Miałam dobrego znajomego, który pod koniec cierpiał na demencję (niestety zmarło mu się). Kiedyś zwierzył mi się, że jest bardzo zadowolony, że traci pamięć, bo dzięki temu może wiele rzeczy odkrywać na nowo, bo nie pamięta. Nie zrozumiałam:
O czym ty mówisz? – dopytywałam o szczegóły.
O tym, że czytam taką dobrą książkę i wiem, że już ją kiedyś czytałem, ale nie pamiętam. To dzięki temu niepamiętaniu mogę się nią ponownie cieszyć.
Muszę przyznać, że fajna dewiza. Trzeba zapamiętać i zastosować jak przyjdzie potrzeba.
Społeczeństwa też mają taki dar. Zapominania. Zapominania, po to żeby zacząć od nowa. Przezwyciężyć urazy, zapomnieć o ofiarach. Cała nasza polska historia polega na powstawaniu z kolan i niepamiętaniu: o urazach, o przegranych, o zdradach.
Popatrzcie co pamiętamy z powstań narodowych? Tylko to co pomogło nam się pozbierać. Większość naszych powstań była przegrana (i to sromotnie). Na palcach jednej ręki można policzyć te z sukcesem: Wielkopolskie, jedno Śląskie, i to chyba tyle. Sami niekoniecznie pamiętamy jak było, ale od innych tego oczekujemy. Chcemy, żeby widzieli po naszemu. Ze zdumieniem przeczytałam w książce o historii Niemiec (napisanej przez Anglika), że sami Niemcy po upadku Muru Berlińskiego byli bardziej podzieleni niż przy zjednoczeniu z Prusami. Słynny były dowcipy Niemców o samych Niemcach.
Na przykład:
1. Dlaczego Chińczycy są szczęśliwi? Odpowiedz: Bo dalej mają mur.
2. Jaka jest różnica pomiędzy Turkiem a Ossie (Ossie to pogardliwa nazwa Niemca ze wschodu). Odpowiedź: Turek mówi po niemiecku i pracuje.
Tak. To przykłady niewybrednych dowcipów Niemców o samych sobie. Tak jak u nas: niektórym paniom z ‘Jenteligencji’, w Polsce śmierdzi, a inni z tej samej grupy nie mogą znieść, że ludzie się modlą i chodzą do kościoła. Nie czujmy się więc lepiej rozdzieleni niż inni.
Niedawno zastanowiło mnie przy okazji wyborów do niemieckich landów w Bawarii i w Hesji, że poparcie dla niemieckiej partii Alternatywy dla Niemiec (AfD) jest znacznie większe (i to dużo większe, kilkakrotnie większe) we wschodniej części Niemiec, tej która była kiedyś pod okupacją rosyjską jako Niemiecka Republika Demokratyczna. Ale to nie tylko to. Okazuje się, że zjednoczenie Niemiec z roku 1871 roku, któremu przewodził kanclerz Otto von Bismarck, było tak trochę zjednoczeniem na siłę kulturowo różnych Prus od Niemców zachodnich. Niemcy zachodni od wieków należeli do zachodniego świata Europy (Cesarstwo Rzymskie, Karol Wielki). A Prusy były Połabiem, czyli zniemczonymi Słowianami. W 1871 dokonano unifikacji dwóch różnych kulturowo państw, które łączył podobny (ale nie taki sam) język i kanclerz Otto von Bismarck (Prusak). Po 150 latach jest to dalej widoczne, nie tylko w orientacji politycznej mieszkańców wschodniej i zachodniej części Niemiec. A my zbyt często mamy jedynie wschodnio niemiecką wizję Niemiec, bo to jest to państwo, które miało wpływ na nas i nasz naród, szczególnie po utracie państwowości pod koniec 18 wieku, kiedy to rozbiorów dokonywały Prusy (a nie Niemcy).
