Nie da się zlikwidować zgnilizny bez wycięcia chorego miejsca. Gdy proces zepsucia jest posunięty, konieczne są radykalne działania.

W dzisiejszym świecie zachodnim rządzonym przez zideologizowanych ignorantów, narcystycznych megalomanów, spryciarzy, cynicznych  makiawelistów, konformistów, ludzi bez czci i Boga w sercu; świecie, w którym rządzeni ludzie są zdemoralizowani, ogłupieni, niewykształceni i  pozbawieni charakteru, dokonanie sanacji graniczy z cudem.
Stany Zjednoczone wciąż żyją wolnościowym mitem założycielskim, wciąż obecny jest duch wolności, który legł u podłoża buntu tej kolonii i nowej organizacji życia społecznego po amerykańskiej rewolucji. Ta wizja obywatela, – mądrego, przedsiębiorczego, szanującego wolność własną i innych, uzbrojonego, wizja demokracji wolnych ludzi wciąż jest obecna w amerykańskim społeczeństwie, chociaż jest ono dzisiaj znacząco inne od tego z XX wieku.
Amerykę zżera rak biurokracji, etatyzmu, napompowania państwa i jego agencji do rozmiarów, których najlepszą ilustracją jest zarekwirowanie Bogu Ducha winnemu facetowi oswojonej wiewiórki i jej zabicie w celu zbadania na wściekliznę.

Wolny, przedsiębiorczy, zdroworozsądkowy Amerykanin został zastąpiony przez rozpuszczonych roszczeniowych, głupich, infantylnych ludzi przypominających wiszących u państwowego garnka proletów upadającego Rzymu.
Na dodatek amerykańskie elity zostały zdegradowane poprzerastane przez komunistów produkowanych w uniwersytetach w atmosferze kontestacji zastanego porządku – marksistów rasowych, klimatycznych, dżenderowych pojmujących amerykańskie społeczeństwo w kategoriach opresji i wyzysku.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Ameryka, w czasach, gdy na jej hegemonię, a tym samym dominację całego Zachodu, nastaje mocarstwo chińskie jest trawiona przez wewnętrznego wroga siejącego zamęt oraz wrogość wobec jej ideałów, rozrywającego społeczną kohezję.
Aby uratować Amerykę trzeba nie tylko dokonać politycznej kontrrewolucji, odsuwającej od władzy ponadnarodowych globalistów ale także ożywić amerykańskiego ducha, przywrócić mentalność społeczną, która niegdyś  uczyniła ją wielką, a przede wszystkim natchnąć Amerykanów, chęcią pracy, ciężkiej pracy dla wspólnego dobra.
Dzisiaj, urodzeni w USA autochtoni, którym usuwa się spod nóg grunt konsumpcjonizmu, nie zdają sobie sprawy, w jak głębokim są dole.

Dzisiaj, ludzie ci przegrywają ekonomicznie z nowymi imigrantami z Indii, którzy zdominowali IT, czy… Nigerii należącymi do jednych z najlepiej zarabiających grup etnicznych. Dlaczego? Bo przywieźli energię, inicjatywę i wykorzystują szanse, jakie wciąż stwarza wolne społeczeństwo.
Uczynienie Ameryki wielką wymaga, osuszenie urzędniczego i administracyjnego bagna, pozwalniania karmionych podatkami nierobów, utrudniających życie zwykłym ludziom i przedsiębiorcom.

Wymaga rozbicie monopoli wielkich korporacji, karteli korumpujących polityków i całe grupy zawodowe, patrz lekarze.
Wolny rynek to wspaniały wynalazek ludzkości, ale aby funkcjonował potrzebne są żelazne zasady stabilnego prawa i sprawiedliwości „kontraktowej”.
Niestety od czasów porozumienie na Jekyll Island amerykańskich obywateli zaczęto doić i zaprzęgać w ponadnarodowe kieraty.

Dzisiaj dobiega końca jednobiegunowy świat wykluty po upadku Związku Sowieckiego.
Ameryka musi się zreformować, status quo jest nie do utrzymania, a od tego na jaką modłę to zrobi, zależeć będzie przyszłość Zachodu.

Stanom Zjednoczonym potrzebny jest przywódca, ale przede wszystkim potrzebne są mądre, roztropne elity, ożywiane czymś więcej niż żądza władzy i pieniądza; ożywiane wartościami  cywilizacji chrześcijańskiej; Ameryce potrzebni są mądrzy obywatele wychowani w  rodzinach, wykształceni w dobrych szkołach „ludowych”; ludzie o silnych kręgosłupach, ludzie zasad. Ameryce potrzebna jest deregulacja wielu dziedzin i oddane ojczyźnie apolityczne służby; słowem, Ameryce potrzebna jest wizja powrotu do tych wartości, które uczyniły ją wielką.
Czy to jest możliwe?

Andrzej Kumor