Witam”, “dzien dobry” – eine Umarmung hier, eine Umarmung dort und überall freundliche Gesichter.objęcia tu, objęcia tam i wszędzie przyjazne twarze…..

To są pierwsze słowa reportażu, który ukazał się dnia 14 grudnia 2017 roku w w niemieckiej, codziennej gazecie „Giessener Anzeiger” po uczestnictwie jej dziennikarza w uroczystym zakończeniu semestru zimowego kursu języka polskiego, które od ponad 30 lat prowadzę w mieście Giessen (Hesja) dla niemieckich uczestników, chcących poznać nasz język. To nie jest jedyne „sprawozdanie” z mojej pracy nauczycielskiej na tym terenie, ale jest najbardziej wyczerpujacym temat. Ale po kolei. Jako nauczyciel języka polskiego – nie tylko z zawodu, ale także z powołania –gdy po wyemigrowaniu do Niemiec w roku 1985 dowiedziałam się, że mogę mój zawód nauczyciela, wykonywany przez 19 lat w szkole średniej w Puławach „powiesić na kołku” (bo w Niemczech jest całkiem inny system kształcenia nauczycieli) – podjęłam pracę w tzw. Volkschochschule – „wyższa szkola ludowa” – dla wszystkich, którzy „chca zdobywać jakieś wiadomości” poza normalną szkołą. Od tej pory mam zawsze wystarczającą ilość chętnych do nauki naszego języka polskiego: tutaj, żeby kurs można było zameldować u władz szkolnych – wymagane jest minimum sześciu uczestników. I właśnie dla tej grupy Niemców – o różnych zawodach (mam najwięcej nauczycieli, ale też lekarzy, inżynierów a nawet policjantów) i w różnym wieku – prowadzę te moje kursy z zaangażowaniem od wielu już lat. Jest tam nie tylko nauka języka (jego historii – na tle z innymi j.słowiańskimi), ale także wiadomości o historii Polski, tej niezakłamanej, o literaturze, kulturze i polskich tradycjach. Ten grudniowy wieczór, o którym mowa w powyższej recenzji pióra niemieckiego dziennikarza ( o polskim nazwisku …) – był jednym z takich… Autor reportażu tak się o tym wyraził: „ Dabei ist es für Maria Legiec wichtig, nicht nur sprachliche Kompetenzen zu vermitteln, sondern den Teilnehmern auch die polnische Kultur und Geschichte näher zu bringen. “- „Przy tym, jest dla Marii Legiec ważne, żeby przekazywać uczestnikom nie tylko kompetencje językowe, ale także polską kulturę i historię”. Ten wieczór językowy, zwany „Polska Wigilia” został przez dziennikarza przedstawiony jako niemal rodzinne, przyjaciélskie spotkanie. Punkt ciężkości leżał na przedstawieniu przybyłym uczestnikom obydwóch kursów (jeden dla zaawansowanych, drugi dla początkujących) polskiej tradycji obchodzenia Swiąt Bożego Narodzenia. Już dekoracja sali w restauracji „Wawel” (prowadzonej przez Slązaczkę, mieszkającą w Niemczech) wskazywała na atmosferę tych Swiąt: przygotowany przez mnie (może nieudolnie..) afisz ze słowami polskich życzeń na Boże Narodzenie i Nowy Rok (zadaniem uczestników było wtedy przetłumaczyć go na język niemiecki i dokonać analizy pod kątem gramatyki…). Leżące na stole małe wiązeczki siana i opłatek (który dostałam z Polski, w Niemczech jest nieznany) – stwarzały klimat polskiego wieczoru wigilijnego. Zanim przystapiliśmy do spożywania dwunastu potraw przeznaczonych na ten wieczór – nastapiła „lekcja” języka polskiego (wprowadziłam tu polskie przysłowie, że „bez pracy – nie ma kołaczy”): powtórzenie dla jednych, nowy materiał dla innych – wiadomości z gramatyki języka polskiego. Tak o tym napisał dziennikarz : „Doch ehe die “Wigilia” – der polnische Heiligabend – richtig beginnt, gibt es noch ein paar kleine grammatikalische Lektionen. “Das hier ist ein Semesterabschied, doch ehe wir feiern, üben wir noch po polsku”, so die Lehrerin“. Ordnungszahlen und der Imperativ werden in kleinen Aufführungen vorgetragen und erheitern das Publikum.