Czy naprawdę Kamala Harris przegrała? Na pewno przegrała w mojej bańce informacyjnej, bo w mojej bańce nie ma innych, a jeśli są to się do tego nie przyznają z obawy przed ostracyzmem mojej bańki. W mojej bańce informacyjnej, wszyscy jesteśmy tacy sami, bo lubimy się kolegować z podobnymi.
Dawno temu w miasteczku Rydzyna w Wielkopolsce pobierałam pierwszą lekcję ‘tych samych’. Sąsiad mojego dziadka, opowiadał o ‘zbójach’, którzy przyszli do niego głodni i obdarci, już po zakończeniu wojny. Właściwie nie przyszli, tylko zostali nakryci w stodole na sienie, gdzie spali. Sąsiad, jako dobry człowiek, nakarmił ich , zanim postanowi co z nimi zrobić. A wyborów miał kilka: pogonić ich, i niech dalej idą w cholerę; nakarmić ich, wyposażyć na drogę i niech dalej sobie idą; dać znać do miasteczka na posterunek milicji (już było po wojnie, więc już działała komunistyczna milicja obywatelska). Ciekawość jednak wzięła górę, posadził ich przy zastawionym jadłem stole i próbował się dogadać. Tylko to im wcale nie wychodziło, bo ci ani po polsku, ani po rusku, ani po czesku, ani nawet po niemiecku. Nic, nawet słówka nie odgadniesz. Dopiero jak przyniesiono mapę, to okazało się, że to są Węgrzy, i próbują dotrzeć do Węgier. Skąd wiadomo? Bo pokazywali na mapie. Skąd przyszli? Sami nie wiedzieli, bo na mapie pokazywali wszystko co na północ, wschód i zachód od południowej Wielkopolski. No ale jak Węgrzy, to przecież bratanki. Więc po kilku dniach karmienia, dobrego spania, a także prania ich łachów, zostali dobrze wyposażeni na drogę i poszli. Słuch po nich zaginął. Ale zostało określenie ‘zbóje’.
Dziadku – pytałam – ale dlaczego zbóje? Nic złego przecież nikomu nie zrobili.
Ale mogli – rezolutnie odpowiedział dziadek.
To była taka przed wirtualnym światem bańka. Kryterium przynależności było jedno: każdy spoza lokalnej społeczności to zbój.
Więc w tej mojej obecnej bańce także każdy kto nie stąd to zbój. I Kamala Harris też. Dla mnie tak, bo wystarczy, że jest neomarksistką. Ale.. chociaż poniosła druzgocącą porażkę w ilości reprezentantów do Kolegium Prezydenckiego, 312 elektorów dla Trumpa, versus 226 dla Kamali Harris, czyli 72% elektorów było z partii Trumpa, czyli Republikańskiej, to…
Kamala Harris i jej partia demokratyczna uzyskała 48.3% votes, czyli tylu Amerykanów głosowało na demokratów. Tym samym na Republikanów (a pośrednio Trumpa) głosowało 50.1% oddających głosy. A ta statystyka wygląda już nieco bardziej zastraszająco. To znaczy, że prawie połowa Amerykanów będzie teraz robiła wszystko, żeby administracja Trumpa się wykoleiła. Do tych, którzy głosowali na Trumpa i republikanów, zaliczyć należy tych, którzy wcale nie chcieli głosować na Trumpa, ale jeszcze bardziej nie chcieli głosować na neomarksistowską Kamalę.
Pisałam o tym wielokrotnie, na całe szczęście nie tylko ja, że komunizm w postaci neomarksistów, politycznie poprawnych, wokistów i cancelistów, a także tych chcących stworzyć nowego człowieka za wszelką cenę – nawet fizycznego okaleczenia – ma się dobrze. Szczególnie w Stanach i Unii Europejskiej. Akurat wśród tych państw do tej pory mało dotkniętych zepsutym zębem komunizmu. Długi marsz do komunizmu poprzez szkolnictwo, uniwersytety, korporacje i zajmowanie stanowisk rządowych rozpoczął się wraz z Herbertem Marcuse (jako nowym marksistowskim teoretykiem) i szkołą frankfurcką, która rozkwitła jeszcze przed II Wojną we Frankfurcie właśnie, a potem po wojnie była tam rozwijana.
Niestety komunistyczne idee tej szkoły rozniosły się po całym świecie poprzez lewackie środowiska akademickie, i dalej się roznoszą. Tylko… Do niedawna nic to tym lewakom się przeszkadzało, choć coraz bardziej rozjeżdżali się z rzeczywistością. To tak jak ze słynną Angelą Davis, kiedyś walczącą ze wszystkimi zorganizowanymi formami funkcjonującego społeczeństwa amerykańskiego. Na koniec nic jej to nie przeszkadzało zostać wykładowcą na jednym z tych zwalczanych przez siebie uniwersytetów – z solidną pensją oczywiście.
I o ile wiwisekcja demokratów, co poszło tak źle, że Harris tak bardzo przegrała, nie ujmuje charakterystyki samej kandydatki (nota bene nie wygrała przecież tej nominacji, tylko na nią wskoczyła po odsunięciu obecnego prezydenta Joe Bidena) to także mało jest analiz dotyczących rozjechania świata lewackich akademików i im podobnych, ze zwykłymi mieszkańcami (a żyje im się coraz gorzej) Ameryki. Zbyt to przypomina Polskę, a Kanadę jeszcze bardziej.
Mnie natomiast interesuje także, jak duży procent głosował na Trumpa, bo akurat nie chciał głosować na Kamalę. Zgadzam się, że działa to także w stronę odwrotną, bo zapewne byli tacy, którzy głosowali na demokratów, bo nie chcieli głosować na Trumpa. Osobiście bardzo się cieszę, że nie jestem obywatelem Stanów, bo nie sądzę, żebym chciała głosować na któregokolwiek z obu kandydatów. Ale to cicho sza!, nie mówcie nikomu, bo w mojej bańce nie wolno mówić niczego krytycznego o Trumpie – nawet mnie.
A tak w ogóle cała to sytuacja napawa mnie nadzieją, że nie tylko w Polsce mamy taką podwójność widzenia świata. Nie jest to charakterystyczne, ani wyjątkowe w Stanach, ani w Niemczech, ani we Francji. No i oczywiście nie w Kanadzie. Skoro inni z tego wychodzą, to i nam się powiedzie.
Wyniki wyborów w Stanach jeszcze dalej nie są zatwierdzone, a inauguracja nowego prezydenta jest przewidziana dopiero na 20 stycznia 2025. Sporo może się w tym czasie wydarzyć. Oprócz dalszych zamachów, wydaje mi się, że obecny prezydent Joe Biden zaniemoże do tego stopnia, że obecna vicepresident Kamala Harris zostanie jednak prezydentem chociażby na kilka tygodni. Dlaczego tak sądzę? Bo jest kilka spraw (tych nieoczywistych a skrywanych pod klauzulą ściśle tajnej tajemnicy państwowej), które będzie chciała jako prezydent załatwić. Niewykluczone także, że dojdzie do kolejnej próby jakiegoś zamachu. Niestety po nierozwiązanym (oficjalnie) zamachu na prezydenta Johna Kennedy z roku 1963 nie ufam służbom państwowym US. I po całkiem haniebnych zaniedbaniach w ochronie kandydata na prezydenta Trumpa, w lipcu br., w mieście Butler w Pensylwanii, kiedy to osoba mająca osobiście chronić Trumpa była o niego o głowę niższa (to że była to kobieta nie ma nic z wysokością wspólnego), a inna rozglądała się trwożliwie po okolicy, wywijając pistoletem, którego potem nie umiała włożyć do kabury (nieprzypadkowo też kobieta, dodatkowo tym razem otyła) można się spodziewać wszystkiego. Tak jakby komuś zależało, aby Ameryka nie była znów ‘great’, i tak jakby komuś zależało żeby pokazać, że kobiety nie nadają się do pewnych zadań – taki zakamuflowany przekaz. Przecież przy zamachu na prezydenta Johna Kennedy nie było w obstawie ani jednej kobiety, a zamordowano go z zimną krwią, na oczach wszystkich.
Właśnie się zastanawiam z jakich skorzystać kanałów, żeby zajrzeć do tej drugiej bańki i spróbować podglądnąć co tam naprawdę szykują? A na razie, mamy spotkanie 22 listopada (piątek) o godz. 19 (7 p.m.) i dyskusję w ramach Forum Polonii, na 71 Judson w Toronto.
Poruszane tematy: wybory w Stanach, sytuacja geopolityczna, Polonia – co możemy zrobić? Jako członek Gminy serdecznie zainteresowanych tym co się dzieje w świecie i u nas zapraszam!
Alicja Farmus,
17 listopada, 2024