Olimpiadę otwarto, olimpiadę zamknięto, flaga olimpijska pofrunęła do Los Angeles.
Nie widziałem. Telefonów nie nadążam odbierać, tak zarobiony jestem, a jeszcze schody szoruję. W każdym razie Paryż posprzątany po kobietach udających mężczyzn, czy tam vice versace, zaś od 28 sierpnia w stolicy Francji rywalizują paraolimpijczycy. Pierwszego września most Aleksandra III przeżyje start paratriathlonistów (zawodnicy będą mieli do przepłynięcia 750 metrów) i wtedy także Sekwana odetchnie – pakiet konkurencji pływania paraolimpijskiego zaplanowano na 50-metrowym, krytym basenie w stołecznym kompleksie Arena la Défense.

Słucham? Polscy paratriathloniści? Proszę: Monika Belczewska, Marta Dzieciątkowska i Łukasz Wietecki (przewodnik: Jacek Krawczyk). A dlaczego most imienia cara Aleksandra III? Jednego z Romanowów, było nie było? Teza: z powodu resentymentów. Brać, wybierać, voila: bo Francja kocha Rosję na zabój? Czy tam kochała? Bo przepływającą przez Paryż Sekwanę wielu uznaje za młodszą siostrę Newy przepływającej przez Petersburg? Bo w 1892 roku między III Republiką a Imperium Rosyjskim zawarto tajny sojusz, skierowany przeciwko Cesarstwu Niemieckiemu? Tak czy siak, drugą po wieży Eiffla paryską konstrukcję wykonaną w całości z metalu, most będący symbolem wspomnianego sojuszu, nazwano na cześć cara i uroczyście otwarto podczas Wystawy Światowej w roku 1900. Na moście zaś, tu uzupełnianka, znajdziemy między innymi godło Imperium Rosyjskiego i herb Paryża, a także dwie urocze nimfy: personifikacje Sekwany oraz Newy. Podobno inne figury, znajdujące się na moście od strony Placu Inwalidów, symbolizują wojnę, a te od strony Pól Elizejskich – pokój. Marek Brzeziński, korespondent Radia France Internationale, wypowiedź z grudnia 2007 roku: “Oficjalnie pisano i mówiono, że to dar Rosji, w rzeczywistości pieniądze pochodziły z kieszeni francuskiego podatnika”. Po czym skomentował temat kąśliwie: “Jest jeszcze trochę miejsca w Paryżu, na mosty Gorbaczowa, Jelcyna no i rzecz oczywista Putina. Architektura wszystko wytrzyma”. Ot, złośliwiec.

***

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

– Dodaj Zajonc i to, że inkryminowany Aleksander III, władający imperium rosyjskim w latach 1881-1894, był jednocześnie królem Polski.
– Ty dodałeś i wystarczy. Tytułował się królem Polski, a nie był.
– Nurzasz się w prehistorii.
– Spróbowałbyś zanurzyć się sam? Mógłbyś nawet nie wypływać.
– Zostaw temat mówię, bo zaraz usłyszysz, że baran z ciebie, nie Zajonc. Wiesz, w czym dobre są Polki?
– Polki w jakim wieku, Heniu?
– Najśmieszniejsze pytanie miesiąca.
– Się śmiej, tylko nie przesadź. Zdrowie trzeba szanować. Spójrz sam: młodsze rozkochują w sobie uchodźców z nie wiedzieć skąd, a starsze wyjeżdżają po seks hen. Do Afryki weźmy. Wiek ma znaczenie.
– I ty zarzucałeś mizoginizm mnie? Zajonc!
– Mój mizoginizm nazywamy spostrzegawczością. Zapamiętasz?
– A odpowiesz?
– W czym dobre są Polki niezależnie od wieku? W chodzeniu po ścianach?
– W bieganiu po ścianach, nie w chodzeniu. We wspinaczce sportowej na czas. A Polacy?
– Bo ja wiem? W dekarstwie, w murarce… a, prawda: najlepsi jesteśmy we współpracy z Niemcami. Szczególnie służby podległe burmistrzom i prezydentom miast w Generalnym Gubernatorstwie. Za okupacji szczyciliśmy się najlepiej działającą montownią wrzutni gazu nad komorami w Auschwitz, podciągaliśmy na odpowiednią wysokość kominy dla uzyskania lepszego ciągu w procesach spopielających zwłoki… Wiem, do czego pijesz. Nie darmo książka Rossolińskiego dźwiga na sobie ten tytuł: “Polscy burmistrzowie i Holokaust. Okupacja, administracja i współpraca”. Ot, autor wskazuje Niemcom współczesnym, jak rozumieć uwarunkowania sprzed wieku. Najdosadniej rzecz ujmując: “To nie my, to lwy”. Czyli to oni, Polacy, naziści znaczy, a nie nasze, niemieckie w duszach matki i niemieccy sercami ojcowie, nakazali krakowskim Żydom nosić opaski z gwiazdą Dawida wcześniej, niż to samo narzuciła Żydom III Rzesza.

– Przerobili nas na tych złych, współpracujących z Niemcami, współwinnych zagłady Żydów. Polaków nie usprawiedliwiają okoliczności, usprawiedliwiające Żydów wysyłających współbraci do obozów śmierci. Wiadomo, że wszystkie te Judenraty czy żydowskie formacje policyjne działały, kierując się nadzieją na uratowanie życia, tymczasem polskie władze wysyłkę jednych i drugich rzekomo autoryzowały. Jeszcze będzie głośno o tej książce. Głośno i gorąco.

– Co głośne, po naszej stronie Odry cichnie szybciej od pustynnego echa, a stygnie prędzej niż w okolicach Jałty stygło sumienie Churchilla. Ten mechanizm nie zmienia się i powtarza. Wrzask Polaków i cisza po nim. Teraz jazgot, za chwilę historycy legitymizowani przez Instytut Pamięci Narodowej napiszą uczone polemiki, może nawet wydadzą egzemplarz polemiczny w języku niemieckim, o ile powiedzie się zbiórka publiczna, trzeci egzemplarz po angielsku…

– O ile powiedzie się druga zbiórka…
– A jeszcze dalej cała sprawa spłynie tą samą rynną, którą toczyły się ścieki wylane z Grossa, Grabowskiego, Engelking… wprost na nasze głowy.
– Czyli nie zamykamy wątku?
– Nie wolno nam. Zaniechanie naprawdę bywa grzechem.

Krzysztof Ligęza 
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl