Poszedłem w poniedziałek do banku i był zamknięty. W ten sposób dotarło do mnie, że banki świętują przypadający na 30 września „Dzień prawdy i pojednania z ludnością rdzenną”.
My, Polacy, wychowani na Winnetou, do Indian zawsze mieliśmy słabość. W piaskownicy każdy chciał być Indianinem, zawsze uważaliśmy ich za fajnych ludzi, zresztą pochodząc  z narodu bitego, rozbieranego i wynaradawianego od pokoleń przez mocniejszych, mamy słabość do ludzi w podobnej sytuacji.
Indianie przegrali z Brytyjczykami, Francuzami i Hiszpanami, zdołali jednak jakoś przetrwać i szczerze mówiąc, z wielkim zainteresowaniem poznaję ich  kultury i historie,  jednak to, z czym mamy dzisiaj do czynienia w ramach National Day for Truth and Reconciliation jest swego rodzaju operacją psychologiczną, a nie odkłamywaniem ich losów.
Mierzi mnie też określanie byłych uczniów szkół z internatami mianem survivors, co nieodłącznie kojarzy się z holocaust survivors i sugeruje, że przeżyli oni jakieś straszne ludobójstwo. Czy to nie obraza dla tych, którzy ocaleli z niemieckich obozów zagłady?
Jak się sądzi, w szkołach z internatami  podczas ich 150-letniej historii zmarło lub zaginęło  ponad 4 tys. dzieci na 150 tys. poddawanych tam asymilacji. Trwają wysiłki mające na celu pełne udokumentowanie przypadków dzieci, które nigdy nie wróciły do ​​domu z  tych szkół. Komisja Prawdy i Pojednania zidentyfikowała 1953  takie dzieci, z czego 477 wymaga dodatkowego dochodzenia, jest też dodatkowe 1242  uczniów, o których wiadomo, że zmarli, ale ich nazwiska nie są jeszcze znane. Narodowe Centrum Prawdy i Pojednania (NCTR) przeprowadza dalszą analizę dokumentacji i dodało  dodatkowych 471 uczniów. Oczekuje się, że liczba ta wzrośnie w miarę prowadzenia prac. Ogółem  w ogólnokrajowym rejestrze pamięci uczniów znajduje się obecnie 4126 dzieci. Z tego co wiem do tej pory nie ekshumowano żadnych szczątków w miejscach, gdzie badania georadarem wskazały wzruszenie ziemi. W jednym podejrzanym miejscu stwierdzono, że  takich szczątków nie ma.
Owszem, szkoły potrafią być brutalne, zwłaszcza te z zamieszkaniem i nawet tak elitarne jak Eton, gdzie kary cielesne zniesiono dopiero w latach 80.  XX wieku. Brytyjczycy wychowywali młodzież surowo na imperialistów. Obowiązujący w tamtych czasach  pogląd był taki, że kultura Indian jest prymitywna i kształcąc indiańskie dzieci do standardów zachodniej cywilizacji daje im się szansę na lepsze życie. Taki był cel kanadyjskiego rządowego programu szkół z internatami, który był realizowany przez kościoły różnych wyznań w tym katolicki (jak większość ówczesnego szkolnictwa w kraju). Zakładanie, że indiańskie dzieci sprowadzano tam na zagładę niczym Żydów do niemieckich obozów koncentracyjnych to horrendalna bzdura.
Indiańskim dzieciom ówcześni politycy chcieli dać możliwość uczestnictwa w kulturze osadników, która przez 99 proc. ówczesnych traktowana była jako lepsza i wyższa nie tylko pod względem technicznym, ale prawnym i obyczajowym, a Kanada potrzebowała ludzi i rąk do pracy. Takie były wówczas okoliczności powołania programu do życia.
Tak, był to program wynarodowienia Indian, ich „akulturacji”, ale nie program ich eksterminacji. Nikt nie udowodnił, że dzieci zmarłe w szkołach  w rezultacie chorób, wypadków chowano w nieoznakowanych grobach. Groby były liche, bo państwo kanadyjskie na wszystko określało maksymalną cenę – tak wyżywienia, jak i pochówku. Jeżeli grób był oznakowany drewnianym krzyżem to jest więcej niż pewne, że 20tu kanadyjskich zim nie wytrzymał. Dzisiaj, WASPów już nie ma, ich kulturę w Kanadzie rozłożyli frankofońscy politycy w rodzaju papy Trudeau, mszcząc się za lata zadzierania nosa. Nikt już w Kanadzie Rule, Britannia! nie śpiewa, ale Indianie nadal nie mają lekko. Nie przez brak pieniędzy, lecz przez brak kręgosłupa i dawnych zasad, które stracili spychani i demoralizowani  przez kolonizatorów.
Kibicujęodrodzeniu ich społeczności. Jeden atut już mają – przyrost naturalny – ale bez nowego ducha nadal będą żyli z tego, co nie-Indianie im dadzą, na warunkach, na których im dadzą. Kluczem jest edukacja;  ich edukacja. Wykształceni, bogaci i umotywowani Indianie to byłoby ostateczne zwycięstwo nad asymilacją no i zły sen polityków w Ottawie.

Andrzej Kumor

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU