnięcia intelektualnego tutejszych legislatorów jest wynikiem tragicznego poziomu  szkół średnich. No bo któż zasiada w poselskich ławach i kto robi karierę w polityce? Zazwyczaj są to jacyś księgowi, adwokaci, farmerzy, pływacy, biznesmani, menedżerowie.

Ich wiadomości o świecie biorą się ze szkoły średniej i czytania gazet – o ile w ogóle – są tym tematem zainteresowani. Zresztą proszę wypytać o historię i geografię własne dzieci uczące się w  high school.

Status posła nie tylko w Kanadzie ostatnimi laty niesamowicie zmarniał.
Nie piszę tego, żeby  posłów oklaskujących esesmana tłumaczyć, tylko żeby ubolewać nad sytuacją, w której przyszło nam żyć. Po prostu, nie da się być krajem, który ma ambicje mocarstwa  soft-power, jeśli jego politycy nie wiedzą „gdzie Rzym, a gdzie Krym”. Ta dramatyczna zmiana nastąpiła na przestrzeni minionych 10 – 20 lat. W tę naszą niedouczoną kanadyjską miazgę – produkt reformy szkolnictwa z początku lat 70. – różnej maści lobbyści wchodzą, jak w masło. A będzie jeszcze gorzej.
Posłowie i senatorzy kanadyjskiego parlamentu oklaskujący Hunkę zrobili z siebie pośmiewisko.

Oczywiście, niektórzy klaskali świadomie. Nie sądzę, by p. Christia Freeland miała jakiekolwiek braki w historii ukraińskich ruchów nacjonalistycznych, wszak jest to jej historia rodzinna. Ona klaskała śmiejąc się od ucha do ucha. No i prezydent Zełeński wiedział wszystko doskonale…

O tym, dlaczego mamy w Kanadzie tyle ukraińskich esesmanów pisaliśmy już kilkakrotnie. SS Galizien po ciężkich walkach poddała się Brytyjczykom i Amerykanom w maju 1945 roku. O historii jednostki proszę sobie poczytać choćby w angielskiej Wikipedii. Tam dowiemy się m.in., że Większość ukraińskich żołnierzy była internowana w Rimini we Włoszech, na terenie kontrolowanym przez II Korpus Polski . Dowódca wówczas już przemianowanej Ukraińskiej Armii Narodowej Pawło Szandruk poprosił o spotkanie z  generałem Władysławem Andersem, przedwojennym kolegą z Wojska Polskiego, prosząc go o ochronę armii przed deportacją do Związku Radzieckiego. Istnieją wiarygodne dowody na to, że pomimo nacisków sowieckich Andersowi, udało się ochronić wojska ukraińskie argumentując, że to byli obywatele II RP. To, w połączeniu z interwencją Watykanu, zapobiegło deportacji członków SS Galizien do ZSRR. Biskup Buczko z Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego zaapelował do papieża Piusa XII o interwencję w imieniu dywizji, którą określił jako „dobrych katolików i zagorzałych antykomunistów”. W wyniku interwencji Watykanu władze brytyjskie zmieniły status członków dywizji z jeńców wojennych „na personel wroga, który się poddał”. 176 żołnierzy dywizji, głównie przedwojennych oficerów WP, poszło za swoim dowódcą i dołączyło do polskiej armii Andersa .
W 1947 r. zezwolono byłym żołnierzom SS „Galizien” na emigrację do Wielkiej Brytanii i Kanady. Nazwiska około 8 000 żołnierzy z dywizji, którzy zostali przyjęci do Wielkiej Brytanii, przechowywane są na tzw. „Liście z Rimini”. Pomimo kilku próśb różnych grup lobbystycznych szczegóły listy nigdy nie zostały upublicznione; jednakże lista jest dostępna on-line, a oryginalna lista jest dostępna do publicznego wglądu w Archiwum Szewczenki w Linden Gardens w Londynie. W 2003 r. oddział antyterrorystyczny Scotland Yardu wszczął dochodzenie w sprawie osób znajdujących się na liście, porównując z danymi NHS, ubezpieczyciela społecznego i aktami emerytalnymi; jednakże nakaz udostępnienia poufnej dokumentacji medycznej spotkał się z oburzeniem grup broniących wolności obywatelskich. 

Pikanterii sprawie nadaje fakt, że w 1961 roku Anders odznaczył przebywającego na emigracji w Kanadzie Pawło Szandruka Virtuti Militari za kampanię wrześniową, Szandruk był bliskim współpracownikiem atamana Petlury i brał udział w wyprawie kijowskiej oraz Bitwie Warszawskiej.

Po co ich ocalono? „Mocarze” uznali, że te kilka tysięcy byłych żołnierzy może się jeszcze przydać na wypadek III wojny światowej. Pan Hunka uszedł przed karzącą ręką sowieckiej sprawiedliwości ludowej, ponieważ miał być siłą żywą nowej wojny, która jednak za czasów jego przydatności militarnej się nie zmaterializowała.

Plan wykorzystania Ukraińców nigdy jednak do końca nie został odłożony na półkę, zaś wśród ukraińskiej (podobnie jak i polskiej diaspory) agenci amerykańskich i brytyjskich służb działali non-stop. Zresztą chyba to nikogo nie dziwi. Anders w latach 50. tworzył brygadę „Pogoń”, na wypadek wojny w Europie, współpracę podejmowały koła emigracyjne w latach 80…

Te wszystkie historie coraz częściej dzisiejszym ludziom brzmią, jak bajki o żelaznym wilku. Co właśnie było  widać w kanadyjskim parlamencie.

Andrzej Kumor