Opłacalność bycia Polakiem legła u podstaw wielkości I Rzeczpospolitej. Wynikała wprost z wolnej woli, jaką nas obdarzył Bóg. Dla niej szlachta Litwy zawiązała unię z Koroną, a uchodźcy ze zniewolonego świata stawali się Polakami.
Dopiero przywrócenie tej zasady pomoże nam zbudować silne państwo dobrze zarządzane w interesie obywateli. Właśnie ta zasada legła u podstaw wielkości I Rzeczpospolitej. Z czego wynikała? Z głębokiej wiary naszych przodków w to, że prawdziwa nasza Ojczyzna jest w Niebie.
Polska – silna i wielka ojczyzna doczesna – była nie celem, ale owocem wybranej drogi ku wieczności.
W Dekalogu i Nauce Jezusa, Jego Syna, legły mocne fundamenty I Rzeczpospolitej. Od Władysława Łokietka poczynając, a na Zygmuncie Auguście kończąc. 250 lat głębokiego przekonania o prawdziwym Królu i prawdziwym Królestwie, do którego możemy się dostać w nagrodę za dobre życie doczesne. Za realizację Bożych przykazań przede wszystkim.
W wyniku takiego przekonania nasi przodkowie stworzyli państwo silne i wielkie, także obszarowo. Nie podbili Litwy, której książęta wcale nie tęsknili za wspólnym z Koroną (Polską) państwem. To szlachta Księstwa Litewskiego, chcąc mieć takie same prawa jak polscy obywatele, zmusiła ich do zawarcia z Koroną Unii w Horodle (1413). Wynikła z tego później Unia Lubelska – Rzeczpospolita Obojga Narodów.
W wyniku Unii Horodelskiej obywatele litewscy uzyskali pełnię praw obywatelskich, przysługujących dotąd obywatelom Korony. Warunkiem było przyjęcie przez nich wiary katolickiej. Dzięki temu podniosła się nie tylko ich pozycja społeczna, ale również bezpieczeństwo ich prywatnych majątków (dziedziczenie) i państwa.
Dwa lata po Horodle, a pięć po Grunwaldzie, ich praw bronił w Rzymie przed papieżem uczony Akademii Krakowskiej, Paweł Włodkowic. Dowodził on, że ani Zakon Krzyżacki, ani nikt inny nie ma prawa najeżdżać ludów pogańskich i podbijać ich ziem pod pretekstem nawracania. Ponieważ Pan Bóg stworzył świat dla wszystkich, dlatego poganie mają takie samo prawo własności do ziemi, jak chrześcijanie. A co dopiero nawróceni chrześcijanie!
Nasz wielki uczony, Paweł Włodkowic, był doktorantem Stanisława ze Skarbimierza.
Wystąpienie Włodkowica było wielkim sukcesem Polski w wojnie dyplomatycznej z Krzyżakami i przyczyniło się do rozwoju chrześcijańskiej teorii wojny sprawiedliwej. Jedynej wojny jaką godzi się chrześcijaninowi prowadzić. (Czy w ostatnich latach jakiś nasz rodak wniósł coś do światowej myśli polityczno-społecznej, bo może mi umknęło?)
Nie było to państwo idealne, ale nie ma państw idealnych. W otoczeniu innych, w których samowładca nie liczył się ze zdaniem nikogo, a ludność je zamieszkującą traktował jak własnych niewolników, było to państwo najbardziej boże. I najbardziej wolne, bo wolność obywatela wywodzono wprost z wolnej woli danej każdemu przez Boga. Stanowiło niepowtarzalny fenomen.
Nic zatem dziwnego, że do Rzeczpospolitej napływały z innych państw rzesze uchodźców, prześladowanych i ciemiężonych. W Rzeczpospolitej znajdowali wolność, której wcześniej byli pozbawieni i możliwość rozwoju. Opłacało im się zostawać Polakami. Polacy z wyboru wnieśli wielki wkład w rozwój naszej Ojczyzny. A gdy przyszło walczyć w jej obronie, walczyli i ginęli, bo wiele zawdzięczali Polsce.
Jak dziwnie to kontrastuje, gdy o tym myślę z obecnym wyobrażeniem, jakie na temat patriotyzmu próbują nam wcisnąć do głowy papierowi patrioci. Oni sami nie walczyli. Nie ginęli. Nie odnieśli ran. Tymczasem pretendują do bycia patriotyczną elitą. Może dlatego, że organizują liczne uroczystości przypominające czyny naszych przodków? Czy jednak dobra pamięć to wystarczające kryterium do mianowania się elitą i przewodzenia naszemu narodowi i państwu? I czerpania z tego tytułu zysków własnych, pokrywanych z naszych wspólnych pieniędzy?
Myślę, że jest to ogromne nadużycie intelektualne i moralne. Ostatnie osiem lat jest tego dobitnym przykładem. Ostatnie 35 lat jest tego dobitnym przykładem. W ciągu tych lat żadna siła polityczna, aspirująca do przewodzenia Polsce, nie zdobyła się nawet na koncepcję państwa obywatelskiego, opłacalnego dla Polaków. Co więcej, po ostatniej zwycięskiej porażce PiS i klęsce Polski, jaka zaczyna być egzekwowana przez obóz europejski, nie zauważyłem nawet cienia refleksji nad własną nieudolnością polityczną w obozie uzurpującym sobie prawo do nazywania się patriotycznym. Poza jedyną, że należało być mniej bożym☹
Niedorozwinięcie intelektualne i moralne, nazywające się patriotycznym, każe nam poświęcać się dla Ojczyzny (Patrii) we własnym niepodległym państwie – dla korzyści ich Partii. I nie dostrzega codzienności z jaką muszą mierzyć się zwykli Polacy, żeby przeżyć lub żyć normalnie.
Nikt tej ułomności nie prezentuje ładniej niż prof. Andrzej Nowak. Profesor z tego samego Krakowa, a nawet z tego samego uniwersytetu, w którym kiedyś wykładał Stanisław ze Skarbimierza, a potem Paweł Włodkowic, pisze piękne historie. Kolejne opasłe tomy, do których zakupu serdecznie namawia, a my je kupujemy. Ale czy rozumie on aktualną rzeczywistość, którą próbuje oceniać? Zapoznajcie się z jego diagnozą (mnóstwo lajków):
Żyjąc w akademickiej bańce i dawnych mitach kompletnie jej nie rozumie. To dlatego jego obóz („patriotyczny”) poniósł porażkę w ostatnich wyborach, narażając tym samym na klęskę naszą Ojczyznę, a nas na niedostatek. Ale o tym za tydzień, bo żaden profesor za mnie nie posprząta-
Jan Azja Kowalski
Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.