“ Zanim „wigilia“ – ten polski wieczór wigilijnym naprawdę się zaczal, nastapiło parę drobnych, gramatycznych informacji: tryb rozkazujący, czy liczebniki porządkowe, co doprowadziło uczestników do dobrego humoru….! No i oczywiście reguły używania drugiego przypadku w gramatyce – dopełniacza” Ja używam tu łacińskiego slowa „genetivus”, bo jest ono Niemcom łatwiejsze do zapamiętania niż „dopełnicz”, ale tłumaczę im, co znaczy słowo dopełniacz, że uzupełnia, dopełnia treści wypowiedzi….. Tu interesująca uwaga: w języku niemieckim dopełniacz prawie całkiem zanikł, jego funkcję przejął celowik (dativus), dlatego jest dla nich tak trudno zapamiętać i zrozumieć, kiedy i dlaczego w języku polskim jest on konieczny. Istnieje nawet naukowe opracowanie tego tematu przez niemieckiego lingwistę (Bastian Sick) – w książce pt. „Der Dativ it dem Genetiv sein Tod” –Celownik – przyniósł śmierć dopełniaczowi”. Ale moi „kursanci” ( to jest przeze mnie stworzony neologizm, dziwny, ale pokrywa się z desygnatem w treści) już dobrze wiedzą, że w języku polskim ani rusz bez dopełniacza i że jest on potrzebny nie tylko przy zaprzeczaniu (np. nie mam szczęścia) ale też rządzi wieloma czasownikami, jak np.: życzyć, szukać, potrzebować itp. Takie wyjaśnienie podała jedna z uczestniczek tego spotkania, chemik z wykształcenia, która co prawda ma trudności z wymową, ale doskonale rozumie funkcjonowanie naszego jezyka i potrafi wyjaśniać jego reguły ! Po tej porcji gramatyki – przyszła pora na przystąpienie do rytuału wigilijnego. Potrawy, których – jak należy – było dwanaście, przygotowała na moje zamówienie właścicielka restauracji, w której świętowaliśmy ten wieczór. Wyjątek stanowiła kutia. Tą – musiałam zrobić sama, bo okazało sią, że na Sląsku, skąd przyszła do Niemiec właścicielka lokalu – kutia jest absolutnie nieznana. Moja kutia nie odpowiadała prawdziwej, polsko-litewskiej, jaką znałam z mojego regionu (Lubelszczyzny), gdyż nie użyłam do jej przygotowania ziaren pszenicy (nie wiedziałam jeszce wtedy, że można je dostać w sklepie „bio”..) – ale i tak, z makiem, suszonymi owocami, miodem, cytryną, bitą śmietną i wanilią – zrobiła furorę jako znakomity deser. Nowe i nieznane dla uczestników tej „Polskiej Wigilii”- było to, że w tym dniu – w Polsce nie spożywa się potraw mięsnych i rezygnuje z obfitego jedzenia, z tym czeka się do wieczora, który rozpoczyna się wg. naszej tradycji, gdy na niebie pojawi się gwiazda. Także „gwiazdka” w Polsce tradycyjnie obdarowuje prezentami w ten wieczór. Autor artykułu tak napisał: „Aber bevor wir anfangen zu essen, werden die Oblaten miteinander geteilt”, berichtet Legiec-Abramow. Dabei wünschen sich die Beteiligten nur das Beste zu Weihnachten und alles Gute für das kommende Jahr“ Poinformował on czytelników swojego artykułu, że podzielenie się opłatkiem to znak rozpoczęcia kolacji wigilijnej i okazja do złożenia sobie życzeń na Boże Narodzenie i na Nowy Rok. Składanie tych życzeń, oczywiście po polsku – trwało długo i wywoływało salwy śmiechu. I tu –podałam Niemcom jeszcze jedną informację o polskiej tradycji: po zjedzonej kolacji – gospodarz idzie do chlewa i dzieli się z bydłem opłatkiem, tylko koń go nie dostaje, bo podobno u żłobku Nowonarodzonego w Betlejem według tradycji konia nie było… Tak bylo dawniej na polskiej wsi – podejrzewam, że teraz ten zwyczaj już zanikł….. Dwanaście dań na stole wigilijnym – nawiązanie do dwunastu apostołów – to też element typowo polskiej tradycji, która była dla kursantów (i dla dziennikarza) nieznana, ale interesująca. Szczególnie jednak spodobała się im moja informacja, że w tradycyjnym polskim domu, na stole stawia się zawsze jedno nakrycie więcej, niż obecnych biesiadników dla kogoś, kto może w tym dniu jest bezdomny, samotny lub głodny; „es gibt immer einen Teller mehr als Gäste, für den Fall, dass jemand unerwartet vorbeikommt oder hungrig ist!! „ napisał autor reportażu. Różnice w obchodzeniu Swiąt Bożego Narodzenia między Polską a Niemcami – widać przede wszystkim w traktowaniu tego swięta u nas – w sposób duchowy, a nie tylko, jak w Niemczech: „prezenty – i jedzenie!” Tak o tym brzmiał mój przekaz do uczestników kursu: „Um Mitternacht gehen die Polen dann zur “Pasterka”, der Mitternachtsmesse in die Kirche– O północy idą Polacy na pasterkę do kosciola “! Tak, w Polsce biją w kościołach dzwony radości: „Chrysus się narodził !” i dopiero wtedy zaczyna się spiewać kolędy, poczynając od „Bóg się rodzi, moc truchleje”. W Niemczech – ani śladu tej „uczty dla ducha”, a kolędy – nie piećni adwentowe – śpiewane są (jeśli wogóle….) już przed Bożym Narodzeniem.

