Badanie zlecone przez Stowarzyszenie Studiów Kanadyjskich ujawniło, że ​​47% Kanadyjczyków nie zgadza się z nazwaniem ich określeniem „osadnik” (“settler), a 30% w ogóle nie ma pojęcia o jego istnieniu, co skłoniło badaczy do stwierdzenia, że ​​„można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że te 30%… po prostu nie rozumie idei kolonializmu osadniczego”.

Prezes i dyrektor generalny Stowarzyszenia Studiów Kanadyjskich Jack Jedwab uważa, że termin ten jest używany przede wszystkim przez osoby, które postrzegają przeszłość i teraźniejszość Kanady przez pryzmat kolonializmu.

„Dlatego też definiują Kanadyjczyków albo jako rdzennych mieszkańców, albo jako osadników-kolonistów” – powiedział Jedwab.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Z sondażu ostatecznie wynika, że ​​mniej niż jeden na czterech Kanadyjczyków uważa się za „osadnika”.

Jedwab dodał, że „większość Kanadyjczyków odrzuca etykietę „my i oni”, co wskazuje na pogłębiającą się przepaść między przedstawicielami środowiska naukowego a ogółem społeczeństwa. Jego zdaniem ta przepaść grozi podważeniem wysiłków na rzecz pojednania, ponieważ… nie uwzględnia różnorodności osób tubylczych i nie-tubylczych”.

Co ciekawe, badanie wykazało, że 41% Kanadyjczyków w wieku 18–34 lat, czyli grupa osób, która jest najbardziej poddawana oddziaływaniu tej terminologii, negatywnie odniosło się do bycia nazywanym „kolonistami”.

Goeff Russ pisze w komentarzu w National Post pisze, że jedna na cztery osoby chodzące wśród nas jest skłonna do samobiczowania. W ich światopoglądzie nie ma scenariusza, w którym „osadnicy” kimś pozytywnym — zawsze będą gatunkiem inwazyjnym, który może istnieć tylko jako antagoniści lub sojusznicy rdzennych mieszkańców. W żaden sposób to rasowe etykietowanie nie przypomina tych używanych w spisach powszechnych lub innych statystykach; jest czysto polityczne w najbardziej odpychający sposób.

i dodaje:

Dzieci rodziców, którzy przybyli z Polski w 1991 r., nie ponoszą żadnej winy za przemoc ani przesiedlenia, które miały miejsce podczas kolonizacji Ameryki Północnej. Mimo to nauczyciele szkół publicznych w Toronto traktowaliby ich tak, jakby spalili długie domy i byli genetycznie odpowiedzialni za szkoły rezydencjalne.

Ostrzega, że jeśli pozwolimy na kontynuowanie obecnych “postępowych” rządów to „osadnik” będzie etykietą w paszportach. Nie zmieni to faktu, że dzielenie Kanadyjczyków w ten sposób jest złe. Właściwą rzeczą jest wyeliminowanie tej praktyki.