W Ontario rozpoczęła się kampania 40 Dni dla życia, która w Mississaudze odbywa się po raz 12ty i której celem jest budzenie świadomości społecznej i dawanie świadectwa w obronie życia. Polega to na tym, że przez 40 dni po 12 godzin dziennie, od 7 rano do 7 wieczorem, pod kliniką aborcyjną w Mississauga (Women’s Clinic) przy Queensway i Confederation, tuż obok szpitala, trwa cicha akcja modlitewna. W wyniku aborcji ginie rocznie w Kanadzie ponad 100 tys. dzieci, w Ameryce Północnej około 1.5 miliona, a na świecie ponad 42 miliony. To znaczy ze co 24 sekundy zabija się dziecko. Aborcja pochlania więcej ofiar niż wojny światowe.
W niedzielę 1 października o 14:00 czyli po Mszy św. o 13tej. wzdłuż ulicy Cawthra przy kościele św. Maksymiliana Kolbe miał miejsce Łańcuch Życia… Rozmawiamy z jego uczestnikami.
Kanada jest jednym z 4 krajów na świecie, gdzie nienarodzone dzieci nie maja absolutnie żadnej ochrony prawnej, co pozwala na dokonywanie aborcji praktycznie do momentu porodu włącznie. Dlaczego? Bo w świetle obowiązującego prawa, dziecko w łonie matki nie jest istota ludzką – jest płodem, zlepkiem komórek… Dlatego organizatorzy apelują do wszystkich, którzy cenią życie, by stanęli też w obronie życia tych, którzy głosu nie mają. Jak to zrobić? Wystarczy zdeklarować się do godzinnej modlitwy przed kliniką poprzez stronę internetową www.40daysforlife.com/mississauga albo spotkać w hallu kościoła św. Maksymiliana Kolbe po niedzielnej Mszy św. wolontariuszy grupy Kolbe Pro Life, którzy udzielą więcej informacji.
Co się dzieje z Kanadą, że życie jest w niej w ogóle nie chronione?
Anna Wojciechowska: – Proszę pana, ja nie wiem. Mi się wydaje, że ludzie po prostu są obojętni i nawet jak ci co tu przejeżdżają, może mało ich obchodzi. Może jest nam za wygodnie. Ja nie wiem.
– Myśli pani, że to z tego, że jest za wygodnie chcemy mieć jeszcze wygodniej, zabijając dzieci, które są uważane za przeszkodę do wygody?
– Myślę, że większość ludzi nawet nie myśli o tym i nie czyta.
– Nie sądzi pani, że za mało jest informacji o tym, że ofiarą aborcji jest kobieta?
– Możliwe, że to też.
– Że w ogóle nie ma poradnictwa aborcyjnego, że praktycznie jest to traktowane jako usługa; dzwoni się, umawia, a nawet przy wyrywaniu zęba jest więcej mowy o możliwym ryzyku. A przecież są organizacje kobiece, katolickie, które powinny moim zdaniem prowadzić poradnictwo.
– Ja nie umiem odpowiedzieć na te pytania, ale zdecydowanie ludziom nie mówią jak to szkodzi kobietom.
– Spotkała pani kobiety, które są w pewnym sensie ofiarami aborcji?
– Tak, bo trochę pracuję z Siostrami Życia i one prowadzą właśnie takie dni dla kobiet, które są bardzo pokrzywdzone faktem, że miały aborcję i te historie są tragiczne i same te kobiety nie wiedzą, do kogo pójść i z kim porozmawiać, bo jakby nie mają takiego miejsca, gdzie mogą otwarcie mówić o tym, że pomimo tego, że one wybrały to, potem to je strasznie poszkodowało. Więc tak, słyszałam te historię.
•••
Izabela: Jestem tutaj po raz pierwszy w tym roku. Zdecydowałam się, bo słyszałam ogłoszenia w kościele, w parafii i zdecydowałam się przyjść z synkiem i razem z innymi modlić się o obronę życia i dać świadectwo.
– Czy zawsze pani była tego zdania? Kiedy to się zaczęło? Czy to przyszło naturalnie? Czy pani w pewnym momencie się zmieniła?
– Nie od zawsze jestem za życiem, a tym bardziej odkąd urodziłam synka.
– Wtedy to stanęło przed oczami?
– Od zawsze jestem, ale po prostu wtedy otworzyło mi oczy jak byłam w ciąży, tego co doświadczyła, i co słyszałam od innych.
– Co trzeba zrobić w tym kraju, żeby więcej kobiet zmieniało swoją decyzję? Odmienić ich serca? Bo dzisiaj aborcja jest traktowana jako usługa. Praktycznie można zadzwonić, umówić się i nie ma żadnego poradnictwa. Nikt nie ostrzega, A przychodnia aborcyjna too jest zakład dochodowy, więc tam nikomu nie zależy, żeby tracić „klienta”, jak oni to mówią; co robić, żeby odmienić tę sytuację?
– Po pierwsze, trzeba się modlić o przemianę serc ludzi, kobiet. Dawać świadectwo, przychodzić, łączyć się tam, modlić się prosić Boga, żeby po prostu ludzie zmieniali serca i umysły.
•••
– Od kiedy pani to robi?
Edyta Kowalska: – Od bardzo dawna, już nie pamiętam.
– Kiedy to do pani dotarło, bo większość z nas jako młodzi ludzie raczej nawet jeżeli uważała, że to jest coś złego, to nie decydowała się na tego rodzaju działania, np. sądziła że to jest prywatna sprawa?
– Tak, to myślę, że chyba tak. Kilka lat temu w Kościele była ta akcja. Ja sobie wtedy pomyślałam, że jak nie zapiszę się na konkretny dzień, to mi ta modlitwa umknie. I tak postanowiłam sobie wybrać jeden dzień tygodnia i że będę się modliła pod kliniką. I tak trwałam na tej modlitwie. I od tej pory się zaczęła właśnie moja modlitwa, ale także takie zaangażowanie na tyle, na ile mogę brać udział.
– Była tam pani czasem sama, jak to było?
– Reakcje są różne, no takie właśnie trąbienie z pozdrowieniami, jak tutaj, ale też epitety. No chyba większość jest obojętna.
– Słyszała pani, widziała pani, zna pani świadectwa osób, które zmieniły swoje serce właśnie pod wpływem tych ludzi?
– Dużo świadectw pisanych, czytałam. Jest ten film nakręcony Unplanned. Bardzo, bardzo zachęcam i polecam ten film, bo właśnie jest to uświadamiające, jak można zmienić ludzkie życie.
– Nie sądzi pani, że od strony prawa, polityki to jest bardzo trudne, większość polityków nie chce o tym dyskutować i praktycznie żeby to, zmienić, trzeba zmienić serca matek?
– Tak, myślę, że każdy polityk ma matkę, siostrę, znajomą, koleżankę, która może właśnie spowodować coś takiego, że otworzy się na to, żeby zadziałać, żeby coś zmienić.
Całość relacji na kanale YouTube GoniecTvToronto