Premier Węgier Viktor Orban skrytykował decyzję Parlamentu Europejskiego o uchyleniu immunitetu europosłom PiS. Wskazał, że to decyzja Brukseli to kara za mówienie o nielegalnej imigracji będąca atakiem na wolność słowa.
„Uchylenie immunitetu czterem europosłom Prawa i Sprawiedliwości za mówienie otwarcie o nielegalnej imigracji, to „biurokratyczny atak terrorystyczny na wolności słowa” – ocenił w niedzielę premier Węgier Viktor Orban w mediach społecznościowych.
„To początek końca” – dodał szef węgierskiego rządu w serwisie X. Polityk przywiązuje dużą wagę do przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego, w wyniku których – jak sądzi – ugrupowania bardziej krytyczne wobec imigracji mogą odnieść sukces.nRząd Orbana zapowiedział również przeprowadzenie w najbliższym czasie kolejnych narodowych konsultacji – rodzaju nieformalnego referendum, w którym mieszkańcy Węgier będą wypowiadać się m.in. na temat kwestii dotyczących migracji.
Przypomnijmy, że Parlament Europejski w czwartkowym głosowaniu na sesji plenarnej zdecydował o uchyleniu immunitetu europosłom PiS: Beacie Kempie, Beacie Mazurek, Patrykowi Jakiemu i Tomaszowi Porębie. Podstawą było oskarżenie czworga polityków o rzekome nawoływanie do nienawiści przez skazanego prawomocnym wyrokiem w Polsce za malwersacje finansowe i poszukiwanego przez policję lewicowego aktywistę Rafała Gawła.
Europoseł Patryk Jaki po decyzji PE mówił, że to działanie będące cenzurą ma doprowadzić do uciszenia posłów, którzy nie zgadzają się na powstanie państwa europejskiego. – My w Parlamencie Europejskim należymy do największych krytyków nowego traktatu UE, w ramach którego ma powstać nowe państwo europejskie. Już na pierwszej stronie tego traktatu jest odwołanie do manifestu komunistycznego. Wiadomo, to państwo europejskie jest tak naprawdę jedną wielką utopią. Żeby utrzymać tę utopię, potrzebna jest cenzura, reglamentowanie wolności i organizowanie przemocy. I temu ma służyć ta cała akcja: żeby uciszyć ludzi, którzy mówią, z czym wiąże się nowe państwo europejskie – mówił Patryk Jaki.
Źródło: PAP