Dezinformacja i fake newsy to w perspektywie najbliższych dwóch lat najważniejsze zagrożenia – wynika z globalnego raportu Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) o ryzyku w 2024 roku. Długoterminowo, czyli w ciągu 10 lat, dezinformacja plasuje się na piątym miejscu. Zagrożenia wynikające z dezinformacji to pogłębianie podziałów społecznych i politycznych. Do 2026 roku prawie 3 miliardy ludzi wezmą udział w wyborach, więc rozpowszechnianie dezinformacji może prowadzić do podważania legitymacji nowo wybranych władz – w tym w Polsce, Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii, USA, Meksyku, Indiach czy w Indonezji.
Dlatego prawie 1/3 respondentów (31%) badania WEF uważa, że fałszywe informacje rozpowszechniane celowo lub nie są bardzo wysokim lub wysokim ryzykiem, ponieważ powodują spadek zaufania opinii publicznej do faktów i autorytetów. Zaledwie 8% jest zdania, że to niskie lub bardzo niskie ryzyko.
Dezinformacja może być wykorzystywana do różnych celów, od działań proklimatycznych, aż po eskalację konfliktów geopolitycznych. Pojawia się także fałszywa pornografia czy manipulacje giełdowe. Rozwój nowoczesnych technologii i łatwa w użyciu sztuczna inteligencja (AI), która nie wymaga już niszowych umiejętności, umożliwiły eksplozję fałszywych informacji, od deep fake’ów po fałszywe strony internetowe.
Autorzy „Globalnego Raportu o Ryzyku w 2024 roku” uważają, że w ciągu najbliższych dwóch lat poszerzy się grupa osób i podmiotów wykorzystujących dezinformację, by nasilać podziały społeczne, przemoc ideologiczną i represje polityczne. Ich zdaniem jest to jednym z powodów wprowadzania przez rządy przepisów uderzających w autorów dezinformacji oraz obejmujących zasady korzystania z AI.
W Chinach już obowiązuje oznaczanie znakiem wodnym treści generowanych przez sztuczną inteligencję. Podobne przepisy proponuje rząd Słowenii. Ale zdaniem WEF regulacje nie są w stanie dogonić gwałtownie rozwijających się technologii, zwłaszcza że rządy muszą znaleźć równowagę między walką z dezinformacją a ochroną wolności słowa i praw człowieka.
Polska na 20. miejscu
W ciągu najbliższych dwóch lat w kilku największych gospodarkach świata odbędą się wybory powszechne. Dezinformacja w procesach wyborczych może poważnie zdestabilizować rzeczywistą i postrzeganą legitymację nowo wybranych władz. To stwarza ryzyko niepokojów politycznych, przemocy i terroryzmu, a długoterminowo erozję procesów demokratycznych.
Autorzy badania uważają, że media społecznościowe mogą mieć poważne trudności w zapewnianiu integralności swoich platform i wyłapywaniu dezinformacji w czasie nadchodzących kampanii wyborczych. Podkreślają także, że fake newsy będą coraz bardziej spersonalizowane, skierowane do konkretnych odbiorców, np. do mniejszości narodowych. Ich zdaniem manipulatorzy będą wykorzystywać także mniej oczywiste media, np. komunikatory jak WhatsApp lub WeChat.
WEF sprawdził, jak poważnym ryzykiem jest dezinformacja w krajach, w których będą się odbywały wybory. W Indiach uznano to za największe ryzyko. W USA dezinformacja znalazła się na szóstym miejscu, w Wielkiej Brytanii i Meksyku na 11., w Indonezji na 18., a w Polsce na 20.
Jednocześnie autorzy raportu zawracają uwagę, że rozróżnienie prawdziwych informacji od fałszywych czy tworzonych przez AI będzie w czasie kampanii wyborczych wyjątkowo trudne – problemy będą mieli nie tylko ludzie, ale także technologiczne sposoby wykrywania dezinformacji. Fałszywe informacje niosą ze sobą silny ładunek emocjonalny i zacierają granicę między złośliwym a nieszkodliwym wykorzystaniem. „Wygenerowany przez sztuczną inteligencję klip wyborczy może wpływać na wyborców i podsycać protesty, a w ekstremalnych scenariuszach prowadzić do przemocy lub radykalizacji, nawet jeśli platforma, na której jest udostępniany, ostrzega, że jest to sfabrykowana treść” – czytamy w raporcie.