Podczas tego wieczoru wigilijnego, „ przy stole” doszło także do rozmów na temat „dlaczego uczysz się języka polskiego ?” Jedną z tych odpowiedzi tak cytuje dziennikarz: „Wir fahren zwei bis drei Mal im Jahr nach Polen. Da möchte ich schon gern verstehen, was meine Schwägerschaft so über mich sagt“- My jeździmy dwa bis trzy razy w roku do Polski, to ja chce wiedziec, co tam o mnie opowiada szwagrowstwo“ (jego żona jest Polką). Albo: „ “Wir waren vor kurzem 14 Tage in Polen. Es war sehr schön und durch den Kurs konnte ich mich auch mit den Leuten unterhalten. Selten hat sich jemand so sehr gefreut, dass man seine Sprache spricht wie in Polen“- „Niedawno bylismy 14 dni w Polsce. Bylo bardzo pieknie, ze moglismy tam, dzięki temu kursowi języka polskigo – rozmawiać trochę z ludćmi po polsku. Dotąd rzadko spotykaliśmy sytuacje, żeby ktoś się tak bardzo cieszył jak Polacy, gdy cudzoziemiec probuje rozmawiać w ich języku, po polsku”. Najliczniej uczacych się jezyka polskiego – reprezentują młodzi Niemcy, którzy mają polskie żony albo przyjaciółki. Zdarza się bowiem, że własna żona nie ma nie ma cierpliwości żeby uczyć i poprawiać błędy partnera, więc wysyła go na kurs do mnie, bo „moje drugie imię – to cierpliwość” – ja – mam jej dla moich uczniów bez końca……

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Ten wieczór, ta „Polska Wigilia” zakończony został wspólnym śpiewaniem polskich kolęd, których teksty wydrukowane leżały na stołach dla każdego, oraz wykonaniem ( po polsku !, z akompaniamentem muzyki) przez niemieckiego ucznia – znanego piosenkarza Marka Forstera pieśni „Lulajże Jezunu”. A tak o atmosferze mojej lekcji – wieczorze wigilijnym wyraził się autor reportażu: „Die Menschen im Rödgener Restaurant “Wawel” wirkten wie eine große polnische Familie“ – Te osoby w restauracji „Wawel” w Rödgen stwarzali wrażenie, że są jedną wielką, polską rodziną” i : „. Dazwischen hörte man immer wieder Deutsch und Polnisch im Wechsel. Was deutlich wird: fremd sind sich die Teilnehmer nicht. Man hat eher das Gefühl, Gast einer familiären Weihnachtsfeier zu sein !“ –„ W międzyczasie można było usłyszeć rozmowy po polsku i po niemiecku, naprzemian i miało się wrażenie, że jest się gościem na jakimć rodzinnym swięcie Bożego Narodzenia !”

Takie wieczory, przytowywane przeze mnie zwłaszcza na zakończenie semestrów – sprawiają mi dużo pracy ale i radości i są już znane wśród społeczności tego miasta, a gdy mnie dyrekcja tej instytucji pyta, co ja robię, ze mam zawsze pełną listę chętnych do nauki języka polskiego (inne „języki” mają z tym problemy) – to ja odpowiadam śmiejąc się: „bo ja płacę moim kursantom… „

https://www.dropbox.com/s/wqzs2ab06tvdjum/1.Polska%20Wigilia%2006.12.2017%20%28ca%C5%82y%20film%29.mp4?dl=0

https: // www- giessener-anzeiger Gießen: Lehrerin Maria Legiec-Abramow zeigt, wie in Polen Heiligabend begangen wird . 

https://www.giessener-allgemeine.de/giessen/vhs-kurs-feiern-polen-weihnachtsfest-12178832.html

https://www.dropbox.com/s/wqzs2ab06tvdjum/1.Polska%20Wigilia%2006.12.2017%20%28ca%C5%82y%20film%29.mp4?dl=0

VHS-Kurs: So feiern die Polen das Weihnachtsfest

Herzlichkeit mit ganz viel Zisch