Powyższe to tłumaczenie jest wzięte z tytułu felietonu Conrada Black w National Post 4 maja, 2024.
Trudeau owns us all an apology
The prime minister led the nation in an almost medieval circular mass pilgrimage in self-flagellation / Premier poprowadził naród w niemal średniowieczną okrężną masową  pielgrzymkę w ramach samobiczowania
W tym tygodniu piszę o prawdzie, i stojącym przed tą prawdą blokiem medialnego kłamstwa. Niestety coraz częściej jesteśmy spychani w kierunku cynicznych i brutalnych reżimów, gdzie liczą się wyłącznie „technologie” i modne ‘izmy’ takie jak wokizm, czy manipulowanie społeczeństwem, gdzie prawda nie ma żadnego znaczenia.
Sami musimy odnajdywać tych, którzy nam pomagają w ujawnieniu prawdy.
Tym razem o upadek naszego wspaniałego kraju chodzi, i tym razem o Kanadzie mówię. I tak jak nauczyłam się podpierania swoich opinii autorytetami, tak i tym razem się podeprę, żeby mi nikt nie zarzucił, że sobie coś tam wymyślam i uzurpuję zupełnie bezpodstawnie. A wiadomo: takim etnikom jak my, to sobie nic wymyślać nie wolno, tylko posługiwać i wykonywać.
Nauczyłam się tego podpierania przy okazji opisywania tego co się dzieje dookoła na wyższym stopniu niż poranna kawa ogólności – czyli ogólnie ujmując w polityce. Nagle wszelkie wypowiedzi dotyczące Izraela czy Żydów są oflagowane jako antysemickie. To czy są one negatywne, czy o neutralnej barwie nie ma znaczenia. Nie wolno i koniec. Chyba że… Podeprę się jakimś dobrze rozpoznawalnym autorytetem, najlepiej żydowskim. Moim ulubionym jest na przykład John Mearsheimer (autor książki – wspólnie ze Stephenem Walt z 2007 ‘The Israel Lobby and U.S. Foreign Policy/Izraelskie lobby a polityka zagraniczna USA). Jest on niewątpliwym autorytetem i znawcą (profesor uniwersytetu w Chicago)  w ocenie polityki Izraela i jego wpływów, szczególnie żydowskich w polityce amerykańskiej, a tym samym światowej. Sam jest pochodzenia żydowskiego, więc trudno mu wymierzać karę za szerzenie antysemityzmu, choć i takie próby były podejmowane, szczególnie przez lewicowe środowiska akademickie.
Jak się tak dobrze człowiek okopie to przestaną się czepiać i banować. Tak. Niestety wiem. Zdaję sobie sprawę, że już mi zamknęli usteczka (bo przecież jako życzliwa starsza pani  dobrze wszystkim życząca, nie noszę w sobie jadu do bliźnich), ale już mnie zastraszyli, bo piszę (a także wypowiadam się) zalękniona i przez to ostrożniejsza.
To zmienia energię mojego pisania, a entuzjazm z niego płynący jest zredukowany. To przekłada się na słabą czytelność i brak autentycznej iskry w moim pisaniu. Powstaje takie ostrożne bla, bla, bla.
To chodzi o to aby język giętki powiedział wszystko co pomyśli głowa, jak pisał mój ulubiony wieszcz Juliusz Słowacki. Głowa pomyśli, ale strach zmodyfikuje język giętki szukając podparcia autorytetem.
Tym razem podeprę się moim ulubionym autorem i autorytetem w sprawach kanadyjskich Conradem Black. Wydawcą i felietonistą dziennika National Post a zarazem wydawcę tego dziennika poprzez korporację Post Media, której jest fundatorem.
O jego bogatym i burzliwy życiorysie napiszę kiedy indziej, także o roli jaką odgrywa w kanadyjskim życiu. Tym razem nawiązuję do felietonu Conrada Blacka zamieszczonego w National Post z dnia 4 maja, br, pod tytułem ‘Trudeau owes us all an apology/Trudeau jest nam wszystkim winien przeprosiny. A felieton jest o czymś na co akurat my Polonia zwróciliśmy uwagę, bo było o tym i w Gońcu (od Naczelnego) jak i w naszych prywatnych rozmowach. Także w niektórych mediach polonijnych, ale jak zwykle nie we wszystkich – bo nie wszystkie widać są zorientowane na prawdę. Jest taki znakomity film zrealizowany przez IPN ‘Czarny sufit’ o Józefie Mackiewiczu i konieczności bronienia prawdy. Czarny sufit tak naprawdę jest biały, ale komuniści wparli wszystkim, że jest czarny, i historia poszła w świat, a ludzie uwierzyli: ze strachu, z przekonania propagandy, z głupoty? Tak i teraz.
Conrad Black odsłania jak propaganda kanadyjskich mediów i decydentów spowodowała ogólnoświatową histerię o nieoznakowanych grobach (dziesiątkach, setkach, a nawet tysiącach) dzieci First Nations in Canada przy residential schools. Dla przypomnienia: residential schools były do lat 70-tych zeszłego wieku ośrodkami z internatem dla dzieci Pierwszych Nations w Kanadzie. Były one sponsorowane przez państwo, a prowadzone przez kościoły zarówno katolickie jak i protestanckie. Ich celem była edukacja. Większość dzisiejszych ‘native elites’ to wychowankowie takich szkół z internatem (residential schools). Po latach pomówień okazało  się, że nie znaleziono żadnych nieoznakowanych grobów i nie było dzieci zaginionych. Dzieci z residential schools mogły utrzymywać kontakt ze swoją rodziną i kulturą. Celem szkół była asymilacja i edukacja, aby nauczyły się funkcjonować samodzielnie.
W grudniu 2023 ukazała się książka ‘Grave Error’, autorów C.P. Champion i Toma Flanagana o tym jak media kanadyjskie wprowadzały nas w błąd przekonując, że niezidentyfikowane groby dzieci znajdują się przy szkołach z internatem dla dzieci Pierwszych Narodów. Te same media (z nielicznymi wyjątkami) zamilkły kiedy prawda wyszła na jaw: nie ma żadnych grobów, jak i nie ma dzieci, które ‘zniknęły’.  Przedmowę do książki napisał Conrad Black. Książka została wydana przez witrynę True North i Dorchester Books (ISBN 9798867599317) Rada Miejska w Quesnel, Kolumbia Brytyjska, jednogłośnie potępiła książkę Grave Error (Poważny błąd), ponieważ książka nie zgadzała się z zarzutem kulturowego ludobójstwa.
Chodziło o asymilację, a nie ludobójstwo. Rdzennym dzieciom z residential schools nie zabraniano identyfikowania się ze swoją kulturą i językiem. Książka jest bestsellerem na witrynie amazon. Nie ma jej niestety w Toronto Public Library. Nie ma jej w sieci księgarni Chapters/Indigo. Książka jest napisana przez naukowe autorytety w dochodzeniu do prawdy i zaprzeczaniu kłamstwa. Książka przebija się jednak do świadomości Kanadyjczyków, pomimo systemowego oporu, aby o prawdzie nie mówić.  Skąd my to znamy?
Parlament kanadyjski nawoływał i przeznaczył pieniądze (27 milionów dolarów) aby zidentyfikować groby – okazało się, że grobów nie ma. Rząd kanadyjski skwapliwie przyjął (bez dochodzenia), że niezidentyfikowane groby dzieci Pierwszych Narodów (mówiono nawet o tysiącach) są moralnym obciążeniem rządu kanadyjskiego, i kościołów (katolickiego i protestanckiego) prowadzących te residential schools. Premier Justin Trudeau zarządził opuszczenie flag kanadyjskich do połowy masztów we wszystkich placówkach kanadyjskich na całym świecie,  przez pół roku. Takiego samobiczowania jeszcze nie było. Do tego doszła ‘cancel culture’ histeria i obwiniania Premiera Kanady Sir Johna MacDonalda (zmarł 1891), który zainicjował residential schools, ale również odegrał pierwszoplanową rolę w tworzeniu Kanady jako państwa i narodu. Jego pomniki burzono, instytucje i szkoły noszące jego nazwiska na gwałt zmieniano. Kiedy nie odkryto żadnych grobów, choć bardzo chciano je znaleźć – zapanowała  cisza. Oczywiście nikt nie skleił rozbitego pomnika Sir Johna MacDonalda, uważanego za ojca Kanady.
Ani rząd, ani premier Trudeau niczego nie wyjaśnił, nikogo nie przeprosił. Politycy (wybrani przez nas MP – members of parliament) także milczeli – a my im na to pozwoliliśmy. Specjalna komisja powołana w celu Reconciliation została po cichu rozwiązana. A my zostaliśmy nie tylko z olbrzymim rachunkiem do zapłacenia, ale z przyzwoleniem na manipulowanie prawdą – byle uciszyć rozwrzeszczanych.  Nikt z tego nie wyciągnął żadnej nauki? Widać nie, bo w Toronto centralny plac jest w trakcie zmiany nazwy z placu Dundas & Yonge na Sankofa.
What the hell is Sankofa? Co to do diabła znaczy to słowo? Pomyślicie, że jakaś nazwa związana z historią Toronto, albo słowo z jednego języków pierwszych ludzi zamieszkiwanych ten teren, np Cree, Ojibway, Huron? Nie. To jest jakiś termin obcy i tyle. I co na to nasz torontoński burmistrz Oliwia Chow? A co nasi radni miejscy? Nic. Były protesty, tysiące podpisów – i nic. Oni rządzą, i robią co chcą.

A naszym obowiązkiem jest protestować i pytać wybranych przez nas radnych. Tylko. Tylko tego nie robimy.
A jesteśmy od tego, aby nie dać sobie mydlić oczu, i nie nazywać sufitu czarnym jeśli jest biały. I także, jeśli się popełni pomyłkę, to trzeba za nią przeprosić. Proste? Widać nie dla wszystkich.

Alicja Farmus 
Toronto, 25 maja, 2024

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU