No to się doczekaliśmy. Po wulgarnym widowisku na rozpoczęciu Olimpiady w Paryżu, organizatorzy przeprosili. Tylko nie wiadomo kogo i za co.
Letnie Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024 formalnie rozpoczęły się w piątek 26 lipca o godz. 19:30.

Otwarcie Igrzysk Olimpijskich jest transmitowane na cały świat i oglądane przez miliardy mieszkańców naszego ziemskiego globu. Każde z państw goszczących igrzyska stara się, szczególnie w dniu otwarcia, zaprezentować wszystko co najlepsze. To taka wizytówka na świat. Pamiętam otwarcie w roku 2012 w Londynie, kiedy to komik Rowan Atkinson, popularnie znany jako mr. Bean (pan Fasolka w Polsce), grał na instrumencie podczas wykonywania świetnego utworu z filmu Chariots of Fire (Rydwany ognia) poświęconemu Ericowi Liddellowi, który biegał jak ‘rydwany ognia’ na olimpiadzie w roku 1924. Nomen omen, olimpiada w roku 1924 miała miejsce w Paryżu.

To przecież temu (albo raczej tym), którzy taki przekaz na otwarcie Olimpiady w Paryżu zamówili, zapłacili za niego i go zaakceptowali i o to chodziło. O zbulwersowanie (a zarazem zniesmaczenie) całego świata. Protesty posypały się wzdłuż i wszerz. Nawet świat islamski się oburzył, bo Jezus jest w islamie uznawany jako prorok zapowiadający nadejścia Mahometa.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Mało było pochwał z ceremonii otwarcia, no bo co i tutaj chwalić? Parodia Ostatniej Wieczerzy Jezusa w wykonaniu dziwaków (raczej nie artystów) – to miało być dzieło artystyczne, którym się chwali Francja?

A blady koń jeźdźca Apokalipsy (św. Jana) galopujący nad Sekwaną zapowiada co? Zapewne rzeź tych co się na takiej sztuce jak ta pokazana w Paryżu nie znają?
No i przeproszono. Tylko tak na niby, tylko tak byle jak.

Organizatorzy Igrzysk Olimpijskich w Paryżu przeprosili dwa dni po ceremonii otwarcia, 28 lipca, za włączenie kontrowersyjnej sceny parodiującej Ostatnią Wieczerzę Jezusa do ceremonii.

„Oczywiście nie mieliśmy zamiaru lekceważyć żadnej grupy religijnej. Ceremonia otwarcia miała na celu promowanie tolerancji w społeczeństwie. Jeśli ludzie poczuli się urażeni, jest nam oczywiście bardzo przykro” – powiedziała na konferencji prasowej dyrektor ds. komunikacji Komitetu Olimpijskiego Ann Deschamps. „Wręcz przeciwnie, myślę, że Thomas Jolly (dyrektor artystyczny) naprawdę starał się uczcić tolerancję społeczeństwa” – dodała. Notabene dyrektor artystyczny Thomas Jolly (42) jest homoseksualistą pochodzenia żydowskiego. Podejrzewam, że jest dość mało tolerancyjny na przykład w stosunku do mnie, bo jestem oporna tak jak chłopi z Wandei. Acha, i jestem z tego dumna, i nie mam zamiaru tego zmienić.

Sorry, ale to co otrzymaliśmy to nie są przeprosiny. Przeprasza się za to co się zrobiło nie tak. Celowo, albo niechcący. Tutaj jest tej pani w imieniu Komitetu Olimpijskiego przykro, nie za to co wystawili, nie za to że obrazili (podejrzewam, że celowo), tylko ‘jeśli ludzie poczuli się obrażeni’ – czyli: nie myśmy ich (celowo) obrazili, tylko ci ludzie – tacy jak ja i miliony innych – poczuło się urażonych – i za tych ludzi jest im przykro. Jest im przykro nie za to co zrobili, tylko za to, że ci (zapewne głupi i prymitywni ludzie, najczęściej katolicy) ludzie poczuli się obrażeni. A powinni co? Cieszyć się z bardzo miernego i kiczowatego występu, który na dodatek wyszydza ich religię i wartości?

To nieprawda również, że to nie o parodię Ostatniej Wieczerzy chodziło. Chodziło, chodziło właśnie o to, bo tak ta scena była zatytułowana w programie. To chodziło o moment ustanowienia Eucharystii w Wieczerniku podczas Ostatniej Wieczerzy. Więc jeśli nie były to przeprosiny, to co? Jeszcze jedno szydzenie z maluczkich.

