Bożonarodzeniowe i Adwentowe przesłanie o. Bogdana Osieckiego OMI proboszcza parafii św. Maksymiliana Kolbe
– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Kochani, oczywiście dużo się dzieje. Jest to dalej największa parafia, jaką tu mamy wokół, a nawet, jak przez lata ludność polonijna się przemieszcza i też Covid może trochę dołożył do tego, jest to dalej miejsce tętniące życiem i to takim przede wszystkim Bożym, bo parafia, to mogą też być grupy czy jakieś działalności przyparafialne, które są z Polonią związane, ale zawsze to serce wiary, które tu bije, jest pierwsze.
Co do nadchodzących Świąt to wszyscy przeżywamy je i podobnie, i każdy na swój sposób; bo się ma całą przeszłość w sobie i lata dziecięce i wspomnienia. Tu na emigracji to jest zawsze czas, kiedy łączymy się jako Polacy, ale nade wszystko jako ci, którzy ufają i czekają na przyjście Pana Boga, bo to są właśnie Święta.
My coraz częściej używamy tej nazwy „święta” na wszystko inne, co się dzieje. To jest takie międzyludzkie świętowanie. Ale wiemy, że nie o to w tym chodzi. Zawsze przyjście Zbawiciela – i jak już wiemy, to są te dwie rzeczy adwentowe, które przygotowują nas – to pamiętanie Świąt sprzed 2000 lat, kiedy Chrystus przyszedł, tych historycznych, które są faktem, na którym my budujemy Kościół. Bez tego by nas nie było – ale i to przygotowanie nasze na końcowe przyjście, kiedy ono będzie, czy go dożyjemy, czy już nastąpi po nas.
Ale czekamy!
Bądźcie gotowi każdego dnia, nie myślcie, że teraz może jeszcze niewiadomo, kiedy będzie ten koniec, więc wtedy się przygotujemy. Pan Bóg wyraźnie nam mówi, że każdy dzień jest przygotowaniem do wieczności. A choć jest przemijanie, to też jest zyskiwanie i pomnażanie tych darów, które Bóg nam daje. I to jest to serce Świąt.
Kiedy Chrystus przychodzi i ten historyczny w pamiętaniu i ten, na którego się przygotowujemy w ostatecznej Paruzji, która nadejdzie, ale też przez całe życie Kościoła, przez sakramenty, przez Słowo Boże, przez nas wszystkich jest obecny w nas Bóg.
A właśnie Wcielenie nam przypomina też bardzo mocno, że On stał się jednym z nas. Nam daleko do Pana Boga, żebyśmy mogli stać się tak jak On. Ale On nam skrócił tę drogę przez bycie jednym z nas, przez uniżenie się. Nauczył nas i pokazał nie tylko słowem, czy jakimiś wymaganiami prawa, ale swoją miłością i oddaniem, jak się przychodzi do serca ludzkiego, jak się oddaje siebie od początku życia aż do ostatniego tchu.
I to świętujemy.
A wszystko w tym uroku naszych świąt. Jeszcze tu, białych, może ze śniegiem, z prezentami, z choinkami, zapamiętaniem właśnie tej nocy betlejemskiej w żłobku, ale przede wszystkim w Eucharystii, we wspólnocie Kościoła, bo tam On jest nie wspominany, ale żywy i prawdziwy. I tego zawsze Wam będę życzył.
Ale też pamiętajmy, że Święta przeminą, a ten Chrystus przychodzący, oddający się, pozostaje i działa w nas.
GONIEC: Ojcze Proboszczu, a co tutaj w parafii przed Świętami się dzieje? Jak te obchody będą wyglądały, czy już wiadomo, jest już program?
– Program został wyłożony w naszym kościele w ostatnią niedzielę, czyli pierwszą niedzielę Adwentu. Oczywiście on jest bardzo podobny, jak to wszystko, co się dzieje w Święta. Może są jakieś takie dodatkowe spotkania, że na przykład teraz, w nadchodzącą niedzielę będzie spotkanie dotyczące języka polskiego, gdzie profesorowie z KUL u i studenci przyjadą, aby przybliżać swoją działalność, powiązaną i z polskością, i z wiarą, to jest coś też takiego dodatkowego i ciekawego, co się dzieje, ale przede wszystkim wszystko obraca się wokół tego, aby się przygotować od strony duchowej. Adwentowe rekolekcje zakończyliśmy przedwczoraj; od niedzieli do środy głosił je o. Krzysztof z Ukrainy, który podzielił się swoim doświadczeniem wiary, ale i zachętą, aby odnajdywać Boga i w różnych relacjach.
Będą rekolekcje dla dzieci w jednym kawałeczku, trzy dni są rekolekcje dla młodzieży w ostatnią mszę niedzielną przez Adwent, ojciec Marcin będzie je głosił i choć msza jest po polsku, to nauka będzie w języku angielskim, żeby do tych młodszych jakoś bardziej docierać, bo wiadomo, język polski choć się nim posługują, to w angielskim, w którym wzrastają, zawsze więcej tych treści dociera i jakoś bardziej to dotyka uszu i serc.
Są również z Chórkiem przygotowania, będzie taka mała prezentacja szopki betlejemskiej i śpiewanie kolęd. Chór, czy nasza schola też się przygotowuje, aby być gotowy z tymi najpiękniejszymi nutami i kolędami. Będzie już po Nowym Roku koncert kolęd.
To wszystko się dzieje, związane z tym okresem, ale sięgamy też do tego najważniejszego, czyli aby się przygotować przez spowiedź świętą. Teraz już było bardzo dużo ludzi u spowiedzi podczas rekolekcji Pierwszy piątek, sobota, pierwszy tydzień tygodnia związane bardziej z odnowieniem życia duchowego.
Potem będą w ostatnim tygodniu te spowiedzi wielogodzinne, jak to zawsze w parafii było, aby przede wszystkim się pojednać i zmienić, przygotować ten żłóbek serca dla Pana Boga, bo On tam chce przychodzić.
To, co widzą nasze oczy, co nasza radość przeżywa, to jest też ważne. To nas umacnia i utwierdza. Ale to, co jest głęboko w nas, w myślach, w sercu, w duszy, to jest to miejsce spotkania z Panem Bogiem.
W tym roku też tak wypadnie, że 24 grudnia to jest niedziela, czyli mamy cały dzień niedzielny, potem mamy cały dzień Mszy świętych, Boże Narodzenie, drugie święto, potem tak samo jest z Nowym Rokiem, ostatni, dzień to jest niedziela, potem znowu Matki Bożej. Przybędzie możliwości przeżycia i spotkania się na tej płaszczyźnie sakramentu tam, gdzie Bóg na pewno działa.
Jak Ojciec misjonarz tu głosił, przybliżał nam miejsca spotkania z Panem Bogiem i mówił o sakramentach; Pan Bóg jest wszędzie, tu i wszędzie, na różne sposoby możemy Go doświadczyć, od przyrody, poprzez drugiego człowieka, poprzez nasze doświadczenie osobistej wiary. Ale w sakramentach świętych jest na pewno. To jest coś, co mnie bardzo dotknęło, że gdy jesteśmy w sakramencie, tam Bóg jest na 100% działający swoją mocą, a z tego wszystko inne się rodzi i wszędzie indziej można go zobaczyć i dostrzec; gdy jesteśmy umocnieni tym Jego dotknięciem; nie tą naszą wizją o nim, jak my Go widzimy, ale tak jak On chce się nam objawić i objawia przez wieki w ciągu naszego życia.
– Na koniec, Ojcze Proboszczu, chciałem zapytać o parafię, bo Ojciec tutaj gospodarzy już od ładnych miesięcy. Jakie były największe wyzwania? Co najbardziej zaskoczyło tutaj, właśnie w tej największej polonijnej parafii na świecie?
– Ja bym powiedział tak, miałem okazję tę parafię już poznać, w Kanadzie już jestem od lat i też pierwszy raz się zetknąłem z tą parafią w 92 roku. To już przeszło 30 lat temu, jak jeszcze ojciec Nowak był proboszczem, jako kleryk tu byłem, a potem będąc przez lata na północy, zawsze to środowisko polonijne było mi bliskie. Niejednokrotnie tu się zatrzymywałem w podróżach do Polski, tak, że ta parafia i niektórzy parafianie byli mi znani od lat.
Potem też miałem szansę, gdy byłem jako wikariusz w Brampton spotkać parafian, bo wiemy, że ten kościół, bramptoński i nasz tutaj; św. Eugeniusza i św. Maksymiliana to też jest bliski dla wielu osób. A jeszcze potem, dostałem obediencję tu na wikariusza.
Tak że chyba się pierwszy raz zdarzyło, że wikary został proboszczem na tej samej parafii. To oczywiście było bardzo pomocne, chociaż na pozycji księdza wikarego też nie o wszystkim się myśli. Nie za wszystko jest się odpowiedzialnym. To jest inna perspektywa. Ja bym powiedział, z jednej strony, te sprawy są podobne na parafiach, czegoś jest więcej, czegoś mniej, ale na pewno tu dużo się dzieje i tych spraw administracyjnych i tych spraw związanych z diecezją, a wiele ludzi puka do naszych drzwi, aby mogli się pomodlić.
Tu bardzo wiele się dzieje i nie tylko pomiędzy parafią i parafianami, ale ci, którzy jakoś chcą dotrzeć do Polonii, zaprezentować coś nowego, jakieś inne ujęcie tego czy innego doświadczenia wiary, czy podzielić się nią, tak że tych rzeczy organizacyjnych jest dużo. Na pewno to jest wyzwanie. Ponadto samo administrowanie budynkiem od najmniejszych do największych rzeczy, trzeba mieć oko nad tym. Choć jest wiele osób, które pomaga to ja to tylko wiem rzeczy najważniejsze, a wiele osób, które przez lata już ma serce i się zna na tej praktyczności w parafii.
Bez nich nie dałoby się rady nic zrobić i cały personel jest bardzo oddany. To dla mnie jako proboszcza jest wielkim umocnieniem. Nieraz słyszę od ludzi, żeby ksiądz nie zapomniał to co tu jest najważniejsze i najpotrzebniejsze; to są sakramenty, to jest głoszenie, to jest to bycie kapłanem i ojcem parafii. Na ile oczywiście można, bo się zawsze niedomaga, nie wszystko się da radę zrobić, nie ze wszystkimi porozmawiać, czasami może i słowem się kogoś odtrąci niechcianie. Ale są takie sytuacje i to boli. To jest takie zmaganie, które potem się nosi w sercu. Myśli się co można lepiej, żeby pogodzić administrację, która jest bardzo ważna, i na którą trzeba mieć oko, ale żeby ona nie przysłoniła tego najważniejszego; przeżywania wiary, przeżywania sakramentów, dzielenia się nimi.
To jest coś, na czym stoi parafia, gdzie ten Bóg jest właśnie w tej codzienności i przez te praktyczne rzeczy doświadczany i rozdzielany na różne sposoby.
Jakby to wziąć w tym całym pakiecie, to jest wielkie zadanie, bo tu jest tego bardzo dużo i dzień jest za krótki. Jeszcze dzięki Bogu, sił jest wystarczająco, ale trzeba być na obrotach 20 godzin. Tego się nie da rady zrobić. Ale Pan Bóg też daje siły i daje taką radość, przede wszystkim z tego dzielenia się sakramentami, przeżywania, z modlitwy, z głoszenia Słowa Bożego. To jest to, po co jesteśmy jako brać jako kapłani. Wszystko inne też jest ważne, ale żeby nigdy to nie wyszło w pierwszy szereg, bo potem można też jakoś zapomnieć o tym, co jest najważniejsze. Dlatego też zawsze Was wszystkich proszę o modlitwę, też wyrozumiałość i cierpliwość dla nas wszystkich księży, abyśmy umieli przejść przez te piękne i wzniosłe chwile bycia z Bogiem, ale też po ludzku jak najłagodniej, żeby pozostało w nas jak najwięcej sił.
– Bardzo dziękuję. Wesołych Świąt!
– Wesołych, Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia na cały Nowy Rok. Abyśmy też umieli zawsze żyć Panem Bogiem, nawet jak czasy są trudne, nawet jak może trochę ten wiatr w Kościół uderza mocniej niż kiedykolwiek, ale Pan Bóg przychodzi, rodzi się ten sam Zbawca, który nas zaprasza do swojego życia, od żłobka aż po Kalwarię.
I tego Wam życzę, aby była i radość, ale też nie strach przed tymi trudnościami, ale ofiarowanie ich Panu Bogu, bo na tym też polega i Żłóbek i Stajenka.
Dla nas to jest taki ckliwy obraz z kolędami, ale gdy my siedzimy za kominkiem, to Pan Jezus był w żłobie, nie za kominkiem. On doznał tego wiatru, On doznał odrzucenia samotności i przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli, więc abyśmy zawsze umieli Go przyjąć; i gdy bezpośrednio przychodzi do nas, i w różnych sytuacjach, i w drugim człowieku, i też od strony najbliższych, bo czasami tak jesteśmy zżyci z tymi najbliższymi, że nie kalkulujemy, że tam Pan Bóg też działa, przemawia przez dzieci, rodziców, męża, żonę. Niech to pozostanie też takim naszym znakiem przynależenia do miłości, bo Bóg jest Miłością.
Dziękuję.
Zdrowych, błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia.