Poniedziałek i jestem w „delegacji” w Częstochowie. Powód? Sprawdzić restauracje. Wczoraj przejrzeliśmy z pół tuzina on-line. Nadchodząca niedziela to 7-my lipca i 45-ta rocznica naszego ślubu. Jeszcze pod koniec stycznia, gdy przejechaliśmy tu na koncert noworoczny, Pani Basia postanowiła, że ta msza rocznicowa odbędzie się u samej Matki Bożej Częstochowskiej. Zaprosiliśmy osoby z rycerstwa i trochę znajomych. Dzisiaj, idąc od dworca w kierunku klasztoru Paulinów, odwiedzam po kolei restauracje i wypytuję o możliwość rezerwacji obiadu na około piętnaście- dwadzieścia osób. W większości przypadków jest to bezproblemowe. Niestety, wstępnie wytypowana jako alternatywa do bufetu obiadowego w hotelu „Arche”, restauracja „U Braci”, jest w poniedziałki zamknięta. Za to obok odkrywam restaurację „Kredens” ze wspaniałym chłodnikiem litewskim i przede wszystkim z rydzami z patelni. W końcu jednak zostaniemy przy bufecie w hotelu. Zamawiam pokój dla nas i dla Pani Magdy z Toronto, która akurat jest w Polsce i dołączy do nas na sobotę i niedzielę.

6 lipca, jedziemy do Częstochowy dzień wcześniej. Spotkanie na dworcu z Panią Magdą to zdarzenie całkiem nieprawdopodobne. Miała być w Częstochowie dwadzieścia pięć minut po nas, ale nasz pociąg się spóźnia i wpadamy na siebie na peronie. Idziemy do hotelu i mamy czas na pójście do kaplicy.
Tu kolejna niespodzianka. Przed kaplicą grupka osób i Pani Magda nagle wykrzykuje
– „Przecież to Rafał Piech”!
Podchodzimy i pytam jakiegoś pana z otoczenia, czy to ten Pan Rafał? No i słyszę odpowiedź, że to ten Pan Rafał! Chwila rozmowy i zdjęcia z człowiekiem, które naszym zdaniem ma bardzo dodatnie konto polityczne. Jedynym problemem jest popularność. Od Pana Rafała bije ciepło, wewnętrzny spokój i opanowanie. Pomaga też postura wysokiego mężczyzny. Aż tyle, ale i tak za mało. Głęboko wierzący katolik nie jest idolem rozwrzeszczanej hałastry, która oczekuje przede wszystkim przyzwolenia.
Potwierdzamy, że msza odbędzie się w samej kaplicy. Mało tego, wszystko wskazuje na to, że nasza grupa będzie wpuszczona tuż pod sam ołtarz. Zależy to trochę od tego, ile osób w końcu się pojawi?
Mamy jeszcze czas na rydze w Kredensie. Okaże się, że Pan Rafał z grupą gości się w tej samej restauracji.
O piątej musimy być ponownie na stacji. Przyjeżdża jeden z ważniejszych gości. Brat Generał wykroił czas na naszą rocznicę. Odbiera nas inny Brat, Łukasz. Mieszka z rodziną tylko dwadzieścia minut od Częstochowy, ale już na terenie Jury. Zaczynamy więc obchody dzień wcześniej. Siedzimy przy stole przed domem. Grillujemy, pijemy nalewkę na miodzie, rozmawiamy, są także rodzice. Małżonka Łukasza losuje wątpliwy los na loterii – odwiezienie nas, późnym wieczorem do hotelu w Częstochowie.
Bracia jadą jutro rano na ważne spotkanie w Kurii Krakowskiej i dołączą do nas przed mszą.
Potem Brat Generał przekona kapłana celebranta, aby wywołał nas przed ołtarz do przysięgi; kościół preferuje okrągłe daty.
Ksiądz obwiązuje nasze dłonie stułą. Komentuję po cichu, że ten węzeł jest bardzo ciasny. Kapłan odpowiada z uśmiechem – „To abyście nie mogli się uwolnić”.

***

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Po moim Internecie pętają się reklamy samochodowe. O ironio, Lexus Żerań. Wygląda na to, że tylko tyle zostało z mekki polskiego przemysłu samochodowego; dealerzy obcych marek.
Połowa autobusów komunikacji miejskiej w okolicy to Solaris. Za każdym razem, gdy wsiadam do Solarisa, trafia mnie szlag.
W ciągu ponad dwóch dekad (jedno pokolenie!) działalności Solaris, z montowni autobusów, przekształcił się w czwartego w Europie producenta tego rodzaju pojazdów. W segmencie autobusów elektrycznych, w momencie sprzedaży, była to największa firma w Europie. W 2018 roku model Urbino Electric został zwycięzcą europejskiego konkursu „Bus of the Year”, przed Mercedesem!

Polski Fundusz Rozwoju był jednym z zainteresowanych, ale ponoć akcje Solaris były za drogie. Nawet jeśli decyzja PFR była decyzją racjonalną w sensie finansowym, sprzedano firmę, która mogła pomóc odbudować przemysł samochodowy w Polsce i żaden, nawet najbardziej racjonalny argument mnie nie przekona. To co nie opłacało się PRF i polskiemu rządowi, opłaciło się hiszpańskiemu inwestorowi.

Taka sprzedaż to nie tylko fakt, że zmienia się właściciel. Problem jest jeszcze jeden – kadra techniczna. Wykształcenie inżyniera to 4-5 lat studiów. Po dziesięciu latach pracy zaczyna być dobry w swej dziedzinie. Inżynierowie Solarisa z 25-cio letnim stażem to super eksperci w kategorii transportu drogowego. Podobnie jest po stronie produkcji. Trzeba jednego pokolenia, aby zbudować taki zespół. Puszczony na zieloną trawkę rozpierzchnie się wcześniej czy później. Nie wiem do jakiego stopnia Hiszpanie zatrudniają starych pracowników, ale oni w najlepszym przypadku budują know-how tej nowej firmy, a nie polskiego rynku motoryzacyjnego.
Spoglądam na rok założenia niektórych czołowych firm w branży: Mercedes 1883, Porsche 1931, Audi 1909, Renault 1898, Citroen 1919. Ich jednak nikt nie zamknął i nie sprzedał, więcej, rządy na pewno pilnują, aby im nic złego się nie stało.

Oglądam listę firm, które skorzystały z Tarczy Finansowej PFR dla dużych przedsiębiorstw:
Ahlers – Poland, dystrybutor Pierre Cardin
Brintons Agnella; Brintons to chyba firma brytyjska
Best Wester Wrocław
Guess Poland
Kross, rowery

Oprócz firm polskich jest więc sporo tych, pochodzenia zagranicznego.
Pożyczki od kilkuset tysięcy, do kilkuset milionów.
Wygląda na to, że Solaris (mówiono o miliardzie zł.) nie przerastał możliwości finansowych PFR. Nie wiem czy to brak wizji, czy jeszcze inne okoliczności? W Radzie zasiadają poważne autorytety, jak więc się to stało, że doszły do genialnego wniosku, że Polsce przemysł samochodowy nie jest potrzebny?

Ta mantra nie ulega zmianie. Rozpoczęta przez poprzedni rząd współpraca z chińskim koncernem Geely, która zaowocowała koncepcją elektrycznej Izery jest, jak widać z tytułów internetowych, „powoli wygaszana”. Metoda wypróbowana; odwołuje się prezesa i wszystko zapada w letarg z jasnym przesłaniem, że nic nie będzie się działo. Przejściowym prezesem był przez moment pan Piotr Reguski, były prezes spółki „Ruch SA”. Zapewne zasugerowano się nazwą znikających także kiosków, bo przecież samochody to też ruch… Niby istnieje opcja, że Chińczycy wybudują tu swoją montownię, bo oni, tak czy inaczej chcą sprzedawać swe samochody w Europie. Ale wrażenie jest jedno. Wszystko się ślamazarzy tak, aby nic z tego nie wyszło.
Złośliwi powiedzieliby, że rząd Tuska nie zrobi nic, bo po co w Polsce przemysł samochodowy, jeśli takowy jest tuż za miedzą!

Zresztą samochody elektryczne są nieopłacalne. Money.pl opublikowało analizę wyprodukowaną, zapewne zupełnym przypadkiem, przez Ministerstwo Przemysłu, z której jasno wynika, że benzyniak jest tańszy w eksploatacji od Tesli!
https://www.money.pl/gospodarka/jazda-elektrykiem-sie-nie-oplaca-rzad-pokazal-dane-7059964412439360a.html

***

Ostatnio pojawiły się niby ploty o sprzedaży dwóch polskich banków Pekao i Alior, których właścicielem jest PZU. W jakimś wywiadzie szef resortu aktywów państwowych Jakub Jaworowski, powołując się na jakieś badania rynkowe, powiedział, że posiadanie dwóch banków (Bank Pekao SA i Alior Bank SA) jest dla PZU „problematyczne”. Wiceminister aktywów państwowych Robert Kropiwnicki stanowczo zaprzeczył pogłoskom o rzekomej sprzedaży tych banków. Na takich poziomych władzy informacje prawdziwe lub nie, są na ogół celowe i kontrolowane. W 2010 i 2011 Tusk robił wszystko, aby sprzedać Lotos Rosjanom. Wmawiano nam wtedy, że firma miała długi.

***

PKP Cargo jest na skraju bankructwa. Jak to możliwe?
Akcje PKP Cargo kosztowały 80 zł w 2015, a dzisiaj mniej niż 19 zł. Można tu wysnuć wniosek, że choroba tej firmy ma dłuższą historię niż obecny rząd. Nie wiem jednak kto zasiał to ziarno nieudacznictwa w firmie, która powinna mieć wszelkie cechy kury od złotych jaj?
Pan Gadowski pyta w tygodniowym komentarzu, jak firma przewozowa w centrum kontynentu, gdzie splatają się wszystkie drogi transportu, może bankrutować? To powinien być samograj a nie jest? Trudno nie postawić pytania z kategorii z teorii spiskowych; czy aby komuś zależy, aby tak się działo?
Póki co, Money.pl podało, że Niemiec w kamizelce „Deutsche Bahn” fotografował hale remontowe PKP Cargo w Lublinie w celu inwentaryzacji. No i spółka kategorycznie zaprzecza.
I tu i w przypadku banków mamy do czynienia z dementi w najlepszym stylu księcia Gorczakowa, ale nie jest nam chyba do śmiechu.
Ciarki przechodzą.

***

A we Francji chwilowo triumfuje Le Pen. Zobaczymy, czy Maria będzie tylko jednotygodniową królową czy scena polityczna zmieni się na dłużej. Przecież raz już się zdarzyło, że Zgromadzenie za czasów jej ojca prawie, że doszło do władzy.
Najciekawsze, że kilka znanych nam rodzin polsko-francuskich obawia się tej roszady, a to osoby, które uznałbym za konserwatywne. Napisano mi już o możliwości krwawych rozruchów. Wychodzi na to, że istniejące status quo jednak jest lepsze niż nowe nieznane. Prawda, że gwałtownych zmian w jakimkolwiek skomplikowanym systemie jak społeczeństwo nie da się przeprowadzić w sposób kontrolowany. Wszelkie rewolucje i zamieszki są tego przykładem, włącznie z utratą drugiej kadencji przez Trumpa. Francuzi mają najlepsze tradycje w tej materii, bo sięgające 1789 roku. I choć w każdym publicznym miejscu „liberté, égalité, fraternité” jest eksponowane, nie kwapią się do powtórki z rozrywki. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że oryginalne hasło tamtej rewolucji było trochę bardziej dosadne, ale widać trzeba było je poprawić, aby się pospolity rewolucjonista niepotrzebnie nie spłoszył. Dla pewności usunięto więc ostatnią frazę „ ou mort”.
Z drugiej jednak strony, gdy słyszę, że Niemcy są zaniepokojeni wyborami we Francji, to się chyba cieszę. Wszystko, czym się Niemcy martwią to dobra wiadomość dla Polski. Na lewackim nurcie Unii opierała się obecna polityka niemiecka i tu nagle środek ciężkości przesuwa się na prawo. Trzeba dodać, że Gauss – bo krzywa nazwana jego nazwiskiem, stanowi najprostsze odzwierciedlenie sensu demokracji – był też Niemcem. Czy fart mieni się w ironię losu?

***

Póki co, Scholz pokazał Tuskowi kciuka w dół; Co za głupoty! Jakaś Tarcza Wschodnia? My mielibyśmy przeszkadzać Putinowi, gdyby nagle zechciał zafundować swej armii wakacje po tej stronie? Jakieś jeżdżenie po betonowych zaporach czy minach i psucie gąsienic w czołgach? Niemcy mogą udawać wrogość w stosunku do Rosji, ale nie aż tak! Co najwyżej hełmy!
Czy to już kciuk Nerona? Pewno jeszcze nie! Ale, czyżby Opatrzność Boża straciła cierpliwość, powiedziała dość i postanowiła posłać na ziemię kilka czarnych łabędzi, a taka Le Pen myśli, że to ona sama…?

***

Kłobucka 5 staje się chyba najpopularniejszym adresem w Polsce. Smutna, ale ważna wiedza o zachowaniu społeczeństw to fakt, że zabrało nam trzy i pół miesiąca czasu, aby skandal o aresztowaniu i traktowaniu księdza Olszewskiego, został nagłośniony i stał się jednym z głównych tematów dnia. A pan Premier straszy sądem wszystkich, którzy „oskarżają” rząd.
Przy okazji, w końcu dowiaduję się kto tu jest prokuratorem? To Piotr Woźniak, ten sam, który zapuszkował Starucha. Ciekawe, że obrońca jest też ten sam; Mecenas Wąsowski.

Leszek Dacko