Goniec: Sebastian, witam. Jest mi niezmiernie miło, że zgodziłeś się na tę rozmowę, bo muszę Ci powiedzieć, że jestem nie tylko pod wrażeniem projektu zagospodarowania okolicy i przebudowy Pałacu Kultury, który przedstawiłeś, ale też pod wrażeniem Twojego podejścia do architektury. Jesteś nieprawdopodobnie ciekawym twórcą, dlatego, że tworzysz nowy styl, coś, co zupełnie odbiega od tego, z czym mieliśmy do czynienia w polskiej architekturze. 
Dlatego zacznijmy od początku, skąd Twoje zainteresowanie architekturą? Dlaczego akurat wybrałeś ten kierunek? 

Sebastian Pitoń: Miałem być konstruktorem lotniczym. Miałem projektować samoloty. Mój ojciec jest lotnikiem, pasjonatem lotnictwa.  Chciałem konstruować samoloty, iść na Politechnikę Warszawską i zostać inżynierem lotniczym. Ale znajomy mojego ojca mówi mu hej, a ile się z samolotów w Polsce robi? Wtedy jeszcze się konstruowało – to była końcóweczka, ale jeszcze ciągle tam powiedzmy było z dwóch konstruktorów, którzy coś tam jeszcze, jakiś tam jeden samolot, powiedzmy na pięciolatkę strugali. No ale efekt był taki, że faktycznie to jest skazywanie mnie na jakieś systemowe bezrobocie, ewentualnie na emigrację. A drugi kolega mojego ojca, który był architektem, mówi hej, poślij go na architekturę, chłopak dobrze rysuje. A faktycznie ten inżynier lotniczy to jakieś nieporozumienie. No i wiesz, doszedłem do wniosku, że to projektowanie budynków też może być fajna przygoda, ale. Nauczyłem się rysować, chodziłem na kurs rysunku. Taki był obowiązek, bo wtedy jeszcze były egzaminy na studia. Egzamin z rysunku był bardzo porządnym egzaminem, bo miałeś tam trzy razy po pięć godzin. To nie było to tamto.

– Miałeś w rodzinie jakiś przykład? Miałeś kogoś, kto zajmował się budownictwem? No bo na Podhalu to chyba każdy z ciosaniem jest za pan brat….
– Mój ojciec miał iść na architekturę, ale poszedł tam, gdzie jego kolega i jeszcze dwa razy pod rząd, bo za pierwszym razem chyba tam nie zdał czy coś takiego. Moja babcia chciała, żeby był architektem. Natomiast faktycznie, no wiesz, mój dziadek był stolarzem, ojciec mojej babci był majstrem budowlanym, w związku z tym  ja też dużo czasu spędziłem w warsztacie stolarskim, jako dzieciak; siekierka, dłuto, piła i tak dalej. Takie podstawowe zabawki powiedziałbym. W związku z tym mam pewien zmysł budowania. Klocki lego. Zawsze było coś. Budowanie samolotów z papieru i tak dalej.
W związku z tym budowanie jako takie, gdzieś tam zawsze w moim życiu było. Budowanie jest czymś dla mężczyzny naturalnym. Mówi się, że masz spłodzić syna, drzewo posadzić. U mnie gorzej z tym ogrodnictwem. No i wybudować dom.  Więc to nie był jakiś wybór egzotyczny, typu prawo, medycyna czy coś takiego.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

– Poszedłeś na architekturę, to był schyłek komunizmu i  w Polsce budowało się sztampowe rzeczy. Wszystko to były jakieś zatwierdzone, stałe projekty, gdzieś tam się dorysowało coś i jak to jest, że nie poszedłeś w projektowanie galerii handlowych, wysokich drapaczy i tym podobnych rzeczy, które w Polsce wielu ludziom imponowały, tylko  zająłeś się zagospodarowaniem przestrzeni po polsku,  można by powiedzieć?
– Człowiek na studiach jest buntownikiem.  Jak ja zdałem na studia to był 89 rok. No to wiadomo, to był przełom, wychodziliśmy z komuny, z tej szarej rzeczywistości komuny i przed nami otwierał się kolorowy świat  Zachodu. No to my oczywiście jako studenci architektury, ludzie, którzy chcą być do przodu, staraliśmy się zapoznać z tymi różnymi filozofiami, które na Zachodzie działają. No i siłą rzeczy wpadliśmy w pułapkę interesowania się dekonstrukcją, postmodernizmem. Takimi rzeczami czytaliśmy tam Gravesa…

– Przepraszam, że przerywam, ale tutaj u nas dużo się buduje; w ogóle dzisiaj dużo się buduje, bo według globalistów, trzeba zagęszczać, więc buduje się bloki wysoko w powietrze, a co jeden jest inny; co jeden to jest jakiś dziwny, bo wszyscy mówią, no trzeba jakoś odejść od tego prostopadłościanu, więc albo go skręcają, albo klocki nakładają w jedną stronę. Strach mieszkać na górze, bo taki nadwieszone to jest. Albo przekręcają te klocki, albo robią wąski na dole, szeroki na górze. Widać, że kombinują jak koń pod górkę. Ale szczerze mówiąc, to ta architektura współczesna jest taką przestrzenią wzbudzającą niepokój.  A ty projektujesz coś, co  jest  ułożone z tym, co było.
– Wiesz, to nie od razu się tak w ten sposób poukładało. Dużo osób na początku i  architektów w Polsce doznało tego ukąszenia postmodernizmem i dekonstrukcją. Starając się studiować to, co jest  najmodniejsze na Zachodzie, no to siłą rzeczy, żeśmy starali się naśladować. To właśnie było to, o czym mówisz, czyli zaśmiecanie przestrzeni budynkami, które tworzą chaos.
Mnie uczono, że są dwa sposoby wpasowania się w kontekst urbanistyczny, kulturowy. Pierwszy to analizujesz to, co jest i starasz się wpisać w harmonijny sposób. Czyli nie powtarzasz form wszystkiego, ale widzisz pewne cechy, tak jakbyś projektował w Dubrowniku, gdzieś tam w Chorwacji. No to wiadomo, że zrobisz budynek, który będzie miał czerwony dach i białe ściany, bo wszystkie  budynki są tam takie. Łatwo się zorientować, jaki jest ten wspólny mianownik. Jeśli byś był w jakiejś innej sytuacji, że każdy budynek jest w jakiejś tam gamie kolorystycznej i używa na przykład czegoś tam, no to też już łatwo się  kapnąć, jak w Malborku bym projektował budynek, to byłby z cegły. To jest, zrozumienie otoczenia  i wpasowanie się w to otoczenie w takich ramach, na które pozwala ci zaznaczyć swoją indywidualność, a jednocześnie też na tyle ciasnych ramach, żeby nie wyjść, żeby nie zniszczyć harmonii.
No i na studiach mówili nam, że można w ten sposób postępować, ale można  nie honorować tego, niejako wpasować się przez kontrast; czyli łamiąc wszystkie te zasady. Jeśli tam jest coś zielone, to zrób czerwone. Jeśli jest z cegły, to zrób tynkowane. Jeśli jest białe, to zrób właśnie fioletowe. No i cały problem w takiej filozofii projektowania polega na tym, że jeśli wszyscy prędzej czy później, nie chcą być tymi, którzy pokornie, przeanalizują cechy otoczenia i się w to otoczenie będą wmontowywać, tylko będą na maksa pokazywać swoją osobowość, no to tworzysz chaos. I w pewnym momencie, jeśli masz wejść w taką tkankę, która jest kompletnie chaotyczna, to już cokolwiek byś tam nie postawił, to będzie to chaos.  Paradoksalnie, jeśli wtedy stworzysz jakiś ładny budynek, to on będzie jeszcze bardziej kontrastował z tamtymi.
Czyli teoretycznie można powiedzieć, że taka przestrzeń zostanie zniszczona.
Jeśli idziesz tym kierunkiem tworzenia nowego obiektu na zasadzie kontrastu i wiesz, nam powiedziano, że to jest alternatywa albo to, albo to, że obie te drogi są dobre. Ja już w tej chwili wiem, że nie, że tylko jedna z tych dróg jest dobra.
Jeśli celem działania artysty jest piękno i harmonia, i dążenie do doskonałości, i tworzenie harmonijnych przestrzeni, w których się człowiek dobrze czuje.
No bo jaka jest różnica między przestrzenią harmonijna a dysharmonijną? No taka, że po prostu w tym harmonii się dobrze czujesz. To widać, jak ludzie nogami głosują, wybierając stare dzielnice miast.

– Właśnie o to chciałem zapytać. OK są te dwie szkoły, można robić tak i tak. No ale w końcu architekt nie buduje do galerii, nie buduje sobie a muzom, tylko dla ludzi. To są obiekty, które są oglądane przez miliony osób. Ludzie głosują nogami i ludzie głosują oczami, wolą patrzeć na te ładne a nie na to chaotyczne, to dlaczego się to chaotyczne buduje? Dlaczego to powstaje? Czy to ktoś nam narzuca, jaki jest tego sens? Czy to jest taki sam sens, jak ze sztuką nowoczesną, że  epatuje się nas brzydotą bardzo często i mówi jak psu, któremu wciskasz nos w siki; masz na to patrzeć. Takie jest teraz twoje. Nie sądzisz, że tutaj jest  ukryta ideologia?
– Ależ oczywiście! Tą ideologią jest właśnie postmodernizm. Myślę, że to jest ideologia zamówiona przez drukarzy pieniądza, przez wszystkich tych bandytów, którzy zniszczyli nasz świat, którzy nam rozpętują wojny, niszczą rodzinę, demoralizują i tak dalej. Na tej zasadzie, żeby właśnie ten świat zniszczyć.
Postmodernizm mówi o tym, że świat się skończył. Francis Fukuyama, „Koniec historii” jest takim postmodernistycznym dziełem, które mówi, że wszystko już było, a poza tym większość rzeczy dobrych, które tutaj są, to są tylko konstrukty społeczne. Na przykład płeć to jest konstrukt społeczny. W związku z tym nie ma prawdy, jest postprawda. Każdy ma swoją prawdę, Nie ma piękna. Nie jest piękne to, co piękne, tylko to, co się komu podoba. Jednemu zielone, drugiemu czerwone.  I to jest wszystko równoważne. Nie można powiedzieć, że to jest ładniejsze od tego.
Natomiast jeśli przyjmiesz definicję klasyczną piękna, mówiącą o tym, że piękno jest wynikiem harmonii i dążenia do doskonałości, no to widzisz, czy coś bardziej zmierza do doskonałości, czy mniej? Czy coś jest bardziej udane, bardziej harmonijne, ułożone? Wszystko do siebie pasuje we wszystkich płaszczyznach, czy ma po prostu więcej błędów? To, co ma więcej błędów jest gorsze od tego, co ma mniej błędów.
Tak samo samochody, jedne są lepsze, inne są gorsze, częściej się psują. Jak ma słabe hamulce, słabo przyspiesza, no to nie możesz powiedzieć, że jest tak samo dobry jak samochód, który jest po prostu idealny, wszystko w nim super działa. Możesz to spokojnie wartościować.
Ze sztuką jest dokładnie to samo. Zatem zwróć uwagę, że jest piękno. Moim zdaniem piękno, czyli świadectwo tego, że coś jest bliskie doskonałości. To jest bardzo ważny wyróżnik tego, co jest dobre.
Za pięknem idzie też taki kompas tego, co jest dobre, a co złe. Bo jeśli coś jest dobre, to jest też bliższe doskonałości. W związku z tym, jak się nam powie, że brzydota jest równie dobra jak piękno i w niczym w sumie nie jest od niego różna, to my mamy chaos w głowie, to już nam można wtedy wszystko powiedzieć nawet że czarne jest białe. Czemu nie? Mniej znaczy więcej; Czemu nie?  Jeszcze ci powiem, że główne hasło postmodernistów brzmiało „mniej znaczy więcej”. No to wiesz, to tak, jakbyś powiedział, że czarne jest białe.

– Sztuka, która jest w galeriach, nie oddziałuje na wszystkich; architektura działa na wszystkich, wszyscy muszą na to patrzeć, dzieci się w tym wychowują, więc tu jest nieprawdopodobnie mocny przekaz. 
Wiesz kiedy do tego doszedłeś?  Bo jesteś wyjątkowy w tym sensie, że jesteś człowiekiem, który tego rodzaju rzeczy w Polsce mówił wbrew innym ludziom. Studiowałeś w Łodzi na architekturze i tam chciałeś projektować?
– Myślę, że to jest kwestia też jakiejś intensywności przemyśleń. Ja zawsze byłem trochę buntownikiem, więc na tych studiach byłem zwalczany, ale tam u góry tych studiów na 5 roku była taka wiesz, legenda prof. Kardaszewski i wszyscy uważali, że nie ma co ze mną się szarpać, bo nawet jak oni mnie przepuszczą, to Kardach mnie wywali z tych studiów – to pewne. My mamy czyste sumienie, przepuszczamy cię, ale wiemy, że Kardach cię wyrzuci.
No i okazało się, że stałem się ulubionym studentem profesora Kardaszewskiego, który jakoś sobie cenił, te moje poszukiwania takich organicznych form w stylu Antonio Gaudiego i Imre Makovecza i tak dalej. No i to bardzo mocno wzmocniło moje poczucie, że jestem na dobrej drodze. Wiesz, jak jakiś autorytet ci mówi, kurde, że to co robisz jest dobre, no to myślisz sobie, kurde, no to jest dobre. I to jest bardzo silne, wzmocnienie tego, że to co tam wymyślam, moje zdanie, jeśli nawet jest w poprzek wszystkiego, to nie znaczy, że jest złe.
Pamiętam taką sytuację, jak kiedyś był jakiś event architektoniczny, jakiś konkurs, na którym tam występowałem. Pewnie go przegrałem, znając siebie. Bo, jak się idzie pod prąd, to nie wygrywa się konkursów i ze znajomymi architektami, już wtedy kolegami ze studiów w Łodzi, szliśmy ulicą Piotrkowską, która jest tam w Łodzi, taką główną ulicą zabytkową, z XIX wiecznym kamieniczkami. I pokazywaliśmy swoje ulubione kamieniczki, te najfajniejsze budynki w Łodzi, bo w sumie tam są najładniejsze budynki.
Jeden pokazał taką kamieniczkę, ja taki pałac, ktoś inny coś takiego. Ja im mówię, hej, zobaczcie to, ma 150 lat, każdy z tych budynków. Czy ktoś z was projektuje w ten sposób?
No coś ty! Zwariowałeś? Czemu mielibyśmy projektować w ten sposób? Dlatego, że idziemy tutaj, architekci i pokazujemy sobie swoje ulubione, najładniejsze budynki w Łodzi, wskazując właśnie na tę XIX-wieczną architekturę. Każdy z was – jestem w stanie się założyć – projektuje coś zupełnie innego, coś na co po 100 latach czy nawet wcześniej, gdybyście nie wiedzieli, że to jest wasze, w życiu byście nie pokazali, że to jest wasz ulubiony budynek, który szczególnie wam się podoba, bo wy już pokazaliście, że podoba wam się to stare, klasyczne, ładne, a nie to co robicie.
Sebastian, – mówią –   ale dzisiaj się tak nie projektuje. Ja mówię, czemu? Kto wam zabrania? – No są inne czasy. Nie, ja pytam, kto wam zabrania?
Mam wrażenie, że w tych moich kolegach, to było z 20 lat temu, w niektórych jakiś tam proces już zaszedł. Oni jeszcze nie są na tym etapie, na którym ja jestem, ale już zaczęli lekko dostrzegać absurd tej sytuacji.
Architektura jest ponadczasowa, bo budynek stoi kilkaset lat. W związku z tym on nie może być ładny, tylko w momencie akceptowalnym przez gazety, przez jakieś chore instytucje medialne,  w momencie powstania. On powinien być dobry przez cały okres swojej egzystencji. Mamy tu przykłady. Idziemy tą ulicą budynków, które po 150 latach są ładne, są nawet najładniejsze i jednocześnie nie ma refleksji, że to tak powinniśmy robić.
Kiedyś startowałem w takim konkursie na kamienicę w Łodzi. Myślałem, że to będzie mój konkurs. Bo ja  jak tam zostałem asystentem jeszcze na samym początku, jak jeszcze prof. Kardaszewski żył. On bardzo szybko umarł i moja kariera się zakończyła wraz z jego chorobą i śmiercią. Chciałem zrobić doktorat pod tytułem Kodyfikacja klasycznego języka architektury właśnie po to, żeby dać narzędzia architektom, żeby mogli otrząsnąć się z takiej postmodernistycznej potrzeby dekonstruowania i tworzyć piękno i harmonię; narzędzia do tworzenia piękna i harmonii. Chciałem to po prostu ubrać w formie książeczki, żeby taki architekt, który musi w starej tkance stworzyć budynek,  nie musiał kopiować czegoś, co już było. Tylko żeby mógł sobie zrobić swój – ale według tych zasad, które były wtedy, żeby ten budynek pasował i żeby faktycznie tworzyć tę hamonię.   Krótko mówiąc, jak zaprojektować kamienicę w historycznej tkance?
Myślę sobie, kurde, no to jest mój temat, wiem o tym. Zwyciężam. Nikt nie ma do mnie podejścia.  Zrobiłem projekt, robiłem go dosyć długo. Chciałem, żeby był fajny. Miałem już takie przebłyski. Wiesz, jak czasami coś robisz i jesteś niezły, to masz taką dopaminę. Masz takie poczucie,  że Bóg się cieszy, że dałeś radę. Super, zrobiłem ten projekt, wysyłam, czuję, że wygram. No i jadę na rozstrzygnięcie tego konkursu. Czytają czwarte miejsce, trzecie miejsce. Coś tam sobie myślę ok, jest pierwsze, no i oczywiście mnie nie ma.
Potem się okazało, że na sto punktów dostałem chyba siedem. Najmniej ze wszystkich. Idę do jednego profesora  jurora a to jeden z tych facetów, z którymi wtedy tam parę lat wcześniej szedłem tą Piotrkowską, mówię mu, powiedz mi taką rzecz, gdyby ten mój budynek został  zaprojektowany, to za 100 lat czy jakiś student architektury wskazałby na inne gdyby miał pokazać swój ulubiony budynek w Łodzi. A on mówi no prawdopodobnie nie, faktycznie to byłby wśród studentów architektury na pewno najbardziej kultowy budynek.
– To czemu dostałem najmniej punktów? – pytam
Nie umiał mi odpowiedzieć. Paradoksalnie, jeśli chodzi o takie względy funkcjonalne, jak tam jacyś goście mówili, jakich rozwiązań oczekiwali, wszystko to rozwiązywałem w sposób absolutnie poprawny, czy też taki, jak sobie życzono. A jednak dostałem najmniej punktów.
W związku z tym myślę, że oni sobie zdają sprawę, co robią. Zdają sobie sprawę, że dekonstruują ten świat i takich kontrrewolucjonistów jak ja, trzeba zdeptać, zanim urosną. Trzeba ich bezwzględnie deptać, bo są groźni. Takie mam wrażenie.
Potem chciałem kontynuować ten doktorat ze dwa razy od śmierci mojego promotora. I nie było opcji.  Nie ma takiej opcji. Zrób sobie doktorat jakikolwiek. My ci pomożemy. Z tego, z tego, z tego. Nie ma sprawy. Nawet na studia doktoranckie cię zapiszemy. Kasę ci będziemy wpłacać, ale tam tego nie ruszaj..

– To daje bardzo dużo do myślenia, że  dekonstruuje się naszą przestrzeń. Rozmawiam z Tobą po części dlatego, że zobaczyłem Cię na konferencji z Grzegorzem Braunem i z Konfederacją Korony Polskiej na temat tego niesamowitego projektu, który zrobiłeś; zagospodarowania przestrzeni wokół Pałacu Kultury i Nauki czy też Pałacu Stalina. Dowiedziałem się z Twojego filmiku  ciekawej rzeczy, że ci sowieccy architekci, którzy przyjeżdżali chcieli robić coś, co będzie miało polskie akcenty, że do Kazimierza, popatrzyli na różne kościoły, zamki, kamieniczki i te elementy w tym strasznym budynku rodem z architektury Chicago lat 20. nadal istnieją.
Nadal istnieją te polskie elementy, że chcieli jakoś spolonizować to, co wiedzieli, że jest obce, w tym mieście. 
A dzisiaj nikt tego nie chce robić. Wszyscy budują takie same wieżowce ze szkła i aluminium jak w Azji, jak u nas w Mississaudze. Tak jak mówiłem, trochę jeden wykrzywiony, trochę jeden skręcony. Ludzie się cieszą, że to jest nowoczesne, ale to nie jest polskie. 
Warszawa traci swój charakter polskiego miasta. To co jest zresztą śmieszne, to że ten Pałac Kultury i Nauki  jest do dzisiaj takim symbolem Warszawy, bo go widać z daleka i jest charakterystyczny. A nowe wieżowce? Możesz ich tam postawić 10, 20 i 30, są takie jak w każdym innym mieście, w każdej stolicy amerykańskiego stanu. 
Więc to jest dla mnie coś niebywale zastanawiającego, dlaczego architekci nie proponują czegoś harmonijnego, co podoba się Polakom, zgodnego z polską duszą, z polskim sposobem obrazowania, z polskim krajobrazem, z tym, co widzimy dookoła. 
Bo przecież Polska to jest kraj niesamowicie okaleczony przez wojnę, przez komunizm, przez te wszystkie brzydactwa, które nam narzucano. A więc wydawałoby się, że jest wreszcie czas, żeby tę Polskę odbudować po polsku. Dlaczego tak się nie robi? 
– No właśnie dlatego, że przez ostatnie sto lat główna dyrektywa i kierunek rozwoju ludzkości  kierunek New World Order światowego rządu. A jeśli chcesz zrobić globalne więzienie, to starasz się przede wszystkim, żeby ci twoi pensjonariusze byli jak najsłabsi. Tak więc zabierasz im kulturę, zabierasz im rodzinę, zabierasz im moralność, zabierasz im bogactwo, zdrowie, Wszystko, co ich buduje, im zabierasz, bo wtedy koszty ich kontrolowania będą niższe. I jeszcze najlepiej jakby ograniczyć ich populację kilkakrotnie,  to wtedy w ogóle te koszty kontroli będą najniższe. Wydaje mi się, że tak ma wyglądać New World Order. Wiesz, 1 miliard ludzi.

– Przed wojną też Polskę w pewnym sensie zachwycali się takimi  modernistycznym rzeczami, na przykład Bauhausem. Mówiliśmy o Szyszko-Bohuszu, o kościołach w Krakowie, na Dębnikach, w Borku Fałęckim –  praktycznie takich samych; o kamienicy Fenix, która była budowana w miejscu nieprawdopodobnie znaczącym dla Polski.
– Tutaj było zderzenie tych nowych prądów, które reprezentował Szyszko-Bohusz i  jednocześnie mój ulubiony architekt południowej Polski Jan Sas Zubrzycki, który został wypchnięty przez Szyszko-Bohusza, nazwijmy to w taki polityczny sposób, że przestano mu zlecać roboty. A był to człowiek projektujący w stylu neogotyckim, takim romantycznym, bajkowym; taki bajkowy gotyk. Kościół św. Józefa na Podgórzu to jego klasyczne dzieło.

 

jedrysiak.photo

– No właśnie, kościół świętego Józefa, który każdy turysta oniemiały ogląda. A kościół Szyszko-Bohusza na Dębnikach stoi, jako taki prekursor tych kościołów, które budowano w Polsce w latach 80., kiedy architekci mogli coś budować, to kopiowali, jakiegoś Le Corbusiera, jakieś betony, jakieś odwrócone barki i tym podobne. Nie było w tym nic polskiego.
– Powiedziałeś o Pałacu Kultury, że to są takie lata 20. Chicago. I tutaj   jedna z moich głównych teorii spiskowych, którą tu jeszcze popiera śp. Antony C. Sutton, jest taka, że wszystkie te trendy zrodziły się nie w Rosji, w głowach dzikich, sowieckich Azjatów, rewolucjonistów, tylko w głowach intelektualistów żydowskich z Ameryki i zostały przeniesione. I to faktycznie ci Sowieci byli z tyłu. Oni sobie nie zdawali sprawy z tego, że są troszkę zacofani, jeśli chodzi o tę ideologię niszczenia świata i dlatego stać ich było na zbudowanie Pałacu Kultury w takiej dosyć klasycyzującej formie, z taką dbałością o detale inspirowane się polską kulturą. Bo to nie była awangarda. Gdyby to była zachodnia awangarda,  byłoby niestety dużo gorzej, bo wtedy już byłby tam Mies van der Rohe. Zrobiliby nam tutaj  jakiś taki prostopadłościan, Wtedy wszyscy by piali z zachwytu, że kurde najlepszy budynek świata. Ale z perspektywy czasu byłoby to słabe.
W związku z tym musimy sobie zdawać sprawę, że te formy to były formy klasycyzujące, które nawiązywały do takich budynków starożytnych jak latarnia aleksandryjska ubrana jeszcze w klasycyzujący detal, w naszym przypadku ubrana w różne struktury attyki nie tylko związane z renesansem lubelskim. I nam się udało, bo ci faceci byli zapóźnieni ci Sowieci byli zapóźnieni względem tych ośrodków  tego całego niszczenia świata, które jednak były w Ameryce.
Nam się zawsze wydawało, że Ameryka to wolność, a Sowieci to zamordyzm. W związku z tym Ameryka jest dobra, Sowieci są źli.

Ale to też jest taka teoria, która mówi, że celowo stworzono dwie strefy ekonomiczne. Jedna była dużo, dużo bogatsza, druga dużo biedniejsza, bo to powoduje automatycznie wysysanie dóbr  z tej biednej, tej do tej bogatej. W związku z tym ta bogata wysysała, wszystkie dobra. No bo wiesz, jak masz tak ułożony system monetarny, że w tej biednej ludzie zarabiają, powiedzmy że zarabiają 10 dolarów, a w tej drugiej tysiąc dolarów, tak? No to wiadomo, że ci z tej biednej strefy sprzedadzą ci wszystko za te dolary nawet za tam 1/20 ceny, bo to i tak jest dla nich przebitka i okazja.
W związku z tym, moim zdaniem, ułożenie podczas zimnej wojny w ten sposób tych stref ekonomicznych było po prostu całkowicie przemyślane .To nie był przypadek, to nie była wojna, to nie była napinka, wiesz, dwóch systemów; komunizm walczy, z kapitalizmem, tylko tak jak PiS, PO. Tak, możemy się łudzić, że ci faceci się naprawdę nienawidzą. Natomiast oni się żywią tą swoją nienawiścią. Po prostu muszą się nienawidzieć, żeby ludzie mówili, no ci nasi to są łajdacy, ale ci drudzy są jeszcze gorsi, więc głosujemy na naszych. I uważam, że dokładnie taki sam duopol był pomiędzy „imperium zła”, a Zachodem.
– Wchodzimy w to, o czym rozmawiamy zazwyczaj, czyli o polityce, a ja chciałem pozostać przy sztuce i projektach. Dopracowałaś się swojego stylu; dzisiaj jak ktoś popatrzy na budynek, albo popatrzy na projekt, to widzi, że to są elementy, których używasz i czuć ciebie w tym budynku. To są właśnie te attyki, i świetliki,  kształt, i ta forma, która jest, nie jest prostopadłościanem, tylko jest bardzo naturalna. Skąd czerpiesz inspiracje? Czy to jest styl zakopiański, czy podhalański, właśnie gdzieś jakieś polskie dworki, gdzieś tam. Jak to sobie zbierasz, żeby to w ten sposób ułożyć?
– Tak, jak powiedziałem na początku. Jeśli tworzysz w jakimś już miejscu, które ma jakiś charakter, to musisz poznać to miejsce i wpasować się  harmonijnie. Ale oczywiście są pewne ramy. Gdy przekroczysz te ramy, troszkę wypadniesz, to ten obiekt, który zrobiłeś już jakby nie pasuje do reszty. Moje poszukiwanie form organicznych jest naturalne, bo zwróć uwagę, że już był barok, była secesja. Krótko mówiąc, już kilka razy kultura europejska, twórcy tej kultury dochodzili do wniosku, że miękkie formy jakoś szczególnie się im podobają.
Jeśli założymy, że najważniejszym  architektem i artystą jest Bóg i wszystkie twory, które nas otaczają produkcji Pana Boga są świetne, na świetnym poziomie; jedne troszkę lepsze, troszkę inne gorsze, ale wszystkie są na bardzo wysokim poziomie; to tam te organiczne kształty są wszechobecne.
