Tak to już jest, że w styczniu i lutym może być trzaskający mróz. Mamy szczęście, bo pory roku pokrywają się z tymi, które znamy od dzieciństwa. W Polsce sezony były podobne do tych w Kanadzie, szczególnie w Ontario. Taki siarczysty, czy też trzaskający mróz był normalką w naszym życiu. Wtedy się nad tym nie zastanawialiśmy. Tak było i koniec. Nikt nas nie nęcił Kubą, Dominikaną czy Jamajką i ucieczką  od zimy – chociaż na trochę.

Kiedyś pracowałam z dziewczyną z Togo z Afryki, i dla niej to każda zima była nie lada wyzwaniem – tak zimno! I pierwszy śnieg, którego płatki próbowała łapać ze swoją mamą, szybko zamienił się w uciążliwy opad utrudniający poruszanie się po mieście. Nie to co my. Moja babcia opowiadała, że jak było tak zimno, to drzewa trzaskały, tzn. pękały z mrozu – stąd to powiedzenie – trzaskający mróz. Ale jakoś wytrzymujemy. Nawet rury nie zamarzają, no chyba, że mieszka się gdzieś gdzie są one nieosłonięte. Wtedy mamy trzaskający mróz w rurach, co może być powodem powodzi w domu, kiedy mróz odtaje.

No tak, ale jest jeszcze jedna rzecz, która przy takim trzaskającym mrozie trzaska. To moje kolana, Odkąd pamiętam zawsze, nawet w młodości, miałam z tym problemu. A z wiekiem  wcale mi się nie poprawiło.  Jak taki mróz nadchodzi, to nawet bez sprawdzania prognozy pogody wiem, że nadciąga. To tak jak reumatycy są lepsi od barometrów w przewidywaniu nadchodzącego niżu, a wraz z nim deszczu. Nadchodzący niż przynosi ból a deszcz ulgę. Tak jakby pokropiony świat oczyszczał się nie tylko z pyłu, ale i z bólu. Taki świeży podeszczowy, pełen ozonu sad. Czujecie to? Niestety, na to jeszcze trzeba trochę poczekać.
Żeby przetrzymać zimnisko zimy zaczęłam uczęszczać na sesje Tai Chi. Dlaczego akurat Tai -Chi opowiem wam kiedy indziej, bo to długa opowieść. Ale znudziło mi się szybko. Jak to ja Polka będę takie dziwne ćwiczenia robić – zatrwożyłam się.  Ani to w mojej kulturze, ani w mojej impulsywnej osobowości. Jogi też nie trawię. Powiedziałam córce, że zrezygnowałam z chodzenia na Tai Chi. A ta się na mnie oburzyła, że wymyślam, bo mi się najzwyczajniej w świecie chodzić nie chce.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

No i tak od słowa do słowa… Wiecie jak to jest. Ale wygrała córka, bo mi powiedziała, że rozumie, że nie lubię jogi, bo tam ciągle trzeba kłaść się, klękać, przysiadać, a potem wstawać. Dobrze wiedziała, że ja potrafię wstawać z leżenia i klęczek tylko z figurami, a te figury to akurat nie są do publicznego oglądania.
– W końcu masz, mamo, ćwiczenia bez wstawania, i znów narzekasz?
Prawda. Wstawania z leżenia w ćwiczeniach Tai Chi nie ma. I co miałam robić po takim dictum? Zaparzyłam zieloną herbatę do termosu i poszłam. Co prawda kolana dalej mi trzaskały przy skrętach i skłonach, ale tak jakby mniej donośnie. Może być, że moje kolana przyzwyczajają się do nowych ruchów robiąc się coraz bardziej elastyczne, silniejsze, a przy tym cichsze. Jeszcze trochę, a nawet nawet trzaskający mróz nie wywoła trzasków w moich kolanach, ani bólu. I do tego dążę. Spróbujcie – warto.
MichalinkaToronto@gmail.com Toronto     20 stycznia, 2024