Po opłatkach, śpiewaniu kolęd jeszcze tylko tłusty czwartek, i już wiosna, a potem Wielkanoc. I długie spacery nad jeziorem rozświetlone świeżą zielenią budzących się do życia drzew zlewających się ze srebrnym połyskiem l odbijanej toni jeziora. Wystarczy zamknąć oczy i dać sobie szansę na odczucie te zbawiennych podmuchów wiosennej bryzy. Jeszcze trochę a staną się rzeczywistością. A jeszcze potem przyjdzie sadzenie i przesadzanie. I ta zmora wszystkich ogrodników: odchwaszczanie i podlewanie. Nic tak dobrze nie rośnie jak chwasty – tym to nawet susza nie zaszkodzi. Ale to jeszcze trochę. Na razie jesteśmy w środku ponurej zimy. – In the bleak midwinter – jak mówi mój sąsiad Szkot.
U nas choinka może stać nawet do Matki Boskiej Gromnicznej. Zawsze mnie to zastanawiało dlaczego święto Matki Boskiej Gromnicznej jest obchodzone w tym samym dniu co święto Ofiarowania Pańskiego? Są to święta katolickie obchodzone niezmiennie 2 lutego, 40 dni po Bożym Narodzeniu. Święto kończy tradycyjny okres obchodów związanych z tajemnicą Narodzenia Pańskiego. A dla nas dopiero wtedy znaczy to koniec nie tylko choinki, ale i śpiewania kolęd. Z żalem i smutkiem rozstajemy się z radosnym drzewkiem, i z jeszcze większym żalem z kolędami. Co prawda w kraju naszego osiedlenia kolęd nie śpiewa się już od Bożego Narodzenia – ale co kraj to obyczaj. Za to na wschód od nas (od Polski) wszystko przesuwa się jeszcze bardziej. Czy to są jeszcze pozostałości podboju pogan z zachodu na wschód? Wraz z podbojami przesuwały się też święta. I dlatego Polska jest centralna, a Rosja często uważana za zachód imperium azjatyckiego obchodzi Boże Narodzenie dwa tygodnie po nas.
A tu jest jak jest. Żyjemy tutaj i teraz, a nasze serce musi o tym wiedzieć i tutaj należeć. Nie żyjemy w przeszłościm bo wtedy nasze serce płacze za tym co, i tak i tak, się nie wróci, i nie żyjemy do przodu. Przyszłość powinniśmy jedynie planować. Nie ze względu na spełnienie naszych planów, bo te są częstokroć nie do końca zależne od nas, ale ze względu na konieczność kroczenia odpowiednią drogą. Taki plan wytycza kierunek i zasady codziennego ruchu. Albo będziemy chaotycznie kręcić się w kółko jak nakręcone pajace, albo pójdziemy pięknie wysadzanym traktem – najlepiej kasztanowcami – do celu.
Więc zanim doczekamy lepszej pogody, niż ta długa i bura otaczająca nas kanadyjska zima, dobrze jest znaleźć kilka trampolin, które pozwolą nam przeskoczyć smutny i dłużący się czas zimy, A przecież nie muszą to być od razu wielkie rzeczy. Wystarczy zaprosić sąsiadkę na kawę w Walentynki, albo kupić kilka świeżych (koniecznie świeżych, bo takie są naj lepsze) pączków na tłusty czwartek i rozdać sąsiadom, szczególnie tym kanadyjskim. Albo nawet wybrać się do Tim-Hortons na kawę. Jednym słowem, nie należy się dać! A my, jak to my, świetnie dajemy sobie radę w powstaniach, ale na co dzień to tak trochę mniej życzliwie odnosimy się do bliźniego. Zwykle czekamy na zaproszenie innych, jesteśmy nieufni, oczekujemy że ktoś nas zawiedzie, dlatego na wszelki wypadek go krytykujemy. A radość życia, nawet w tak ponurym miesiącu jak luty, od nas przecież zależy. Po prostu dajmy jej szansę!
Michalinka, Toronto, 8 luty, 2025