Podam bardziej prosty przykład jak to jest z tymi przeprosinami. Kiedyś jedna organizacyjna pani chciała mnie obrazić i w e-mailu zaraz na początku na czerwono i chamsko napisała coś do mnie – i o mnie. Nie chce mi się powtarzać, bo to takie prymitywne, że aż nie do wiary. Ale… Ponieważ był to email organizacyjny, nie mogłam tego tak zostawić, bo to by znaczyło, że pozwalam sobie na takie traktowanie. Poprosiłam ją, żeby mnie przeprosiła, i usunęła ten tekst. A ta nie, i nie, i że jestem przewrażliwiona. No to zwróciłam się do władz wyższych, z zagrożeniem, że jeśli nie wpłyną na tę panią żeby mnie przeprosiła, to skieruję sprawę do sądu koleżeńskiego z powiadomieniem mediów. Poskutkowało, ale tak jak na tegorocznej Olimpiadzie. Pani przeprosiła mnie za wszystko co chcę. Tylko ona nie obraziła mnie wszystkim, tylko tym jednym zdaniem (na czerwono) na początku e-maila. W naszej religii nie spowiadamy się ogólnie, tylko z konkretnych grzechów. Poskutkowało. Przeprosiła mnie, za to co napisała. Choć próbowała się usprawiedliwić, że ją sprowokowałam. Sprowokowałam do czego? Obrażania mnie w chamski sposób? To ona była właścicielką tego chamskiego obrażania, i za to właśnie powinna mnie przeprosić.

Podobnie jest i z tymi przeprosinami z Komitetu Olimpijskiego w Paryżu. Jest im przykro, nie za to co z premedytacją zrobili, ale za to że niektórzy czuli się obrażeni. A powinni ich wyuzdanie podziwiać?

Jak już mam głos, to muszę dodać, że najgorszy w tej scenie był opasły niebieski (nagi), no prawie nagi, bo miał  kwiatki na swoim przyrodzeniu facet. Miał on być greckim bogiem Dionizosem, podanym na tacy – do skonsumowania? Nie wiedziałam, że Dionizos był niebieski. A już zupełnym szokiem, aktem kryminalnym, było pokazywanie za stołem dziewczynki (10 lat?), za którą krążyli jacyś zboczeńcy. Jednemu to nawet getry się popruły w kroku i wylazła na wierzch część przyrodzenia. Wątpię czy przypadkowo. I to miała być sztuka? I to powinno mnie zachwycać?

I jeszcze jedno, z reguły takie otwarcie olimpiady letniej jest związane z emanacją witalności, radości, dumy, nadziei, i ze strony sportowców, i ze strony organizatorów. W duchu dobrego i sprawiedliwego sportowego współzawodnictwa wszyscy chcą się pokazać z jak najlepszej strony. Cóż jest w tym zdrożnego?
Otwarcie Olimpiady w Paryżu nie tchnęło żadną radością, a jedynie żenadą. A organizatorzy, za którymi ktoś przecież stoi, ktoś to zamówił, za to zapłacił, zaaprobował, śmieją się z nas jeszcze raz. Przepraszamy, ale nie za to co zrobiliśmy, ale za to, żeście się obrazili, bo my nie chcieliśmy nikogo obrazić! Nie? Przecież zrobiono to celowo, żeby nas bezkarnie ośmieszyć. I zamiast radości ze sceny spoglądały na nas bezczelne oczy jakichś dziwolągów. To iście dziwne widowisko przejdzie niestety do historii upadku nie tylko Francji.

A jeśli się komuś nowo-rewolucyjny Paryż nie podoba, to… utniemy mu głowę. Po to była pokazana ostatnia cesarzowa Maria Antonina zgilotynowana przez francuską rewolucję, ze swoją odciętą głową tryskającą na wszystkie strony krwią i trzymaną przez cesarzową w swoich dłoniach. Takie przesłanie: jak nie przyklaśniecie, to was czeka gilotyna, tak jak wiernych broniących swojej wiary katolickiej w Wandei. Tolerancja tak, ale tylko w jedną stronę. A my wam pokażemy i tak, bo już jeździec Apokalipsy podąża w waszym kierunku.
Hola, hola, nie w naszym, tylko w waszym, kierunku, bo sami sobie podcięliście gałąź na której tak wygodnie wam się siedziało. To koniec samowolki obrażania.

Alicja Farmus
Toronto, 5 sierpnia, 2024