Ta historyczna rozdzielność pozostawia długie ślady, trudne do zniwelowania. Wystarczy popatrzeć na współczesną mapę Polski, gdzie ciągle są widoczne różnice zaborcze. A to już tyle lat! Widać to pod względem siatki dróg, kolei, architektury. Wielkie dworce – budowane jakby na wyrost pod zaborem pruskim (czyli w Prusach), mniejsze pod zaborem austriackim, i zupełne klitki w zaborze rosyjskim. Lata przebudów i jednoczenia, a te ślady są dalej widoczne. Podobnie architektura miast. Ze zdjęć bez opisów można dość łatwo rozpoznać, w którym zaborze było dane miasto. Nie wierzycie? Sprawdzian jest prosty. Porównajcie Wrocław z Białymstokiem, albo Poznań z Lublinem. Porównajcie dworce Wrocławia, czy Szczecina z tymi z Krakowa, Rzeszowa, czy Białegostoku, a nawet Warszawy, a będziecie mieli obraz tego zróżnicowania architektonicznego. Ale to nie tylko to. Najtrudniejsze są zmiany obyczajowo-kulturowe i świadomościowe. Te są trudne nawet do zauważenia, a co dopiero zmiany. Zmiany w świadomości są najtrudniejsze. Dlatego najlepiej zaczynać od przedszkola. Czym skorupka za młodu nasiąknie…
Wszyscy decydenci o tym wiedzą. Dlatego też odbierają dzieci rodzicom, i indoktrynują po swojemu. Tak robili komuniści, tak robili hitlerowcy, takie są również dzisiejsze próby odsunięcia rodziców od wychowania swoich dzieci.
Kiedy piszę ten felieton dochodzi mnie informacja o wojnie w Izraelu. Czy to początek III Wojny Światowej? Wielu tak twierdzi. To jest okropne. Tysiące zabitych i rannych po obu stronach. Tysiące koczujących na lotniskach, bo przestrzeń powietrzna jest zamknięta dla samolotów pasażerskich. Moja znajoma jęczy, bo miała akurat jechać na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Nie rozumie tego, że powinna się cieszyć, że akurat teraz nie ma jej w Ziemi Świętej. Straciła, bo ubezpieczenie nie pokrywa takich przypadków jak wojna (acts of God). Próbuję ją pocieszyć, że na drugą stronę niczego nie zabierze, długi też zostawi na ziemi. Ale jej dalej nie do śmiechu. Może za jakiś czas zrozumie, tę życiową mądrość?
Jest ogólne zdziwienie, że atak (a właściwie obrona) Palestyńczyków nastąpił tak niespodziewanie i z taką siłą. Służby specjalne Izraela (słynny Mosad) nie wiedziały? Nie wiem dlaczego jest to zdumiewające. W czasie żydowskiego święta Sukkot (znanych w żydowskiej kulturze Polin jako święto Namiotów, albo Kuczki) w Jerozolimie przez kilka dni dochodziło do zamieszek między Żydami a Arabami na terenie świętego meczetu Al-Aksa (Al-Aqsa). Cały świat o tym pisał (można sprawdzić na Google), że Żydzi prowokują Arabów bezczeszcząc ich święte miejsce. Tak to jest, że pewne grupy są bardziej wrażliwe niż inne. Dlatego też flag tęczowych nie wywiesza się przed meczetami, ani przed synagogami, a przed katolickimi kościołami. Najlepiej taką flagę zawiesić na pomniku Świętego Jana Pawła II-go w polskiej dzielnicy w Toronto, po wyjściu seniorów z porannej mszy świętej. I potem zza rogu szydzić ze starszych ludzi, próbujących tę flagę ściągnąć. No cóż na pochyłe drzewo…
Czyżby służby specjalne Izraela (słynny Mosad, którego zawiązujące oddziały były szkolone przed wojną w Polsce) nie wiedziały o ilości rakiet w strefie Gazy? W końcu także Żelazna Kopuła przeciwrakietowa została przetestowana. Egzaminu nie zdała, albo zdała tylko połowicznie.
No a my w sobotę 14 października mamy wybory do Sejmu I Senatu w placówkach poza granicami kraju. Jak zwykle na ważny dokument podróży (ważny polski paszport), i jak zwykle po wcześniejszym zarejestrowaniu. Nasz udział w głosowaniu będzie jak zwykle symboliczny, bo 20 milionów Polaków mieszkających poza krajem nie ma nawet swojego przedstawiciela w rządzie polskim (ani w Sejmie, ani w Senacie). Zgadnijcie w takim razie, kto reprezentuje polonijne interesy w Polsce? Ach zapomniałam – Kongres Polonii Kanadyjskiej. No cóż na pochyłe drzewo… Tak długo jak budzimy się z rana, i dostrzegamy problemy, to mamy szansę je rozwiązać.
Alicja Farmus
Toronto, 9 października, 2023