Premier Donald Tusk znowu znalazł temat zastępczy do swych realnych działań. Otóż ni to z gruszki ni z pietruszki polski premier wyskoczył jak Filip z konopi  z wiadomością, że planuje Igrzyska Olimpijskie w Polsce w 2040, lub 2044 roku. Sam zdziwiony i zaskoczony,  powiedziałem to znajomym. Już wiedzieli, lecz nie bardzo zdziwieni, bo już przyzwyczajeni do niepopularnych wypowiedzi Tuska, ale cóż śmiechu było co nie miara.  Przecież to właśnie sam Tusk, odkąd znowu zaczął rządzić, codziennie nam urządza igrzyska. Może nie na poziomie olimpijskim, ale choćby na poziomie występów polskiej reprezentacji na niedawno zakończonych igrzyskach olimpijskich w Paryżu.  Reprezentacji pod rządami ministra sportu i turystyki “fryzjera”, tego od “przycinania katolików”
Zbigniewa Nitrasa, która wróciła z igrzysk z miernymi wynikami.  Można by powiedzieć jaki minister taki sport. Tam brakowało pieniędzy na wszystko, jak mówią sami sportowcy, nawet stroje sportowe dostarczono im w ostatniej chwili przed startami. O tym, że część sportowców musiała sama sobie zafundować trening w ośrodkach sportowych, już nie wspomnę.

Jak to się więc ma do organizacji Olimpiady?!
Donald Tusk chyba nie zdaje sobie sprawy z różnicy między Igrzyskami Olimpijskimi, a tymi które on tak ochoczo organizuje teraz Polakom, bez żadnej odpowiedzialności i za pieniądze podatnika. Także nie zdaje sobie sprawy ze skali przedsięwzięcia, ilości środków własnych, funduszy, które trzeba wyłożyć zważywszy, że przeważnie na igrzyskach się nie zarabia, a raczej generują one deficyt, duże straty. Ogromne koszta generuje zapewnienie bezpieczeństwa uczestników. Domniemam,  że do 2040 r. zagrożenie terrorystyczne nie zmaleje, ale przybierze na sile, gdy te masy nielegalnych rozleją się na cały kontynent, również na Polskę.
Ta propozycja jest tym większym zaskoczeniem, że Tusk nie dość, że nie  zaczął jeszcze za swych rządów jakieś poważniejszej inwestycji, wręcz przeciwnie likwiduje lub opóźnia te zaczęte przez poprzednią ekipę.
Tarcza antyrakietowa, port komunikacyjny CPK, port w Świnoujściu. Regulacja Odry, regulacja Wisły. Inne wielkie inwestycje, drogi i koleje.
Wiadomo jak było za poprzednich Tuska rządów. Jak brakowało “piniędzy” i “piniędzy” tych nie było, ani dla inwestorów, ani dla wykonawców, przy organizacji Euro 2012 . Jak budowano autostrady, których nawierzchnie tuż po zakończeniu budowy nie nadawały się do użytku. Stadion Narodowy w Warszawie z wadami, zalane deszczem boisko, a na olimpiadę trzeba takich boisk wiele.
Jak ktoś, dla kogo sprawą priorytetową jest rozliczanie przeciwników politycznych, których się niejednokrotnie kreuje samemu, szuka na nich  paragrafów, tak dla hucpy politycznej, a nie  interesują go sprawy gospodarcze, może planować tak wielkie przedsięwzięcie? Gnębi się urzędników tylko dlatego, że pracowali w tamtym rządzie nic wspólnego z polityką nie mając. Ktoś może powie, ktoś ze zwolenników, ślepo wierzących Tuskowi – hola, hola! – Olimpiada – przecież to ambitny cel i jaki prestiż dla Polski, nie tylko ze świata sportowego, ale i politycznie ogólnie dla całego kraju. Tak, cel to byłby  ambitny i nad wyraz potrzebny i godny do rozważania, ale nie przy takiej tendencji i wizji rozwoju, jaką proponuje i realizuje rząd Tuska. W sytuacji zwijania państwa, nadmiernego deficytu budżetowego, ogromnej dziury bez dna, myślenie o Igrzyskach Olimpijskich, to ostatnia rzecz o czym teraz winien myśleć premier rządu. Ale premier się cieszy…z własnej decyzji, “cieszy się jak dziecko” – jak sam twierdzi.
Zawsze, jak wiemy,  po każdej olimpiadzie podawane są wyniki strat i zysków i zwykle tak jest, że sumy wydatków nie pokryją zyski.
Kiedy więc można będzie poważnie pomyśleć o organizacji Olimpiady? – ano jeśli te wszystkie inwestycje, które na lata zaplanował i zaczął poprzedni rząd będą ukończone i oddane do użytku. Inwestycje, które będą służyć przez wiele lat i  przynosić zyski, nie tak jak obiekty wybudowane na czas imprezy, które potem stoją i niszczeją, bo nie ma pomysłu na ich zagospodarowanie.
W końcu trzeba tu zaznaczyć, bo nie dało się nie zauważyć, że Olimpiada to już nie ten czysty duch sportowy. Oprócz nieuniknionej komercji, która też napędza Igrzyska, do tej szlachetnej imprezy wdarła się ideologia. To co w Paryżu pokazano światu na otwarcie Olimpiady, przerasta wszelkie wyobrażenie o nietolerancji. To było coś z “danse macabre”,  korowód śmierci, Ostatnia Wieczerza,  zamiast życia piękna i świeżości!  To przedstawienie obrażało i bulwersowało nie tylko katolików, ale też inne religie. Jak nie doszukać się tu prowokacji, ale po co to komu ?!  Ktoś jest mocno zdesperowany, by podczas tak ważnej imprezy, o tak wielkim zasięgu pokazać światu jak bardzo nienawidzi się chrześcijaństwa.  Teraz proszę sobie wyobrazić jak ogromne sumy musiały tu zadziałać by przepchnąć to przedsięwzięcie. Olimpiada w założeniu idea miłości, braterstwa, poznania kultury innych, łączności i sportowej rywalizacji, staje się tym wszystkim co przeczy tym wartościom.
Tutaj na tej paryskiej Olimpiadzie już samym otwarciem starano się zniszczyć ideę sportowej rywalizacji i aż dziw bierze, że znalazły się osoby, szczególnie o zapatrywaniu lewicowym, które chwaliły wizję artystyczną twórców tego widowiska, dostrzegając sens tego przedstawienia.
Co przyniosą następnie lata? – teraz Tusk “cieszy się jak dziecko” ze swojej decyzji o Olimpiadzie, ja nie cieszę się z wyników naszych olimpijczyków i martwi mnie to, że dopuszcza się walki mężczyzn z kobietami, szczególnie w dyscyplinach kontaktowych. To już wykracza poza rywalizację sportową, to już jest tylko walka o pieniądze. Dlatego  myślę, że jeśli się nic nie zmieni, to lepiej by takiej Olimpiady w Polsce nie było. Dlatego nie widzę powodów by się cieszyć tak jak Tusk, który widzi w tym pewną uchyloną furtkę by się przez nią przecisnąć do prezydentury. Sorry, może nie mam racji.

Jerzy Rozenek

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU