(…) W nocy z soboty 12 na niedzielę 13 grudnia 1981 roku rząd Wojciecha Jaruzelskiego, przy zaskoczeniu działaczy, aktywistów i członków ruchu “Solidarności” oraz ogółu polskiego społeczeństwa, wprowadził stan wojenny dla likwidacji ruchu  i rozbicia trwające rewolucji ustrojowej. Stan wojenny był w istocie komunistyczną kontrrewolucją w formie policyjno-wojskowej pacyfikacji robotniczej rewolucji społecznej “Solidarności”.


[Komunistyczny zamach stanu]
Dekretem Rady Państwa o stanie wojennym zawieszono działalność wszystkich związków zawodowych i organizacji społecznych, zakazano wszelkich zebrań, zgromadzeń i manifestacji oraz zmilitaryzowano część administracji państwowej, komunikacji, telekomunikacji, energetyki, górnictwa, portów morskich i 130 kluczowych przedsiębiorstw przemysłowych, wprowadzając drastyczne  kary za udział w strajku, do kary 25 lat więzienia lub kary śmierci włącznie, acz nie mniej niż 3 lata więzienia.
“Wyłączono komunikację telefoniczną – opisywał sytuację Andrzej Paczkowski – zamknięto stacje benzynowe, wprowadzono godzinę milicyjną (od 22.00 do 6.00), na wyjazdy poza miejsce zamieszkania trzeba było uzyskać zezwolenie władz (przepustki), dworce były kontrolowane, a na wylotach z miast ustawiono rogatki.”
Około północy rozpoczęły się masowe aresztowania i doprowadzanie do więzień tysięcy internowanych działaczy “Solidarności”, od członków Komisji Koordynacyjnej poczynając, a na przewodniczących i członkach zarządów komisji zakładowych związku kończąc, ale także osób współpracujących ze związkiem. Łącznie internowano w ten sposób 9736 osób.
W bezpośrednich działaniach policyjno-wojskowych przeciw “Solidarności” wzięło udział około 70 tys. żołnierzy i około 30 tys. funkcjonariuszy sił specjalnych ZOMO (Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej). a użyto w nich 1750 czołgów, 1400 pojazdów opancerzonych, 500 bojowych wozów piechoty, 9 tys. samochodów oraz kilka eskadr helikopterów i samolotów transportowych.

[Izolowany opór strajkowy]
Mimo emocji szokowej dezorientacji i demotywacji oraz mobilizacji emocji strachu wobec zagrożenia nawet karą śmierci, a w sytuacji braku przywództwa po uwięzieniu przywódców i całkowitej blokady informacyjnej i komunikacyjnej, w około stu największych przedsiębiorstwach przemysłowych robotnicy podjęli, poczynając od niedzieli 13 grudnia i poniedziałku, strajki okupacyjne.
Zastrajkowały robotnicze załogi wszystkich stoczni, portów morskich, kopalń, hut i większość wielkich fabryk przemysłu metalowego i lekkiego. Strajk nie miał wszakże zasięgu powszechnego, a enklawowy, z głównymi obszarami strajkowymi na Wybrzeżu i Śląsku. Strajkom towarzyszyły w wielu miastach demonstracje uliczne, z zamieszkami i starciami z oddziałami ZOMO włącznie.
Strajkujące w okupowanych przez siebie przedsiębiorstwach załogi pozostawały w całkowitej izolacji komunikacyjnej w związku z wyłączeniem rządowych środków telekomunikacji, a braku własnych. “Gdy w regionach <<Solidarności>> – opisywał sytuację telekomunikacyjną sprzed 13. grudnia Jerzy Łojek – dalekopisy wyrzucały codziennie setki metrów zapisu telekomunikacyjnego, gdy działacze związku upajali się potęgą swego ruchu, nikt nie pomyślał, że oto zasadnicze narzędzie działania politycznego pozostaje nadal w rękach reżimu.”

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

[Policyjno-wojskowa pacyfikacja strajków]
Ta sytuacja pozwalała siłom policyjno-wojskowym  na izolowane pacyfikowanie poszczególnych strajkujących załóg, a następnie przemieszczanie się z użyciem pojazdów wojskowych i milicyjnych oraz helikopterów i samolotów transportowych do kolejnych ośrodków strajkowych. Mimo bowiem tego, iż strajki nie miały charakteru powszechnego, były jednak na tyle liczne, że władze komunistyczne nie dysponowały wystarczającymi siłami, aby w nie jednocześnie uderzyć i je rozbić.
Strajkujące przedsiębiorstwa były otaczane przez wojsko z udziałem pojazdów pancernych i czołgów, używanych do taranowania bram i murów dla utorowania drogi milicyjnym oddziałom ZOMO, uzbrojonym w pałki i tarcze, gaz łzawiący, petardy hukowe oraz broń maszynową. “W większości przypadków – opisuje te wydarzenia Andrzej Paczkowski – w akcji brały udział specjalnie przeszkolone grupy – także jednostek antyterrorystycznych i oddziałów dywersyjnych – które z niezwykłą brutalnością uderzały na zgromadzonych. Wiele z takich akcji przeprowadzono w nocy (głównie z 14 na 15 XII) z użyciem petard, granatów łzawiących i reflektorów.”
Brutalne, aż po bestialskie, bicie pałkami strajkujących robotników było normą, a w poszczególnych kilku przypadkach użyto broni palnej. ZOMO miało łatwe zadanie, gdyż strajkujący stosowali absurdalną w tej sytuacji taktykę biernego oporu.
Dali się bić i rozpraszać bez stawiania fizycznego oporu. W istocie więc strajki te były bezsensowne, a wręcz szkodliwe dla ruchu “Solidarności”.

[Brak czynnego oporu strajkujących]
“Solidarność” nie była technicznie przygotowana  do stawiania fizycznego czynnego oporu. “A były ku temu możliwości – jak twierdził Łojek – wyposażenia około 200 najważniejszych zakładów przemysłowych w Polsce w radiostacje krótkofalowe, zdolne zapewnić łączność ogólnokrajową nawet w sytuacji wyłączenia telekomunikacji, sporządzenia kilkunastu tysięcy prostych w konstrukcji miotaczy ognia i granatników miotających pociski wybuchowe do użytku formacji obronnej czynnej <<Solidarności>> – wszelkie pomysły tego rodzaju były uważane za <<prowokacje Bezpieki>>.”
Ale nade wszystko “Solidarność” nie była przygotowana mentalnie i koncepcyjnie do ataku wojskowo-policyjnego i jego fizycznego odparcia.
[Wynikało to z faktu, iż nie dawano wiary w możliwość masowego użycia sił wojskowych przeciwko “Solidarności”. W świadomości i wyobraźni symbolicznej uczestników solidarnościowej rewolucji funkcjonował silny mit patriotycznego wojska i jego najwyższych oficerów. Skala i głębokość wynarodowienia i zsowietyzowania najwyższej kadry dowódczej i kontroli LWP przez Kreml, były poza zasięgiem doświadczenia i wiedzy uczestników ruchu. Mógł to zmienić tylko szeroki i głęboki solidarnościowy dyskurs zmieniający wyobraźnię symboliczną ruchu. Ale takiej zmiany mogło dokonać tylko kreatywne i pozytywne przywództwo związku, wspierane kreatywnym intelektualnie doradztwem. Tymczasem przywództwo i doradztwo ruchu “Solidarności” było negatywne, co przesądziło nie tylko o zaskoczeniu stanem wojennym, ale przesądziło o zaprzepaszczeniu całej solidarnościowej rewolucji.]
Zasada niestosowania przemocy w trakcie solidarnościowej rewolucji została bezrefleksyjnie zastosowana w przypadku pacyfikacji wojskowo-policyjnej,  O niestosowanie fizycznego oporu zaapelował przy tym jeszcze wieczorem 13. grudnia w transmitowanej radiowo mszy świętej prymas Polski, arcybiskup Józef Glemp, słowami – “Nie podejmujcie walki Polak przeciwko Polakowi. Nie oddajcie waszych głów, bracia robotnicy …” Na taki sam apel w stosunku do władz komunistycznych arcybiskup już się jednak nie zdobył.

[Odwetowa egzekucja w kopalni “Wujek”]
Jedyną załogą w Polsce, która stawiła żywiołowy, acz zorganizowany i czynny opór fizyczny, byli górnicy Kopalni “Wujek” w Katowicach. “Dochodziły wieści o bestialskim pobiciu przez ZOMO strajkujących górników sąsiednich kopalń – opisywał to J. Łojek – górnicy <<Wujka>> zaczęli więc przygotowywać prostą broń do czynnej samoobrony; był to jedyny zakład przemysłowy w Polsce, który nie dał się bezkarnie zmasakrować. W budynkach kopalni trwało ponad 2 tysiące górników, w części z innych, <<spacyfikowanych>>  już kopalni.”
Uzbrojeni głównie w stalowe pręty i łańcuchy, ale też zaostrzone celowo wiertła górnicze, górnicy kilkakrotnie odparli atak sił ZOMO, zatrzymując trzech zomowców jako zakładników. Po raz pierwszy i jedyny w stanie wojennym oddziały wojska i ZOMO nie były w stanie siłą rozbić strajku okupacyjnego.
Po raz pierwszy i jedyny w stanie wojennym to robotnicy kilkakrotnie rozbili oddziały ZOMO i ciężko fizycznie pobili jego funkcjonariuszy szturmujących kopalnię. Górnicy ranili czterdziestu jeden milicjantów i żołnierzy, w tym jedenastu ciężko.
W tym czasie wprowadzony na teren kopalni pluton specjalny ZOMO wyposażony jedynie w broń maszynową, oddał, w sytuacji braku bezpośrednich starć i zupełnie niespodziewanie, pojedyncze wybiórcze strzały w kierunku zgromadzonych górników, zabijając na miejscu sześciu z nic i śmiertelnie raniąc trzech następnych. Dwudziestu czterech górników zostało rannych postrzałowo.
Okoliczności zbrodniczej masakry w kopalni “Wujek” i wybiórczego użycia broni maszynowej oraz roli plutonu specjalnego ZOMO nigdy nie zostały wyjaśnione, a ślady prowadzące do bezpośrednich sprawców i zleceniodawców zatarto. Wszystko wszakże wskazuje, iż przybycie plutonu specjalnego i niespodziewane wybiórcze strzały z broni maszynowej, czyli mierzone strzały oddawane pojedynczo w tłum górników, były odwetową egzekucją za ciężkie pobicie zomowców, która miała zastraszyć pozostałe strajkujące załogi
A na taką odwetową egzekucję musieli wydać zgodę, czyli rozkaz, dowodzący stanem wojennym gen. Ludowego Wojska Polskiego Wojciech Jaruzelski i główny operator stanu wojennego gen. tegoż wojska Czesław Kiszczak.
Odwetowy charakter tej egzekucji potwierdzałaby informacja J. Łojka, który napisał w 1984 roku, iż w trakcie walk zostało zabitych czterech funkcjonariuszy ZOMO, która to informacja nie była nigdy oficjalnie potwierdzona. Jest ona wszakże wysoce prawdopodobna, gdyż taką samą informację autor otrzymał kanałami “Solidarności” Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, jako pracownik tej uczelni, w dniu 16 grudnia 1981 roku i to jeszcze przed informacją o użyciu broni wobec górników. W informacji przekazanej autorowi podano, iż górnicy broniący się przed natarciem oddziałów ZOMO łańcuchami i zaostrzonym celowo wiertłami górniczymi, zabili czterech funkcjonariuszy ZOMO – “Nabijali ich jak chrabąszcze”.
Ukrycie tej informacji leżało w żywotnym interesie władz komunistycznych, gdyż osłaniało informacyjnie tezę o odwetowej egzekucji oraz identyfikację personalną jej rozkazodawców – W. Jaruzelskiego i Cz. Kiszczaka.

[Ofiary stanu wojennego]
W ciągu pierwszego tygodnia stanu wojennego większość strajków została spacyfikowana oddziałami ZOMO i wojska, przerzucanymi z miejsca na miejsce. “Wielkie akcje pacyfikacyjne – pisze . Paczkowski – przeprowadzono m.in. w Stoczni Szczecińskiej, w Hucie im. Lenina, Kopalni <<Manifest Lipcowy>>, zespole fabryk na wrocławskim Grabiszynie. 20 grudnia rozbito ostatecznie strajk w Porcie Gdańskim, 23 grudnia w Hucie Katowice, 24 grudnia zakończył się prowadzony pod ziemią strajk okupacyjny w Kopalni <<Ziemowit>>, a cztery dni później opuścili kopalnię strajkujący górnicy <<Piasta>>.”
W wyniku pacyfikacji strajków w przedsiębiorstwach oraz demonstracji ulicznych według oficjalnych danych miało zginąć piętnaście osób. Setki osób zostały ranne. Aresztowano, a następnie osądzono w trybie doraźnym około 4 tys. przywódców i uczestników strajków. Dziesiątki tysięcy zostało zwolnionych z pracy. Bezpośrednią władzę w przedsiębiorstwach i instytucjach państwowych w kraju przejęli oficerowie LWP, jako tak zwani komisarze wojskowi.
Największą ilość ofiar śmiertelnych wywołało wszakże wyłączenie na obszarze całego kraju cywilnej  telekomunikacji, a także blokada transportu, co uniemożliwiło ciężko chorym i umierającym wzywanie karetek pogotowia i szybką pomoc medyczną. “Wyłączenie telekomunikacji w całym kraju na 30 dni – pisał J. Łojek – było nie pierwszą (pierwszą w ogóle było wyłączenie telekomunikacji na 24 godziny w czasie zamachu Pinocheta w Chile), ale w historii świata pierwszą tak długą przerwą w jakimś kraju we wszelkiej łączności cywilnej”. Liczbę śmiertelnych ofiar z tego tytułu należy szacować na co najmniej kilkaset, a najprawdopodobniej kilka tysięcy.
(…) Komunistyczna kontrrewolucja w formie wojskowo-policyjnej pacyfikacji ruchu związkowego rozbiła skutecznie struktury organizacyjne “Solidarności” i sparaliżowała jej działalność. W 43. ośrodkach internowania oraz więzieniach przebywało kilkanaście tysięcy przywódców, działaczy i aktywistów ruchu. Opór milionów członków związku został sparaliżowany emocjami strachu, jak i poczuciem bezsilności wobec drakońskich kar i brutalności działania władz.

[Bezskuteczna “normalizacja”]
Władze komunistyczne, na czele z nieformalnym ich dyrektoriatem [(…) z generałem Jaruzelskim jako  premierem w roli głównej oraz ministrem spraw wewnętrznych Kiszczakiem , szefem sztabu generalnego LWP Florianem Siwickim  i wicepremierem Mieczysławem Rakowskim (…)] uwierzyły w swoją potęgę siły wojskowo-policyjnej i w swój pełny sukces polityczny, oparty na zastosowaniu bezpośredniej przemocy na masową skalę. “Po 13 grudnia – pisał J. Łojek – władze PRL łudziły się, że zdołają <<znormalizować>> sytuację w kraju na zasadzie całkowitej likwidacji ruchu odrodzenia narodowego i sprowadzenia NSZZ <<Solidarność>> do roli nowego CRZZ”.
Liczono na “normalizację”, czyli ponowne podporządkowanie ogółu społeczeństwa, na czele z klasą robotniczą, totalitarnej dyspozycji klasy komunistycznej biurokracji. Ta “normalizacja” miała się dokonać poprzez konsekwentne stosowanie polityki “porozumienia i walki”, czyli polityk zachęt dla już podporządkowanych, a terroru i zastraszania dla jeszcze niepodporządkowanych. W istocie była to w następnych latach tylko polityka nasilania oraz łagodzenia terroru i zastraszania, gdyż komunistyczna biurokracja nie dysponowała już żadnymi zachętami, od ideologicznych poczynając, a na ekonomicznych kończąc.
Odpowiedzią działaczy, aktywistów i członków zawieszonej stanem wojennym, a następnie zlikwidowanej na mocy ustawy sejmowej “Solidarności”, było przejście do nielegalnej i tajnej działalności związkowej oraz powszechny bierny opór, a także stopniowo gasnący od końca 1982 roku opór czynny w postaci manifestacji ulicznych brutalnie rozpędzanych i jednostkowych strajków. Powstały podziemne struktury związkowe w większości przedsiębiorstw przemysłowych oraz w części regionów, a także powołano na poziomie krajowym podziemną Tymczasową Komisję Koordynacyjną, do której weszło kilku znanych a ukrywających się działaczy regionalnych. W silnie ograniczonej formule odtworzony został dyskurs związkowy w postaci nielegalnych druków ulotnych, czasopism i książek oraz nagrań magnetofonowych. Masowy zasięg tego dyskursu zapewniały polskojęzyczne stacje radiowe jak radio Wolna Europa, Głos Ameryki i radio BBC, informujące o bieżącej sytuacji w Polsce i działalności podziemnych struktur “Solidarności”. Kościół katolicki stał się instytucja ochraniającą i udzielającą różnorodnej pomocy oporowi społecznemu.

[“Zimna wojna” domowa]]
Choć podziemna aktywność zdelegalizowanego ruchu “Solidarności” w latach 1982-1985 powoli wygasała … konsekwentny bierny opór większości społeczeństwa wobec komunistycznej władzy stał się w latach 80. normą. Polegał on na odmowie wszelkiej współpracy i uczestnictwa w tworzonych przez władze organizacjach i podejmowanych przedsięwzięciach, aż po bojkot rządowych mediów i wydawnictw. Była to sytuacja “zimnej wojny” domowej.
Komunistyczna kontrrewolucja, trwająca nieprzerwanie do końca lat 80., oparta była stale na masowym zastraszaniu i wybiórczym terrorze w postaci aresztowań i skazywania na wieloletnie więzienie, zmuszania do emigracji bez prawa powrotu, brutalnego rozpędzania wszelkich zgromadzeń i manifestacji, konfiskat osobistego mienia, zwalniania z pracy, ciężkich pobić do zabójstw i morderstw politycznych włącznie. Tylko do 1983 roku zabito i zamordowano co najmniej 59. działaczy związkowych i opozycyjnych … aż po porwanie, torturowanie i zamordowanie w 1984 roku kapelana “Solidarności” ks. Jerzego Popiełuszki, w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach przez nieznanych zleceniodawców, a nawet wątpliwych bezpośrednich wykonawców tego wyjątkowo bestialskiego mordu. (…)
Po zawieszeniu, a następnie zniesieniu stanu wojennego w 1983 roku, wprowadzono zmiany prawne, umożliwiające stosowanie regulacji prawnych stanu wojennego w normalnej praktyce prawno-politycznej Polski Ludowej …  System policyjny “otrzymał uprawnienia – pisał J. Łojek – jakich nie ma żadna policja na świecie, nawet ZSRR.” … Stan liczebny tajnej policji politycznej Służby Bezpieczeństwa przekroczył wielkość z lat stalinowskiego masowego terroru lat 50., osiągając 40 tys. funkcjonariuszy, a liczba tajnych agentów SB osiągnęła z końcem lat 80. wielkość 90 tys. osób. W ramach komunistycznej kontrrewolucji zbudowano ponownie totalitarne państwo stricte policyjne. (…)

(Fragmenty monografii naukowej autora: Wojciech Błasiak, “Zaprzepaszczona rewolucja. Robotnicza rewolucja społeczna <<Solidarności>>: podłoże, przyczyny, przebieg, skutki i konsekwencje [w trzech studiach]”, “Śląsk” Wydawnictwo Naukowe, Katowice 2018)