Niemcy, chcą wprowadzić etapami obowiązkowy rok służby , ale z możliwością odsłużenia swej powinności względem kraju w ramach tzw. „roku socjalnego”. Oznaczać to będzie, że każdy obywatel, po przejściu badań lekarskich, niekoniecznie od razu pójdzie do wojska, ale będzie mógł skorzystać z służby zastępczej, także potrzebnej krajowi. To zaś, jak wiele osób bezpośrednio zasili szeregi Bundeswehry, zależeć będzie od corocznego zapotrzebowania armii oraz wyników testów, podczas których obywatele mieliby być pytani o „motywację i chęć służby”.
W ocenie generała Waldemara Skrzypczaka demografia nie pozwoli Europie na to, by dłużej opierać się na ochotnikach. -Widać wyraźnie, że wszyscy w Europie szukają rozwiązania problemu poboru. A największym problemem jest niski poziom akceptacji tego zjawiska. Po drugie, wszyscy mają świadomość tego, że zagrożenie wojną jest i w związku z tym pobór w takiej, czy innej formie będzie musiał być. I Niemcy, pragmatycy, pokazują, że szukać trzeba innych rozwiązań. Jak widać, nie stawiają tylko na ochotników, bo zobaczyli, że to się nie sprawdza – mówi Gazecie Prawnej generał Skrzypczak.
Widząc problemy ze skompletowaniem, zapowiadanej przez polskich polityków 300-tysięcznej armii, polscy wojskowi nie mają złudzeń, że w Polsce również trzeba będzie przywrócić jakąś formę obowiązkowej służby wojskowej
Trzeba działać w sposób inteligentny, aby ludzi nie straszyć, ale zachęcać – mówi z kolei generał Polko były szef GROMu
Polscy politycy na razie unikają rozmów na temat ewentualnego przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej, nawet w jakiejś zmienionej i bardziej atrakcyjnej formie.
– W Norwegii zwiększają pobór, w Danii też, i oni nas wyprzedzają. Można powiedzieć, że oni mają bardziej racjonalnych polityków, choć są dalej od frontu niż Polska – stwierdza gen. Skrzypczak.