Zdaniem Krzysztofa Bosaka projekt budżetu na przyszły rok to niepokojący dokument. Poświadcza on, że władza coraz lżejszą ręką wydatkuje środki publicznie, powiększa dług kraju – a rosnące koszta nie wiążą się z inwestycjami. To błędny kierunek, uważa przewodniczący Ruchu Narodowego.
Sejm rozpoczął w czwartek prace nad projektem budżetu na przyszły rok. – To, co się rzuca w oczy i to, co potwierdza nasze diagnozy, to że polskie państwo, czy to w okresie poprzedniego rządu, czy obecnego, coraz dalej, coraz bardziej bezmyślnie, coraz bardziej brawurowo, brnie w kierunku nieodpowiedzialnej polityki budżetowej. Polityki wydawania pieniędzy lekką ręką na bardzo różne cele, i uzasadnione, i zupełnie nieuzasadnione, na kredyt, kosztem zadłużenia państwa – komentował rozdawniczy projekt budżetu wicemarszałek sejmu.
Według Krzysztofa Bosaka obecnie państwo „zadłuża się niewspółmiernie do własnej objętości, własnego rynku finansowego” i zwiększa zadłużenie zagraniczne, żeby „spiąć kolejne budżety”.
Krzysztof Bosak stwierdził, że narracja, według której zadłużenie pozwala kreować politykę rozwojową jest „o tyle nieprawdziwa, że bardzo znaczna część wydatków, które tutaj, w Sejmie uchwalają politycy, nie ma rozwojowego charakteru” tylko „charakter po prostu socjalny”. – Możemy sobie analizować, czy one były potrzebne, czy nie były (…) ale to wszystko nie są w większości wydatki rozwojowe – mówił szef Ruchu Narodowego.
Polityk Konfederacji zaznaczył też, że „sama obsługa długu Skarbu Państwa w przyszłym roku będzie kosztowała 75 mld zł” czyli „75 mld zł zapłacimy wyłącznie za odsetki” i –Czysty zysk instytucji finansowych, które nas kredytują – komentował poseł. Chyba lepiej, „żebyśmy wydawali takie pieniądze duże na inwestycje w Polsce, np. na bankrutującą ochronę zdrowia, na budowę linii kolejowych, na budowę CPK (…)”, dodawał.
Projekt ustawy budżetowej na 2025 r. zakłada, że w przyszłym roku dochody budżetu wyniosą prawie 632,85 mld zł, a wydatki sięgną 921,62 mld zł. Deficyt ma wynieść maksymalnie 288,77 mld zł. Projekt zakłada m.in. 7-procentowy wzrost płac, 5 proc. podwyżki dla budżetówki, wzrost gospodarczy w wysokości 3,9 proc. i 5-procentową inflację. Wydatki na obronność mają sięgnąć 4,7 proc. przewidywanego PKB.
Przy okazji okazało się, że rząd nie zamierza dotrzymać kolejnej obietnicy.
Wśród przedwyborczych obietnic Platformy Obywatelskiej „na 100 dni” po wygranych wyborach, był projekt podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł. Teraz rząd Donalda Tuska wycofuje się z pomysłu i tłumaczy się stanem budżetu.
Wycofywanie się z wyborczej obietnicy rozpoczęło się już wiosną br. Tusk wskazywał wówczas, że rząd nie rezygnuje z projektu kwoty wolnej 60 tys. złotych, ale w tym roku nie może być on zrealizowany ze względów budżetowych. W kwietniu premier zaznaczał, że rząd nie podejmie decyzji „dopóki nie będzie pełnego zabezpieczenia interesów samorządów”.
Obecnie zaś z powodu zadłużenia państwa szanse na realizację obietnicy spadły do zera – zapisu dotyczącego podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł nie ma nawet w czteroletnim rządowym planie wychodzenia z procedury nadmiernego deficytu.