Jaki jest najwyższy stopień stopniowania przymiotnika mały? Mały, mniejszy i najmniejszy? A jaki jest najwyższy stopień stopniowania przymiotnika wielki? Wielki, większy, i największy. A duży w połączeniu z małym? Duży, mniejszy, najmniejszy?
A jak wyrazić precyzyjnie jeśli coś co przedstawiane jest jako duże, po bliższym przyjrzeniu okazuje się mniejsze, niż zapowiadane, a w rzeczywistości jeszcze mniejsze, czyli najmniejsze?

To tak jak z naszymi intencjami, tego co zrobimy w danym dniu. Z rana plan jest duży, i na przykład obejmuje 10 czynności do wykonania. Tak koło lunchu na liście mamy już mniej rzeczy do wykonania, bynajmniej nie dlatego, że kilka już zrobiliśmy, ale dlatego, że już minęło pół dnia, a my jeszcze nie wykonaliśmy niczego z listy. Tak pod wieczór, kiedy już padamy z nóg ze zmęczenia, patrzymy na listę, i ją redukujemy do rzeczy jednej, żeby się dobrze czuć.

To nie tylko jest tak z nami, i z naszą listą rzeczy do wykonania. Częste dłuższe wykonanie różnych projektów jest na to narażone. I dlatego projekty często przekraczają harmonogram i założony budżet.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

I tak jest nie tylko w naszym życiu, ale często zasada ta (celowo) jest przenoszona na reklamy i marketing kuszące nas czymś co nie jest do końca prawdziwe. Chodzi o to, aby nas przekonać, żeby wysupłać nasze grosiki z kieszeni, niekoniecznie na to co jest, ale na nasze wyobrażenie o tym.

Ostatnio byłam w costco, i ciocia poprosiła mnie, żeby jej kupić krem, który akurat jest na promocji. No to i kupiłam. I zawiozłam. Bo każdy dzień na liście rzeczy do zrobienia (takie ‘to do’) powinien mieć dobry uczynek.

Jak powiedziałam, życzenie na zakup kremu po cenie promocyjnej spełniłam. Po przekazaniu zakupu zaczęły się schody. Bo tak. Promocja była na dwa kremy. I faktycznie ładne, dość duże jak na kremy do twarzy. Ucieszona ciocia przy mnie rozpakowała pudełko. Faktycznie w środku były dwa inne pudełka z kremami. Więc to, że dwa to była prawda. Natomiast, w każde z dwóch pudełek kremu, zawierało mniejszy niż kartonik (tak na oko połowa kartoniku) słoiczek.

Wszystko było ładne i precyzyjnie opakowane. Dla nie przywiązującego do szczegółów oka, nic by w tym fakcie zdrożnego nie było. Ale nie dla mnie, wytrawnej detektywyni.
Nie wyrzucaj jeszcze opakowań – poprosiłam ciocię – tylko postaw wszystko obok siebie.
I powstało: duże, mniejsze i najmniejsze.

Duży był oryginalny karton, kuszący zawartością aż dwóch słoiczków, potem po rozpakowaniu dużego kartonu, były dwa mniejsze pudełeczka w miarę dużych rozmiarów, a te z kolei zawierały mały słoiczek, tego za co zapłaciłam. Czy coś jest w tym złego? Tak, ogromne marnotrawstwo materiału. Zapewne też same małe słoiczki by się tak dobrze nie sprzedały, nawet po cenie promocyjnej. Więc uważajcie co kupujecie, a tak naprawdę za co płacicie.

A ciocia jak zwykle nie miała pieniędzy przy sobie, a ja jak zwykle zapomnę o tej sumie w nawale rzeczy do zrobienia.

Michalinka, Toronto, 28 lipca, 2024