Kiedy zbliżają się najważniejsze święta wiary chrześcijańskiej, kościoła katolickiego, Święta Zmartwychwstania Pańskiego, zastanawiamy się przez chwilę, czy to co wydarzyło się przeszło dwa tysiące lat temu na “Golgocie” miało sens? Czy ludzkość zrozumiała przesłanie Chrystusa? Czy warto było poświęcać się tak, by pokazać, że miłość nie zna granic? Czy Bóg Ojciec mógł poświęcić swego Syna dla ludzkości i czy Syn Boży musiał posłusznie spełnić wolę Ojca? Czy to wydarzenie, za sprawą Jezusa Chrystusa i Jego Ojca, śmierć i Zmartwychwstanie nie poszło na marne? – Wiele pytań, wiele wątpliwości, ale tu odpowiedź może być tylko jedna – miłość nie zna granic ! – szczególnie miłość Boża! Pierwsi zrozumieli to apostołowie, którzy najpierwej zwątpili w Chrystusa, nawet się Go zaparli, przestraszeni widząc jego pojmanie a potem męczeńską drogę i wiedząc o śmierci na krzyżu. Natomiast po Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, gdy zstąpił z Nieba i apostołowie mogli Go znowu zobaczyć żywego, uwierzyli, tylko niewierny Tomasz nie dowierzał, ale i on uwierzył i wtedy już nic i nikt nie mógł ich powstrzymać by pójść i głosić Ewangelię. Uwierzyli Chrystusowi, wierzyli w niego, a ich wiara dawała im moc, by iść i nauczać, by stać się takimi jak On. By wyjść do ludzi i tak jak Chrystus, przekazywać to co On im przekazał, “Dobrą Nowinę” i nie było żadnych przeszkód, którym by nie stawili czoła. Głoszenie “Słowa Bożego”, głoszenie o Zmartwychwstaniu Jezusa, tę misję ewangelizacji, ten ich marsz, marsz ku świętości, mogła powstrzymać jedynie tylko śmierć. Nie bali się śmierci, głosili to czego nauczał ich Jezus Chrystus, wierzyli w to co sami głosili a lud słuchając, wzmocniony wiarą w Chrystusa, wiarą w Boga szedł razem z nimi, już odmieniony, stawał się lepszy, kontynuując dalej misję apostołów.
Apostołowie już nie cofnęli się, nie zwątpili, mieli tę wiarę i miłość, którą napełnił ich nauczyciel Jezus Chrystus i prawie wszyscy, tak jak On, za głoszenie “Słowa Bożego” zginęli śmiercią męczeńską. Zamęczeni okrutnie, część z nich, tak samo jak Jezus Chrystus, dokonali żywota na krzyżu. Jedynie najmłodszy Jan, ulubiony uczeń Chrystusa ten, który razem z niewiastami, jako jedyny z apostołów stał pod krzyżem swego nauczyciela w czasie jego męki. On to, Jan Ewangelista, jako jedyny z apostołów, umarł śmiercią naturalną dożywszy wieku starczego.
Natomiast zamęczono Macieja, który dołączył do grona apostołów w miejsce Judasza Iskarioty, który zdradził Jezusa i udręczony sumieniem ze zgryzoty się powiesił.
Judasz Iskariota był wyjątkiem, tak jak i teraz wśród następców Świętego Piotra i innych apostołów, wśród księży katolickich znajdą się zawsze pewne wyjątki, znajdą się zdrajcy, ludzie źli, ulegający pokusom, ale w minimalnej podobnej skali jak to było wśród apostołów. Jedenastu z nich okazało Chrystusowi, jego naukom bezgraniczną wierność.
Dlatego mamy tylu ich następców, świętych, którzy wierni naukom Chrystusa, zachowali i głosili wiarę w Niego, nawet wtedy, gdy na ołtarzu nauki i wiary położyli własne życie. Nie szczędzili tego co mieli najcenniejsze, w imię jeszcze wyższych wartości, niż ich własne życie. Dla ratowania zdrowia i życia bliźniego gotowi byli poświęcić siebie i to czynili. Tak postąpił Ojciec Maksymilian Maria Kolbe, w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz, godząc się na śmierć głodową, w zamian za ocalenie bliźniego. Tak postąpił lekarz – wychowawca i opiekun dzieci sierot Janusz Korczak w niemieckim obozie koncentracyjnym Treblinka, który nie opuścił swoich podopiecznych idąc razem z nimi na śmierć. Postąpiło tak wielu duchownych osadzonych razem z innymi ludźmi w niemieckich obozach koncentracyjnych, czy sowieckich łagrach. Oni szli śladem Chrystusa i to dzięki nim być może nie nastąpił jeszcze upadek cywilizacji. Mamy prawo tak sądzić obserwując dzieje świata, a tam bezsensowną walkę dobra ze złem. Dobrze, że jeszcze odróżnia się dobro od zła, by wiedzieć, że dobro, to coś pozytywnego, co buduje i ubogaca, a zło, to coś co niszczy, rujnuje, zniewala ! Czy to nie dziwne jest, że mówimy o czymś tak oczywistym, teraz, w tych czasach ?! – ale jak nie mówić, gdy zatarła się granica między dobrem a złem i niektórzy będą wręcz udowadniać, że dobro jest złem, a zło dobrem. Takich wątpliwości, takich rozterek nie mieli apostołowie i ich następcy w wierze. Wiedzieli czym jest dobro i czynili dobro ci, którym przyszło znaleźć się w ekstremalnych warunkach, gdzie ich własne życie wisiało na włosku, gdy wystąpiło realne zagrożenie jego utraty, oni się nie wahali. Wiemy, że takie zachowanie nie jest łatwe, bo tak już jest, że w chwili zagrożenia wyzwala się w każdym organizmie żywym, także w człowieku instynkt przetrwania, samoobrony, przede wszystkim walka o zachowanie samego siebie. Czy w takich warunkach np obozu koncentracyjnego, będzie miejsce na miłość wobec bliźniego, na poświęcenie siebie? – Jak wiemy było wiele takich zachowań, bo to nie tylko Maksymilian Maria Kolbe, czy Janusz Korczak, ale mamy też przykłady z innego niemieckiego obozu koncentracyjnego Konzentrationslager K.L Dachau, zwanego, ze względu na setki uwięzionych i zamęczonych tam polskich księży “Golgotą polskich księży”.
Był tam więziony polski karmelita ojciec Hilary, Paweł Janiszewski, który za pomoc potrzebującym, trafił do tego obozu.
Otóż, Ojciec Paweł jako przeor klasztoru karmelitów w Krakowie podczas okupacji niemieckiej schronił w swoim klasztorze kilku bezdomnych Polaków, których wypędzono z Wielkopolski. Przypomnę, że Wielkopolskę włącznie z jej stolicą Poznaniem włączono do III Rzeszy i część Polaków wypędzono do Generalnego Gubernatorstwa, robiąc miejsce osadnikom niemieckim. Niemcom nie spodobało się to, że karmelici przyjęli tych wypędzonych, dlatego w ramach represji kilku zakonników aresztowano. Ojciec Hilary udał się do krakowskiego Gestapo, by swoją osobą wybronić zakonników, dlatego wziął wszystko na siebie, że to on jest przełożonym i za wszystko odpowiada, także za zakonników i ich postępowanie. Gestapo aresztowało więc i jego w katowni na Montelupich (po wojnie była tam katownia UB). Po brutalnych przesłuchaniach, ojciec Hilary wywieziony został do Niemiec do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, by w końcu trafić do “Golgoty polskich księży” w K.L Dachau.
Tam przebywał niemal do końca wojny, ale nie dane mu było doczekać wyzwolenia obozu. Zbliżał się koniec wojny, w obozie byli chorzy na tyfus, wtedy już zdani tylko na siebie, ponieważ ci zdrowi więźniowie, świadomi końca wojny i wyzwolenia obozu, nie garnęli się by pomóc chorym, z obawy na zarażenie. I wtedy, gdy wszyscy inni uciekali od chorych w obawie o własne życie, ojciec Hilary sam zgłosił się do pomocy, świadom oczywiście, co mu grozi, lecz nie mógł zostawić samych sobie tych co umierali w męczarniach. Niestety, jak było do przewidzenia, na miesiąc przed wyzwoleniem obozu, podziela tragiczny los setek innych więźniów, umiera zarażony tyfusem. Umiera 25 marca, a już w kwietniu obóz wyzwalają Amerykanie.
Wcześniej 23 lutego 1945 roku, w takich samych okolicznościach żegna się z tym światem Ks.Wincenty Stefan Frelichiwski . Wszyscy ci duchowni do końca wierni byli nauce Chrystusa, wiernie wypełniali jego testament, oprócz głoszenia słowa Bożego, nie szczędzili własnego zdrowia i życia do poświęceń w imię miłości bliźniego. Właśnie takim był też kolejny duchowny, kardynał Adam Kozłowiecki, więzień Auschwitz i Dachau, któremu udało się przeżyć obozowe warunki. Jednak już do Polski nie wrócił, po wyzwoleniu przez Amerykanów obozu Dachau, wyjechał do Anglii a potem jako misjonarz do państwa afrykańskiego do Zambii, wtedy po wojnie, brytyjskiej kolonii. To on powiedział tak jak w tytule tego tekstu: “To co przeszliśmy mogło zabić ideały. Bezwzględna walka o byt mogła wyrobić egoizm i obojętność dla drugich. Lecz ci bohaterowie dowodzą, że idea miłości bliźniego, rzucona przed dwoma tysiącami lat przez Chrystusa, to nie mrzonka. Zwycięża nawet tam, gdzie panuje nienawiść.”
Jak pisze dalej kardynał, modlitwa, to ciągle zwracanie się do Boga i wiara we wstawiennictwo Chrystusa dawała siłę i nadzieję na przeżycie w koszmarnych, nieludzkich obozowych warunkach.
Ojciec Hilary natomiast, jego zaangażowanie na rzecz pomocy potrzebującym, także nie poszło na marne, zostało dostrzeżone i jest przykładem miłości bliźniego, nawet tam, gdzie zdaje się już wszystkie wartości zostały zatracone.
Dlatego o Hilary został beatyfikowany przez Świętego Jana Pawła II w dniu 13 czerwca 1999 roku i znajduje się w gronie ponad 100 polskich męczenników II wojny światowej.
Czy to przypadek, że ofiarni w czasach najbardziej ekstremalnych do przeżycia, są duchowni? Zwykle, gdy istota żyjąca, w tym człowiek walczy o przetrwanie, ma wtedy na uwadze przede wszystkim ocalenie własnego życia, ocalenie siebie, nawet kosztem innych, duchowni nie rozważają tego. Poświęcają własne życie. Chęć zachowania własnego życia czyni ludzi zupełnie innymi niż są w naturze, zanika wtedy empatia dla drugiego człowieka a góruje egoizm, zachowanie skrajnie obojętne na krzywdę drugiego. Mimo, że rodzimy się w wierze chrześcijańskiej, znamy naukę Chrystusa, to jednak nie chcemy go tak do końca w naszym życiu naśladować, nie lubimy, nie chcemy poświęcać się dla innych.
Jednak księża, polscy duchowni, nie mieli i nie mają tego problemu, myślę, że tak jak w czasie II wojny światowej, a także wcześniej, w narodowych powstaniach i wszelkich zawirowaniach dziejowych, oni byli z ludźmi, byli wsparciem, a niejednokrotnie wybawieniem. Oni przyjęli głęboko do siebie naukę Chrystusa, jego życie i oni naprawdę wierzą w Zmartwychwstanie i przekazując tę wiarę, gotowi są do poświęceń, dlatego, będą wśród potrzebujących, będą nieść pomoc wszelaką. Będą tam, gdzie jest trudno i ciężko, gdzie niewielu chętnie by poszło.
Dlatego czas najwyższy by odwrócić ten niedobry trend szukania za wszelką cenę dowodów na to, że wiara w Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa to “mrzonka”, mówią to wprost lewicujący, niestety także Polacy, demonstrując często publicznie swoje anty chrześcijańskie postawy.
Nie dostrzegają tego, że gdyby nie głęboka wiara, wyniesiona z nauki Chrystusa, to postawy tych właśnie księży, tak wielu w czasie wojny, w obozach zagłady i inny niemieckich, czy sowieckich katowniach nie byłyby tak znowu oczywiste. Przeważająca większość wzajemnej pomocy wśród obozowych więźniów była ze strony osób duchownych.
Ale to nie znaczy, że tylko księża byli gotowi do poświęceń, bo mamy wiele przykładów polskiego społeczeństwa, które narażało własne życie, często całej swojej rodziny, tak jak błogosławiona rodzina Ulmów, którzy będąc świadomi ryzyka utraty własnego życia, chronili życie rodziny żydowskiej. Tak jak wspomniany lekarz Janusz Korczak, polsko – żydowskiego pochodzenia, który jako opiekun nie swoich przecież biologicznych dzieci, był z nimi do samego końca, razem z nami idąc na śmierć w komorze gazowej. Niestety byli też wtedy, w tym trudnym czasie wojennym także ludzie źli, którzy donosili Niemcom o przypadkach pomocny Żydom. Karą za pomoc Żydom w okupowanej Polsce i stosowaną tylko w Polsce, była kara śmierci, wykonywana na miejscu, bez żadnego sądu ! Tak zamordowano rodzinę Ulmów i ukrywaną przez nich rodzinę żydowską. Cóż mogło kierować rodziną Ulmów do podjęcia tak ryzykownej decyzji, za którą karano śmiercią, otóż była to wiara w Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa, uczynili tak jak On nauczał, okazali miłosierdzie potrzebującym.
Teraz znajdą się tacy, którzy powiedzą, że ta rodzina zachowała się nieodpowiedzialnie, nie dostosowała się do zarządzeń okupanta niemieckiego.
Jednak, gdyby postąpiła inaczej, byłoby to wbrew temu co głosił Jezus Chrystus.
Cóż mamy teraz? – teraz wychodzi przed szereg polska młoda działaczka komunistyczna i oświadcza: “Jestem komunistką, ponieważ rozumiem swoje położenie klasowe i zdaję sobie sprawę z mojej historycznej roli dziejowej jako proletariatu”.
Wątpię, czy taka młoda osoba do końca rozumie, czym był, czym jest komunizm.
Myślę, że niczego nie rozumie i być może nie zdaje sobie z tego sprawy, że nie rozumie.
Teraz także, takie właśnie, będące daleko od idei Chrystusa “o miłości bliźniego”, kobiety o poglądach lewicowych, komunistki dążą za wszelką cenę do ustanowienia nie istniejącego “prawa do aborcji”, a przecież jeśli aborcja, to już nie prawo ! To barbarzyństwo !
Niedobrze, gdy nawet pani doktor – ginekolog potrafi publicznie, prosto do kamery powiedzieć, że rozwijający się płód w łonie matki to jest pasożyt ! – bo żeruje na organizmie kobiety nie dając nic w zamian !!! – zapomniana wykształcona przecież pani ginekolog, że nie można mierzyć rozwoju dziecka w łonie matki w kategoriach materialnych. Czyżby pani dr nie wiedziała co się dzieje w psychice przyszłej matki, jaka radość z tego “pasożyta”, że on w niej jest, się rozwija i jest bardzo pożądanym i oczekiwanym “pasożytem”. Bierze energię materialną, fizyczną a oddaje przyszłej matce energię psychiczną, a pośrednio i fizyczną, wzmacniając ją, bo w tym czasie procesy zachodzące w organizmie kobiety czynią ją silniejszą fizycznie i psychicznie.
A może lepiej by było, gdyby mężczyźni rodzili dzieci, jak chciała by Anna, Maria Żukowska czołowa lewacka aktywistka, prawnik, poseł na Sejm RP obecnej kadencji, niestrudzona od lat bojowniczka o “prawo” kobiet do aborcji.
Bo, zaprawdę nie wiem, czemu ma służyć takie wynurzenie jak pani ginekolog?
Te i inne lewicowe wymysły przeczą nauce Chrystusa i wierze w Chrystusa, bo zaraz ktoś powie, że stary, schorowany człowiek, który wymaga stałej opieki, to też pasożyt, bo nic w zamian nam nie daje. Oj, wkraczamy na niebezpieczną ścieżkę!
Musi więc dojść do walki dobra ze złem!
A przecież tego nie chcemy, jak chcą nie tylko młodzi, nieświadomi zagrożeń ich niszczącej ideologii komunistycznej dla rozwijającego się świata!
Przed nami Święta Zmartwychwstania Pańskiego, warto prześledzić życie Chrystusa, przeżyć razem z Nim Drogę Krzyżową, dźwigając razem z Nim krzyż od stacji do stacji, aż na Golgotę. Mimo, że jesteśmy dobrymi ludźmi to po przebyciu tej drogi, raz w roku, na pewno będziemy jeszcze lepszymi. Niech inni zobaczą, tę powagę i skupienie, a może za rok i oni pójdą i uwierzą i będą także lepsi. Nie możemy odejść od Chrystusa, wiara w Zmartwychwstanie to jest nasza tożsamość. Dzięki temu jesteśmy, istniejemy, bo wiele razy jako naród polski uważano nas za umarłych, a jednak powstaliśmy z martwych !
Jezus Chrystus oddał życie z miłości do ludzi, bo Bóg Ojciec aż tak umiłował człowieka, że poświęcił swego Syna, by odkupić grzechy ludzkości ! Nasze życie codzienne nie wymaga aż
takich poświęceń, nie musimy też czynić cudów, aby żyć według reguł Bożych.
Nie zawsze tak jest w naszym życiu, że idziemy drogą Jezusa Chrystusa, dlatego okres nadchodzących Świąt Zmartwychwstania Pańskiego jest tym czasem by wiele przemyśleć i wiele zrozumieć.
Jedno jest pewne, będzie Polska istniała, gdy zachowamy naszą wiarę, wiarę w Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa.
Przetrwaliśmy tysiąc lat w tej wierze poprzez wzloty i upadki, wichry i zamiecie, burze i ulewy, gdzie zawsze po tych zawirowaniach, złej pogodzie, wychodziło słońce.
Nie utopił nas potop szwedzki, nie zniszczył komunizm sowiecki !
I teraz czekamy na powrót do normalności, ale nie możemy czekać biernie, możemy a nawet musimy sami się do tego przyczynić w imię Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa !
Musimy także wytłumaczyć młodym, ale tak by zrozumieli, bo to niezwykle ważne, że ideologia komunistyczna, to śmierć i zniszczenie, to upadek wartości, to upadek człowieka !
Mieliśmy, mamy, aż nadto niszczycielskich przykładów komunistycznej ideologii, wplątanej w węzeł lewicowych zakrętów !
Mówi nam o tym nawet taki niewinny przykład, który z trybuny sejmowej podał poseł Grzegorz Braun, że gdzieś tam na Podkarpaciu, w wyniku donosu nałożono urzędowo kuratora na rodzinę, która słuchała “Radia Maryja”. To się dzieje tutaj, teraz w Chrześcijańskiej Polsce !
Donosy, to był stały element systemu komunistycznego.
Czy tego chcemy?! – Czy chcemy tego co było, co jest ewidentnym złem ?! – Oczywiście, że nie chcemy i musimy to dobitnie wyrazić, swoje niezadowolenie, już teraz w najbliższych wyborach.
Bo te sto dni obecnego rządu pokazało wyraźnie do czego ta ekipa zmierza !!!
Nie możemy pozwolić by ktoś nas oszukiwał i nami pogardzał. Myślę, że widząc efekty dokonań “koalicji ośmiu gwiazdek”, czy “koalicji 13 grudnia”, jak kto woli, na te 100 dni, obiecane realizacji 100 konkretów, w każdym ukształtowała się opinia na temat rządu Donalda Tuska. Realizacja 10 mało istotnych konkretów na 100, to wielki zawód, to oszustwo ! Ta niemoc to efekt lenistwa rządu, a przede wszystkim i to jest niewybaczalne, to jest oszustwo przedwyborcze w składaniu obietnic w celu pozyskania głosów wyborców.
Wiedząc o tym wszystkim, nie możemy więcej zaufać tym, którzy z nas zakpili.
Dobry, odpowiedzialny wybór to powrót do normalności polskiego narodu i społeczeństwa !
Godne, radosne przeżycie Świąt Zmartwychwstania Pańskiego z myślą czynienia dobra, daje taką nadzieję !
Życzę wiele Łask Bożych płynących od Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa!
Jerzy Rozenek