Konsekwencje manipulacji i dezinformacji będą, zdaniem autorów, bardzo poważne. Mogą prowadzić do zakwestionowania wyników wyborów, narastania konfliktów wewnętrznych czy rozwoju terroryzmu, czyli naruszenia demokratycznych procesów.
Podzielone społeczeństwa
Respondenci badania przeprowadzonego przez WEF uważają, że podzielone przez dezinformację społeczeństwo chętniej wierzy informacjom (prawdziwym i fałszywym), które potwierdzają przekonania poszczególnych osób. „Biorąc pod uwagę brak zaufania do rządu i mediów jako źródeł fałszywych informacji, zmanipulowane treści mogą nie być potrzebne – samo postawienie pytania, czy zostały sfabrykowane wystarcza do osiągnięcia celu” – twierdzą autorzy raportu.
Podkreślają też, że w społeczeństwie podzielonym nie tylko z powodów politycznych, ale także pod względem postrzegania rzeczywistości, utrzymanie spójności społecznej i zdrowia psychicznego staje się poważnym wyzwaniem. Zmanipulowana narracja przenika do publicznego dyskursu i obejmuje różne tematy, od zdrowia publicznego, aż po sprawiedliwość społeczną, edukację i środowisko naturalne. Fałszywe informacje podsycają wrogość, uprzedzenia, nasilają dyskryminację. Mogą przyczynić się do gwałtownych protestów społecznych, przestępstw z nienawiści czy do terroryzmu.
Rządy i platformy cyfrowe dążąc do ochrony wolności słowa i swobód obywatelskich mogą nie być wystarczająco skuteczne. Zwłaszcza że zarówno podmioty państwowe, jak i niepaństwowe mogą wykorzystywać fałszywe informacje do pogłębiania podziałów społecznych i podważania zaufania do instytucji politycznych.
Definiowanie prawdy
Dezinformacja jest wykorzystywana przez niektóre podmioty państwowe do realizacji celów politycznych. Raport WEF pokazuje, że erozja politycznych mechanizmów kontroli i demokratycznej równowagi, a także rozwój narzędzi do rozpowszechniania fałszywych informacji, mogą w ciągu najbliższych dwóch lat zwiększyć skuteczność państwowej dezinformacji.
Wzrost znaczenia dezinformacji może zostać wykorzystany do wzmocnienia cyfrowego autorytaryzmu i wykorzystywania technologii do kontrolowania obywateli. W świecie cyfrowego autorytaryzmu to rządy będą decydować, co jest prawdą, umożliwiając partiom politycznym monopolizację dyskursu publicznego i tłumiąc głosy sprzeciwu, w tym dziennikarzy czy przeciwników. Raport WEF przytacza przykłady osób aresztowanych np. w Białorusi za wypowiedzi w mediach społecznościowych. (To samo dotyczy Ukrainy – przyp. red)
Zdaniem autorów raportu ryzyko dezinformacji może przerodzić się w powszechną kontrolę informacji, upaństwowioną dezinformację i represje wobec obywateli. Dlatego respondenci badania podkreślali powiązania między dezinformacją, cenzurą i inwigilacją oraz erozją praw człowieka. Zdaniem większości jest duże prawdopodobieństwo wystąpienia tych zagrożeń jednocześnie.
Jest to szczególnie niebezpieczne w krajach z nadchodzącą kampanią wyborczą, w których sprzeciw wobec rzeczywistej lub domniemanej ingerencji z zagranicy może zostać wykorzystany do wzmocnienia wewnętrznej kontroli. Zdaniem autorów raportu dotyczy to przede wszystkich wadliwych demokracji lub, jak to nazywali, „reżimów hybrydowych”.
„Także dojrzalsze demokracje mogą być zagrożone, zarówno z powodu szeroko zakrojonej kontroli rządowej, jak i z powodu kompromisów między zarządzaniem dezinformacją a ochroną wolności słowa” – ostrzegali autorzy.
Przygotowane przez: Zespół FakeHunter Polskiej Agencji Prasowej
12.01.24