Z dnia na dzień wolność słowa staje się w naszym świecie towarem deficytowym. Władze kolejnych „demokratycznych państw Zachodu” i kolejne probolszewickie środowiska globalistyczne deklarują chęć penalizowania poglądów; coraz szerszy zakres opinii uznawany jest za „dezinformację”.
Sąd Najwyższy Kanady  klika dni temu odrzucił apelację Jordana Petersona, który na gruncie konstytucyjnym odwoływał się od nakazu poddania się szkoleniu reedukacyjnemu „na okoliczność” właściwego zachowania się w mediach społecznościowych.
Sprawa dotyczy kilku wypowiedzi Petersona na temat osób uczestniczących w tranzycji, i lekarzy dokonujących tej procedury, a także krytyki okładki magazynu Sport Illustrated z grubą babą i innych opinii wyrażanych w superpopularnych programach, w których bronił zdrowego rozsądku i przyzwoitości.
Skargi do „Izby Psychologów Ontario” złożone zostały przez osoby, które nie były pacjentami psychologa. Izba powołana jest do nadzorowania zawodu pod kątem odnoszenia się do pacjentów.
Peterson od dawna wchodzi jak drzazga za paznokcie lewakom tego świata. Ciętą ripostą i powołaniem się na rezultaty badań naukowych obala lewackie mity i mówi jak jest. Izba grozi mu odebraniem licencji, jeśli nie podda się reedukacji, za którą ma sam zapłacić i której sukces mam zostać określony przez wynajętych ekspertów.
Cała sprawa jest kuriozalna i chodzi w niej o coś więcej niż zdolność Petersona do wykonywania zawodu (którego i tak nie wykonuje) idzie o to, czy administracja jest uprawniona do kontrolowania wypowiedzi publicznych lekarzy, psychologów i innych profesjonalistów.
Decyzja Sądu Najwyższego świadczy o tym, że mamy do czynienia z całkowitą zdradą, porzuceniem tradycji liberalizmu i zasad określanych jako rule of law; mamy do czynienia z sądownictwem ukierunkowanym politycznie.
Peterson zapowiedział, że podda się szkoleniu, co samo w sobie może być interesujące i stanowić dobry temat na podcast. Nie zmienia to faktu, że tak, w Kanadzie jak i całym zachodnim świecie gasną wolności obywatelskie przybliżając nas do kontroli społecznej i zasad organizacji życia publicznego, jakie znamy z Chińskiej Republiki Ludowej.
O co więc mamy walczyć z „autokratycznymi” krajami BRICS, skoro u nas zaprowadza się podobny zamordyzm,   pod innymi auspicjami?
Dla nas ludzi z komunizmu, oczytanych w „drugim obiegu”, domyślających się co z danego tekstu usunęła cenzura (ówczesny „Tygodnik Powszechny” był jedną z oficjalnych publikacji zaznaczających ingerencje urzędu z Mysiej) wolność słowa jest wartością oczywistą. W zasadzie wszystko  było już przerabiane przez poprzednie totale.
Podobne odrzucenie wolności słowa, następuje we wszystkich krajach niegdyś „wolnego” Zachodu. Dzisiaj to samo dzieje się w Australii, to samo w Wielkiej Brytanii, czy w Unii Europejskiej. „Zamordyści” wszystkich krajów łączą się ponad granicami. Policja brytyjska ściga ludzi, którzy „w dobrej lub złej wierze” podawali dalej posty uznane za „dezinformację”. Oczywiście, podobnie jak dawniej w Związku Radzieckim, o tym, co jest dezinformacją, a co „najprawdziwszą prawdą” „decydujemy my”.
Wolność słowa, jest fundamentem debaty publicznej, a debata publiczna kamieniem węgielnym demokracji.
Jednak system demokratyczny w coraz bardziej otwarty sposób przekształca się w zoligarchizowany aparat rządzenia, w którym pod różnymi pozorami różnym grupom odmawia się możliwości wyrażenia poglądów, a za coraz więcej opinii wsadza się do więzienia.
Jordan Peterson, nie walczy o siebie, walczy o nas. Jemu nic nie grozi, licencja psychologa „nie jest mu do życia koniecznie potrzeba”.
Jak mówi znane powiedzenie, „oni nie idą po Petersona, idą po nas, Peterson tylko stoi im na drodze”. Ludzie tacy jak on ośmielają innych do mówienia prawdy i przeciwstawiania się resetowi zachodniego świata, gdzie część elit, podobnie jak tyle razy w przeszłości usiłuje wprowadzić totalny porządek, podejmując w tym celu działania rozbijające tradycję.
Tymczasem wielu z nas zamiast walczyć o wolność własnych dzieci usiłuje udawać, że nic się nie dzieje; co więcej wielu z nas daje się nabrać na argumenty nowych bolszewików, którzy z roku na rok dokręcają śrubę.
•••
Byłem wczoraj na grobie księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, człowieka prostych zasad, dla którego prawda była prawdą, a dobro dobrem, który walczył o prawdę o losach Polaków z Kresów, walczył o prawdę w polskim życiu politycznym, walczył o prawdę w polskim Kościele.
Pomimo tego, że – jak mówił Józef Mackiewicz – „tylko prawda jest ciekawa”, kłamstwo jest o wiele bardziej wygodne. Prezydent Duda napominał księdza, żeby „ważył słowa”, ergo nie mówił całej prawdy. W dzisiejszych czasach przytakiwanie kłamcom pozwala spokojnie żyć; kłamstwo zaczyna dotyka każdego z nas na co dzień. W szkole, pracy, coraz częściej musimy przytakiwać poglądom, których nie podzielamy, które uważamy za szkodliwe, nieprawdziwe. Coraz mniej szanuje się naszą wolność i wymaga składania wiernopoddańczych deklaracji kłamstwu. Buntujmy się przeciwko temu, bo bez prawdy nasze życie traci sens.

Andrzej Kumor