Globaliści stojący na czele Światowej Organizacji Zdrowia planują przeprowadzenie kolejnego “maratonu” – dwutygodniowego spotkania w Genewie, w ramach wprowadzania w życie Traktatu Pandemicznego.
„Citizen Go” zebrał 377 000 podpisów na proteście – apelu do polskich władz o niepodpisywanie tego dokumentu. Planowano 500 000.
Ciągłe podpisywanie protestów w końcu się nudzi. Obojętniejemy, bo nikt nie lubi rutyny i powtarzania podobnych czynności. Tamci też to wiedzą i na to liczą. Może nawet wiedzą lepiej od nas, ile muszą poczekać abyśmy w końcu dali sobie spokój i pozwolili im robić z nami co chcą.
Tak zrobił Macron z żółtymi kamizelkami. Podejrzewam, że to był eksperyment, prawie naukowy. Inni ulepszacze rzeczywistości pewno skorzystają z tej wiedzy i po prostu przeczekają oburzenie ludu. Czasy faraonów minęły i sposób na zaćmienie słońca może nie zadziałać, ale widać istnieją inne metody, aby pokonać tłum bez uciekania się do metod ostatecznych.
Z drugiej strony barykady Lancet, autorytet świata medycznego, w numerze z drugiego marca tegoż roku wytacza ciężkie działa idąc w sukurs WHO, a w zasadzie to narzekając, że kolejne kompromisy rozwadniają dokument. Przeglądam pdf traktatu on-line. Wygląda na to, że grupy interesów wokół WHO mają zupełnie inne cele niż na przekład ja, pojedynczy obywatel. Otóż, gdy mnie cierpnie skóra na myśl, że mogą mi kazać zaszczepić się przeciw czemukolwiek wbrew mej woli i zdrowemu rozsądkowi, traktatowy język skupia się na dobrodziejstwie dostępności do tych środków, które giganci od leków nam oferują i na sprawiedliwej ich dystrybucji. O moje zdanie nikt tu się nie pyta.
•••
Temat nie-kawosza dla kawoszy; kawa niemiecka. Jak się to dzieje, że w każdym okolicznym centrum handlowym jest sklep Tchibo? Oprócz ciuchów sprzedaje kawę. Istnieje też Dallmayr, Jacobs i pewno kilka innych.
Nie wiem czy to tylko wyczucie biznesowe z lat, kiedy kawa stawała się modnym trunkiem, czy pozostałości kolonialne, czy jeszcze coś innego?
Tchibo powstało w Monachium w 1949 roku. Dallmayr też powstało w Monachium, tyle, że w 1870. Jacobs w 1895. A po drodze była wojna.
Ta obecność niemiecka w polskim handlu detalicznym jest wszechobecna i się pogłębia.
Jeszcze nie tak dawno „apką” (ach ten język) telefoniczną można było sprawdzić obecność polskich produktów na półkach. Biedronki i Lidle obeszły to wprowadzając tzw. kod wewnętrzny, który nie ujawnia miejsca produkcji.
Niemcy są jeszcze lepsi. Zakładają w Polsce firmy, które identyfikują się jako polskie, ale zyski i tak idą gdzie trzeba. Towary mają polskie nazwy i etykiety.
To zresztą nawet kontrastuje pozytywnie z dużym procentem towarów z nazwami, metkami, głównie angielskojęzycznymi. Sądzę, że spore ilości artykułów nie powinny być nawet dopuszczone na półki. Widać, że stosowne urzędy nie panują nad sytuacją, albo udają, że problemu nie ma, albo robią coś innego.

Polskie firmy i palarnie kawy istnieją, ale nie są tak dominujące, przynajmniej w sklepach, w których bywamy. Doszukałem się nawet jednej, równie starej. Pluton, rok założenia 1882, ale nigdzie nie widziałem tej kawy na półkach.
Lokalny wyjątek to Mocate. To akronimem trzech słów: MOkrysz-KAzimierz-TEresa.
W 1900 członkowie rodziny Mokryszów z miejscowości Dobra na terenie Czech stali się właścicielami sklepu kolonialnego. Obecnie firma działa w kilku krajach a w Polsce ma zakłady w Żorach i Ustroniu Śląskim.

•••
Budzę się koło siódmej. Nic nadzwyczajnego, ale w powietrzu unosi się zapach jakby spalenizny. Już sporo lat temu oglądałem film fabularny traktujący o wyleczeniu z choroby nowotworowej (Niestety, nie pamiętam tytułu), i była tam scena, w której chory wyczuwał zapach spalenizny.
Biegnę do kuchni. Może jestem jednak uratowany, przynajmniej na razie. W garnku zwęglone resztki jarzyn i kurczaka. To był rosół, który wolno gotował się całe popołudnie i wieczór, a potem przez całą noc. Garnek udało się odratować.
•••
Właśnie przyszła paczuszka od Sebastiana. To witaminy zamówione przez Panią Basię. Cło za te witaminy to 77 zł. Pani Basia dzwoni do Urzędu Celnego w Zabrzu. Wyjaśnienie jest bardzo rzeczowe; płaci się 23% cła od całości, jeśli wartość zadeklarowana wynosi powyżej 45 Euro. Sebastian zadeklarował według tego co zapłacił. Warto wiedzieć.
•••
Hieny internetowe podsyłajł mi różne reklamy. Oni już wiedzą, że mogę startować w konkurencjach dla dziadków i chyba dlatego ciągle pokazują mi się aparaty słuchowe?
Leci to różnie, czasami są pierścionki, czasami stroje kąpielowe – damskie albo letnie sukienki.
Z pierścionkami też nie są za dobrze poinformowani, bo Pani Basia, choć ma odrestaurowany oryginalny pierścioneczek zaręczynowy, to nie wiedzieć dlaczego, woli nosić biżuterię w wykonaniu własnego syna. Taka ma wygrawerowane od środka „Atelier Dacko”, aby nikt nie miał wątpliwości kto ją zrobił.
Jeśli chodzi o stroje kąpielowe, to wolałbym bez. Koło Salou jest pięknie położona plaża dla tych co ich nie stać na strój, ale to dużo za daleko na piechotę. Może dojechalibyśmy rowerami, lecz pod koniec jest bardzo pod górkę i zachodzi obawa, że moglibyśmy wyzionąć ducha jeszcze przed zdjęciem majtek.
Co bardziej radykalne panienki nie są aż tak zasadnicze i robią sobie plażę dla nudystek niedaleko od nas, trzy metry od deptaka. Musiałbym wpierw poćwiczyć tarkę, lecz tymczasem, na polskiej diecie, oddalam się od ideału. Pani Basią nazywa to ciążą spożywczą, albo bojlerem.
Jeśli chodzi o sukienki letnie to zupełnie im się myli, przynajmniej na razie.
No i niedojdy od reklam, jeszcze nie wiedzą, że dwa dni temu byliśmy u dealera Mazdy.
Co prawda niczego nie kupiliśmy, ale model CX-30, w ciemno czerwonym kolorze był tak samo kuszący jak jabłko w raju.
•••
Dziennikarze z upodobaniem filmują Bidena wchodzącego po schodach do samolotu prezydenckiego. Ponoć te obecne, to skrócona wersja, o mniejszej ilości stopni. Takie wejście do samolotu to uproszczona wersja sprawdzianu fizycznego, no i Biden znowu się potknął. Ciekawe, czy w basemencie Białego Domu, ma wersję treningową? A z drugiej strony, gdybym wbiegał po tych schodkach, na oczach kilkudziesięciu milionów, z gałami wbitymi w ekran, to też bym się potknął. No, ale może dlatego nie startuję na prezydenta. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie ma konkurencji wbiegania po schodkach do „Air Force One” w czasie debat prezydenckich? To mogłoby krańcowo zmienić wyniki.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Druga rocznica protestu kanadyjskich „trakowców”.
Kanadyjski zryw to i ewenement, i powód do dumy. Zwykli ludzie zaskoczyli łajdaków. Poza tym, okazało się, że rozbrojony naród w dalszym ciągu ma w ręku coś w rodzaju pojazdu opancerzonego. Nie strzela, ale może zablokować przestrzeń i nie da się go łatwo usunąć. Minęły dwa lata i wiemy, że ludzie o tym dalej pamiętają. Około 1000 osób zamanifestowało pamięć o tamtym wydarzeniu. W Ottawie mała mobilizacja sił, tak na wszelki wypadek.

Jakiś rok temu napisałem wiersz:

Zbyt duży plac przed budynkiem Parlamentu,
Ulice za szerokie – niepotrzebnie!

Wymknęły się z przez tylne drzwi w zamęcie
Serca nieważne, ale wielkie.

Zabrano im karabin i pistolet; bezbronni
Przyjechali pod fortecę.

Przyjdą po nich nad ranem z oliwną latarnią
Zakuci w zbroję najnowszej prawdy.

Ktoś tam dobędzie miecza i może nawet utnie ucho Malchosowi,
ale Ty przestrzeżesz przed użyciem siły,
Chociaż sługa kapłana uderzył Cię w twarz.

I znowu zadasz tamto pytanie;
„Jeśli źle powiedziałem,
udowodnij, co było złego,
a jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”

Daleko mi do profetycznych zdolności, ale właśnie niedawno Pani Basia wyczytała, że rozważane są plany rozszerzenia terenu obecnie znanego jako „Parliament Hill” na sąsiednie ulice. Tyle.
Czy w Polsce mamy obecnie kogoś jak Tamara Lich? Nikłej postury, ale wielka sercem.
Mieliśmy okazję spotkać Tamarę przy okazji promocji jej książki.
Proces sądowy Tamary zaczął się 5 września 2023 i miał trwać kilka tygodni, ale wcale nie ma zamiaru się skończyć. Jak wyczerpią się fundusze to będzie po procesie, i może o to chodzi, ale mam nadzieję, że ludzie będą hojni – proces Tamary opłacany jest ze składek prywatnych. Oskarżyciele nie martwią się o pieniądze. Ich pensje opłacane są z naszych podatków. Jak trzeba będzie to je podniosą.
Tu chcę przypomnieć o wielkim Polaku i wielkim kapłanie, księdzu Jerzym Popiełuszko. Nie dane mu było nawet w pełni rozwinąć skrzydeł. Będąc jeszcze w styczniu w na Jasnej Górze, widzieliśmy jego pomnik, który stoi u stóp klasztornego wzgórza. Postać księdza jest z brązu, ale nie widać rąk. Są spętane powrozem na plecach.
U podstawy pomnika umieszczono napis „Aby zwyciężać zło dobrem, trzeba zachować wierność prawdzie”. To słowa księdza Jerzego wypowiedziane kilka godzin przed męczeńską śmiercią, w czasie modlitwy różańcowej w Bydgoszczy 19-go października 1984 roku, jako część trzeciej Tajemnicy Bolesnej.
Ksiądz Jerzy dodał wtedy jeszcze: „Prawda jest bardzo delikatną właściwością naszego rozumu. Dążenie do prawdy wszczepił w człowieka Pan Bóg. Stąd w człowieku jest naturalne dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa. Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje – prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Wielkość Prawdy przeraża i demaskuje kłamstwa ludzi małych, zalęknionych. Od wieków trwa nieprzerwanie walka z prawdą. Prawda jest jednak nieśmiertelna…”

Jesteśmy czterdzieści lat później. Walka o prawdę, albo raczej walka z prawdą trwa i wydaje się, że nasza sytuacja jest o wiele gorsza niż wtedy. Wówczas żyliśmy i oddychaliśmy nadzieją i solidarnością. Czym żyjemy teraz? Wtedy sprawa solidarności była bliska każdemu Polakowi. Teraz, gdy prawda i wolność wydają się być nam definitywnie odbierane, większości wydaje się to być obojętne?

Sobota, niedziela. Maraton rycerski w Parafii. Jesteśmy na wszystkich 9-ciu mszach. Brat Jacek – z małżonką Małgosią przyjechali aż z Nowego Sącza – wygłasza świetnie przygotowane słowa zachęty do wstąpienia do zakonu rycerzy JPII-go. Proboszcz Rafał Bytner, OMI mocno wspiera nasz apel i w niedzielny wieczór mamy 36-ciu potencjalnych kandydatów.
Do pomocy są też Bracia z kilku innych parafii w Diecezji Katowickiej.
W czasie, gdy Bracia są na kolejnych mszach, panie pod wodzą Pani Basi przygotowują u nas wspólny obiad. Miejsca przy stole starczy. Pani Stenia dodaje, od serca, ciasto.

Prezydent Duda został po wyborach samotnie na szachownicy. Analogia do figury króla pasuje całkiem nieźle, głównie ze względu na ograniczone ruchy.
Oto wersja szachowa ostatnich poczynań na najwyższych szczeblach polskiej władzy:
Tusk posłał laufra pod Telewizja. Duda zagrał koniem i pozbawił telewizję budżetu. Ale Tusk zagrał królówką i strącił TV z planszy. W przypadku aborcji, król zrobił roszadę i schował się za wieżę. Na razie ma chwilę spokoju, ale to nie potrwa długo, bo mogą tą wieżę łatwo zbić, a w kolejce są następne kontrowersyjne ustawy i w końcu będzie szach i mat. Może warto ponownie obejrzeć Gambit Królowej, bo oni tam operują pewnymi standardami, które, być może, nie są aż tak abstrakcyjne jak mogłoby się wydawać. Poza tym, cały czas Machiavelli i Sztuka Wojny. Gracze, którzy nie mają tego w małym palcu, nie powinni nawet wychodzić na szachownicę. Samobójstwo.

Wracamy na piechotę z centrum handlowego Silesia.
Pani Basia taszczy na ramieniu krzesło aluminiowe na balkon, ja torbę z zakupami z Kauflandu. Częściowo rozgrzeszone, bo noże, patelnia i komplet do przypraw na przecenie od Gerlacha, więc choć część zysku zostanie w Polsce. Trochę mnie Gerlach martwi, bo zamknął niedawno dwa sklepy firmowe w centrum Katowic i nie wiem czy to czysty przypadek, czy nieudolny marketing, czy jeszcze coś innego? No i tutaj wyroby tej firmy są na masowej wyprzedaży.
Wyszliśmy, jak zwykle, tylko na pocztę i na spacer; więc bez wózka na zakupy. Ale Pani Basia nagle przypomniała sobie o przecenie na jedwabne części garderoby w jednym ze sklepów w centrum. No i robimy kilometry, i to na piechotę. Jak już wydajemy forsę to warto, aby przynajmniej licznik kilometrów się kręcił.
Pani Basia poszukuje też lekkich butów, które pełniłyby funkcję sportową, będąc równocześnie eleganckie. Firma Ecco to z pewnością wysokiej klasy marka, ale jak tu wydać 816 zł na trampki?
Jedwabie, po cenach przystępnych niestety się wyprzedały. Skończyło się na trampkach za pięć złotych z Kauflandu, ale za to wesołych, bo granatowych w białe paski.