Piszę te słowa na drugi dzień po porażce Igi Światek w turnieju w Katarze.

Przegrała z rywalką, której nigdy jeszcze nie pokonała, a która to przed samym turniejem lewo mieściła się w pierwszej 50-tce najlepszych tenisistek na świecie.
Mam na myśli Łotyszką Jelenę Ostapenko.
Tak się złożyło, że przez ostatnich kilka sezonów Iga miała poważne problemy przede wszystkim z trzema tenisistkami: właśnie tą Ostapenko, a także z młodsza od siebie Czeszką Lindą Noskovą i Rosjanka reprezentującą Kazachstan – Eleną Rybakiną.
Dlaczego? Dlatego, że grają one podobny tenis: mocne piłki, płasko uderzane i … mają dużą dozę pewności siebie.

Otóż tenis to sport, gdzie głowa odgrywa kluczową rolę.
Jest to bardzo trudny sport.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Nie można schować się za kolegów na boisku, telewizja pokazuje każdy ruch i każdą reakcje. Trzeba dużo biegać, trzeba mieć doskonałą technikę, ale również nieodzownym jest taktyczne i psychologiczne rozpracowanie przeciwnika. Takie szachy w biegu za małą, żółtą piłką.
Obserwuję Iga od dłuższego czasu pod kątem trenerskiego podejścia do problemu, który jasno widzę: Iga sama sobie gotuje ten los.
Podobnie było z Sabalenką. Też miała specjalistę – psychologa, lecz w ubiegłym roku rąbnęła ręką w stół, pozbyła się go i … została najlepszą tenisistką na świecie.
Myślę, że nadchodzi moment, aby i Iga do takiej decyzji dojrzała.
Bariery psychiczne w sporcie to nic nowego.

Z mojego doświadczenia trenerskiego podam przykład z najbardziej prostego, niby, sportu na świecie – lekkiej atletyki.

W lekkiej atletyce należy uzyskać najlepszy wyniku, na jaki zawodnika stać. Tu nie ma bezpośredniego współzawodnictwa tak jak w tenisie, boksie, zapasach. Nawet w biegach wygra ten, który ma więcej
„zdrowia”. Prosto – jeśli ktoś ma rekord życiowy 20m w pchnięciu kulą i przegra z gościem z „życiówką” 23 m – to nic wielkiego. Normalna sprawa.
Jeśli jednak ten 20-metrowic pchnie zaledwie 18 m, to mamy powody do głębokiej psychologicznej analizy, szczególnie w przypadku, gdy jest on zdrowy.
Jeden z moich dyskoboli zdobył złoty medal na Igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej w wieku zaledwie 21 lat.
Niespodzianka nie tylko dla niego, ale i dla wszystkich znających ten sport.
Dlaczego? Ano dlatego, że młodzian nie wiedział, co robi. Poszedł „na luzaka”, nie nakładał na siebie presji, odwrotnie niż faworyci.
Chłopisko trochę dojrzało i za dwa lata dało „plamę” na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu.

Totalny obciach. Zawodnik zdrętwiał i ruszał się jak mucha w smole. Tak ja Iga z tą Ostapenko.
Nie wyszedł z eliminacji, przepadł.
Zapytałem po zawodach co się stało. Odpowiedział: presja.
Ja z kolei: jaka presja? Koło do rzutów takie samo, dysk taki sam, ludzi o 9.00 rano nie ma, telewizji nie ma, praktycznie tylko on, ja i jego najbliżsi się nim przejmują, więc jak?
Zrozumiał i w kolejnym roku pokonał wszystkich kolegów, których brał za przykład wcześniej.
Co więc mam na myśli?
„Mentalne zablokowanie”, nierozumienie własnej sytuacji w życiu i w danym momencie.
To przypomina alkoholizm albo uzależnienie się od narkotyków.
Trudna to zmienić, zlikwidować, zapomnieć, i najgorsze jest to, że nikt tego nie zmieni z wyjątkiem ciepiącej „ofiary”.
Iga chyba prezentuje taki syndrom.
Jest bardzo dobrą tenisistką, ale przewidywalną. Tak na korcie jak i poza. Zbyt polega na pomocy swojej psycholożki, choć ta nigdy wielką zawodniczką nie była.
W końcu tylko ci najlepsi, co to zasmakowali takie sytuacje mogą je w pełni zrozumieć … i pozwolić „ofierze” na zwalczenie słabości.

www.bogdanpoprawski.com

Have a Great Day!

Bogdan