Zapewne też takich macie dookoła siebie. To tacy, którzy nigdy, ale to przenigdy, niczego złego nie robią. A robią. Ale przezornie i z premedytacją potem udają, że nie pamiętają. Co gorsza taki wpiera innym, że to nie było tak. Chodzi o to, aby siebie wybielić i zawsze mieć rację. Ponieważ taki Feluś uważa się za świętego, to i do kościoła regularnie chodzi, i sakramenty przyjmuje. Tak jak mu pasuje. Więc Feluś zostawił swoją rodzinę, żonę i dzieci, oczywiście z powodu żony jędzy, która harowała jak wół i w pracy, i w domu, żeby przypadkiem Feluś się nie przemęczył. Przy okazji drwił z niej i ośmieszał ją publicznie – bo to była tylko żona – z założenia ciućmok. Nic go nie obchodziło, kim ta kobieta naprawdę była, co lubiła, jakie miała marzenia. Dla Felusia jej największym osiągnięciem życiowym było wyjście za niego (takiego przecież nieskazitelnego) za mąż. Tak to też widziała rodzina Felusia. Po kolei (a było ich kilkoro) przyjeżdżali do Kanady, siedzieli po pół roku z darmowym pobytem, wiktem, opierunkiem, podwózką gdzie trzeba i załatwieniem pracy na czarno. Wszyscy bez wyjątku wyjeżdżali z pretensjami, że na zakończenie nie dostali kasy na dom w Polsce, albo przynajmniej na nówkę samochód. Oczywiście, za to ewidentne kanadyjskie skąpstwo był winny nie Feluś, tylko jego żona, bo była nikim, a do tego skąpa.
Feluś zostawił żonę i dzieci, bo mu inna obiecała złote góry (pod łóżkiem). Kiedy złote góry obróciły się w górę piachu, okradł swoją byłą żonę i dzieci z czego się tylko dało. Sam przedstawił się jako wielki przedsiębiorca z biznesami na całym świecie, a szczególnie w Polsce. No to potem musiał szpanować – oczywiście cudzym (byłej żony i dzieci) kosztem. Przecież Felusiowi się najzwyczajniej należało za nieskazitelność.
Feluś był tak niezwykły, że w żadnej pracy nie mógł się utrzymać. Wszystkie były poniżej jego poziomu, ale żadnej pozycji na jego poziomie nie udało mu się dostać. Mój znajomy zasugerował mu kiedyś, żeby się jakoś tak po kanadyjsku podszkolił. I owszem poszli nawet razem na dzień otwarty na politechnice Ryerson, ale Feluś stwierdził, że to za niski poziom dla niego (ponoć studiował zaocznie na politechnice w Częstochowie dwa lata). Podobnie było z angielskim. Ze mnie się naśmiewał, że się za długo uczę angielskiego. A sam dalej tłukł ten swój angielski po polsku, czyli na river (rzeka), mówił jak po polsku napisane, a jeśli go Kanadyjczycy nie rozumieli, to twierdził, że robią to ze zwykłej złośliwości.
Jeśli Feluś zostanie przyłapany na kłamstwie, to się wyprze, uda, że nie pamięta, a nawet wmówi osobie, która go przyłapała na kłamstwie, że to ona kłamie. No zupełne gaslighting – psychologiczna manipulacja, że coś wygląda inaczej, niż jest. Feluś sam jest tak bardzo rozchwiany, że nie potrafi odróżnić prawdy od swojej imaginacji. Oczywiście Feluś jest notoryczną psują – czego się nie dotknie to spieprzy, a potem udaje zdziwionego, i oczywiście obwinia innych. Czyż nie ma żadnej dla niego nadziei?
Jest, pod warunkiem, że do jego łba dotrze, że nie jest taki nieskazitelny. Dopiero jak zobaczy swoje błędy to będzie mógł je naprawić. Ale nie wiem, czy pokrętny Feluś w ogóle coś rozumie ze swojego nieskazitelnego życia. Przestałam utrzymywać kontakty. .
Michalinka, Toronto, 27 sierpnia, 2024