W moim małym ogródeczku co roku pojawia się coś nowego. Niestety, najczęściej chwasty, albo-chwasty, bo nie znam nazwy tych roślin, więc i nie znam ich zielarskiego zastosowania.  Czasem uda mi się te chwasty  jakoś zidentyfikować, ale najczęściej to one identyfikują mnie jako kiepskiego ogrodnika, któremu można robić na złość i rosnąć, i wyrastać ze zdwojoną siłą, szczególnie po ich wyrwaniu. A jak już deszcze popada! To można tylko usiąść w kącie ogrodu i płakać z wściekłości, bo wszystko trzeba zaczynać od nowa. Jest taki chwast, którego nie mogłam się od lat pozbyć. Ma jakieś takie podziemne białe kłącza pozawiązywane w węzły. I nawet jak się usunie część nadziemną wraz z tym co się da z korzeni, to ten chwast odrasta jakby na złość z jeszcze większą mocą. Nie tylko na złość mi robi, ale wręcz pała do mnie nienawiścią. Szczególnie po deszczu, bo odrasta wtedy z taką siłą, że aż miło patrzeć na morze świeżutkiej, błyszczącej, jaskrawej zieleni. Niestety, ten chwast zarasta i zadusza wszystko inne. Ze szczególną zaciętością atakuje rośliny posadzone i zakupione u ogrodnika. To walka syzyfowa: jak jeden róg wyczyszczę z tego chwastu, to drugi zarasta. I tak na abarot. Na całe nieszczęście, wywiozłam ten chwast, bo taki urodziwy, na wieś, i do córki, i do kuzynki. O innych to nawet nie chcę pamiętać! No i pytają co z tym cholerstwem zrobić co im dałam, a  rozrasta się jak szalone. Udaję, że tych pytań nie słyszę.
W końcu miałam dość tej męki. Doszłam do wniosku, że przecież nie tylko ja mam ten problem i przede mną byli inni. I może ktoś już znalazł sposób na to chwaścisko?
Zaczęłam od próby zidentyfikowania tego delikwenta. Moja córka mi w tym pomogła i za sprawą aplikacji na komórce zidentyfikowała tę roślinę jako ‘bishop goutweed’, albo ‘ground elder’. Ale podała mi także nazwę łacińską ‘aegopodium podagraria’. Po nitce do kłębka doszłam do tego, że ten chwast po polsku nazywa się podagrycznik. Tak, tak – i angielska nazwa, i łacińska, i polska wskazują,  że ta roślina to ziele stosowane w podagrze (po angielsku ‘gaut’). Dodatkowo jest to ziele stosowane na choroby nerek, szczególnie te związane z pęcherzem. Kiedyś była to roślina uprawiana ze względu na swoje właściwości lecznicze. Była dodawana do zup, sałatek, wszelkiego rodzaju potraw.
Jak ją rozpoznać? Jest to roślina bardzo charakterystyczna, bo jej łodygi są trójkątne. Łatwa do zidentyfikowania, właśnie przez tę łodygę. W środku lata kwitnie wytwarzając baldachim białych kwiatów, które sięgają około pół metra. Ale jak mi te zastosowania zielarskie mogą  pomóc, i to że wiem, jaka to jest wspaniała i lecznicza roślina, i jak się nazywa, jeśli dalej zarasta mi ogród, bo jest uciążliwą rośliną inwazyjną?
No nic, trzeba zakasać rękawy i do roboty! Tylko teraz zbieram liście i suszę na zimę, a w międzyczasie całą rodzinę i znajomych obdarowywuję wiązkami rośliny cudu, szczególnie na stawy i nerki. I działa. Wiele osób już to potwierdziło. Sztywność i obrzęk stawów zelżał, a nerki działają lepiej. Polecam podagrycznik – bo to nie tylko chwast inwazyjny, ale przede wszystkim lecznicze ziele.

Michalinka, Toronto, 19 lipca, 2024

 

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU