Niepotwierdzone doniesienia mówią, że HEZBOLLAH dokonał zamachu na szefa sztabu armii izraelskiej, Herziego Haleviego, przy użyciu nowoczesnych dronów światłowodowych. Drony te są są naprowadzane przewodowo, podobnie jak kiedyś pociski przeciwczołgowe, przez co niemożliwe do zakłócenia drogą radiową, są też trudne do wykrycia przez radar. Od kilkunastu miesięcy Rosja z powodzeniem wykorzystuje je przeciwko Ukrainie.
Izrael zaprzeczył tym doniesieniom o śmierci Haleviego.
Hezbollah zagroził Izraelowi kolejnymi atakami, jeśli ofensywa w Libanie będzie kontynuowana. W wyniku ataku dronów na bazę w pobliżu Binyaminy w środkowym Izraelu zginęło czterech żołnierzy, a 51 zostało rannych – podają źródła izraelskie, źródła arabskie mówi o 67 zabitych.
Wspierana przez Iran grupa terrorystyczna „obiecuje wrogowi, że to, czego była dziś świadkiem w południowej Hajfie, to nic w porównaniu z tym, co go czeka, jeśli zdecyduje się kontynuować agresję przeciwko naszemu szlachetnemu i drogiemu narodowi” – głosi oświadczenie.
Według wstępnego dochodzenia w sprawie ataku dronów w pobliżu Binyaminy, Hezbollah wystrzelił dwa drony, które wtargnęły w izraelską przestrzeń powietrzną od strony morza, dowiedział się The Times of Israel. Były to drony Mirsad, znane w Iranie jako Ababil-T. Model ten jest głównym samobójczym dronem Hezbollahu.
Według Alma Center, izraelskiego instytutu badawczego zajmującego się wyzwaniami bezpieczeństwa na północy, dron ma „zasięg ataku 120 kilometrów, maksymalną prędkość 370 kilometrów na godzinę, zdolność przenoszenia do 40 kilogramów materiałów wybuchowych i zdolność do lotu na wysokości do 3000 metrów”.
Oba zostały namierzone przez izraelskie radary, a jeden został zestrzelony u wybrzeży na północ od Hajfy. W zachodniej Galilei zawyły syreny.
Samoloty i śmigłowce IAF ścigały drugiego, ale zniknął z radaru, a siły izraelskie straciły go z oczu, prawdopodobnie dlatego, że leciał bardzo blisko ziemi. Nie zabrzmiała syrena, ponieważ założono, że rozbił się lub został przechwycony po zniknięciu.
Dron uderzył w pobliżu Binyaminy, raniąc prawie 70 osób.
Tymczasem premier Benjamin Netanjahu w niedzielę wezwał Organizację Narodów Zjednoczonych do natychmiastowego wycofania sił pokojowych z południowego Libanu z obszarów, na których Izrael walczy z Hezbollahem, stwierdzając, że organizacja terrorystyczna wykorzystuje wojska międzynarodowe jako „żywe tarcze”.
Komentarze Netanjahu pojawiły się, gdy siły pokojowe ONZ poinformowały, że dwa czołgi Sił Obronnych Izraela wkroczyły w niedzielę na pozycję Tymczasowych Sił ONZ w Libanie. IDF poinformowało, że incydent miał miejsce podczas próby ewakuacji rannych żołnierzy IDF będących pod ostrzałem.
Netanjahu, wzywając do usunięcia żołnierzy UNIFIL z zagrożonego obszaru, powiedział, że podobne prośby Izraela zostały już wcześniej odrzucone, pomimo rosnącej liczby obrażeń wśród żołnierzy UNIFIL, wśród których są Polacy.
UNIFIL poinformował, że izraelskie wojsko „celowo” uderzyło w kilka posterunków UNIFIL, w tym w kwaterę główną w Naqoura. Co najmniej pięciu żołnierzy UNIFIL zostało lekko rannych w serii ostatnich incydentów, w tym strzelanin, których ONZ nie przypisała ani Izraelowi, ani Hezbollahowi.
Siły UNIFIL, w których skład wchodzi około 9500 żołnierzy 50 narodowości, mają za zadanie monitorowanie zawieszenia broni, które w 2006 r. zakończyło 33-dniową drugą wojnę libańską pomiędzy Izraelem a Hezbollahem.
Pod koniec ubiegłego miesiąca Izrael rozpoczął operację lądową w południowym Libanie, której celem jest wyparcie Hezbollahu z granicy.