– I mają powtarzające się wzory, jak fraktale, że budujesz, nakładasz z czegoś, co jest bardzo małe do coraz większego i co ma kształt, który się cały czas powtarza,  co nasz mózg, jak gdyby w sposób naturalny odbiera?
– Dokładnie, symetria, która jest tutaj też wszechobecna w tych boskich tworach, harmonia na każdym etapie i koloru i jednocześnie to wszystko i praktyczne i konstrukcyjnie dobrze zrobione, dobrze działa. Krótko mówiąc jesteśmy otoczeni takimi dziełami sztuki użytkowej, tak można powiedzieć, na bardzo wysokim poziomie. I to  jest najbardziej oczywista inspiracja dla każdego artysty. No a poza tym najlepszym architektem. Tak, zdecydowanie najlepszym architektem, najlepszym artystą,  kreatorem bez dwóch zdań jest Pan Bóg.
No ale poza tym też można się inspirować, bo tutaj w naszym świecie używamy i innej inżynierii, że tak powiem. Więc nie możemy, abstrahować od tego, co ludzie wymyślili, jak budować, żeby się nie zawaliło i tak dalej. Mamy też swoje ludzkie patenty na to. W związku z tym,  historia architektury europejskiej dostarcza nam tysięcy fantastycznych inspiracji. I nie chodzi o to, że wszystko już było jak Heidegger i inni postmoderniści mówili, ale chodzi o to, żeby po prostu nie rozwiązywać niepotrzebnie problemów, które już kiedyś zostały rozwiązane. W związku z tym inspiracji jest mnóstwo. Chodzi tylko o to, żeby się otworzyć na te inspiracje. Bo muszę ci powiedzieć, że dzisiaj człowiek, który kończy ASP czy architekturę, kierunki takie artystyczne, on często się całkowicie zamyka na to, co było, traktując to jako historię, do której się już nie wraca, a nie jako super bogate źródło inspiracji tworzonych przez bardzo zdolnych ludzi w czasach, kiedy pozwalano im tworzyć. Bo wiesz, pytanie Twoje czemu się dzisiaj tak nie tworzy? Bo ludzie, którzy malują piękne obrazy. Myślisz, że nie ma dzisiaj malarzy, którzy malują piękne obrazy? Oni są kompletnie nieznani, oni są wyrzucani z każdej galerii, bo są dobrzy. System wie, że są.
– Dzisiaj sztuka nie broni się sama. O sztuce decyduje ten, kto sztukę sprzedaje, decyduje marszand. Twój przykład, że ktoś wchodzi do galerii i chce kupić obraz. Mówią mu, że ten, a on pyta czemu mam wydać tyle pieniędzy, kilkadziesiąt tysięcy dolarów na coś, co sam mogę zrobić. Więc nie ma kunsztu, nie ma rzemiosła. Tak jak powiedziałem o tym psie, któremu się nos wkłada w kupę, którą zrobił, w ten sposób się czuję, wchodząc do galerii sztuki, że mi ktoś nos wsadza w jakieś gówna i każe jeszcze mówić o, to ładnie pachnie, jest zdrowe i nawet możesz to zjeść. No przecież to jest jakiś kompletny absurd.
– To jest dokładnie tak. Wiesz, artysta jest przeważnie wrażliwą osobą, chociaż różnie to bywa; pomyślałem o sobie a myślę, że mam dosyć twardy tyłek. Ale pomyśl sobie, jak to jest, jeśli jesteś jakimś młodym artystą, to, taki marszand jest dla niego wszystkim. Nie jest ważne to, co on faktycznie tworzy, tylko to, co ten marszand o tym powie i czy go sprzeda, czy nie. Czy powie, że to jest młody, genialny artysta, czy powie, że to jest nikt, a może nawet na początku powiedzieć, że to jest młody, genialny artysta, a potem może powiedzieć, że się pomylił, że to jest jednak nikt. Jego zdanie jest obowiązujące. Nie ma obiektywnej oceny  twórczości, takiego gościa. Jest tylko zdanie tego marszanda. Marszand ma całkowitą władzę w takim systemie. To on kreuje to, co jest dobre, a co nie.
– I to jest straszne, ta sztuka się sama nie broni. To znaczy, że tego marszanda za 10 lat nie będzie i ten obraz, – no może jakaś tam jeszcze się przechowa o nim opinia –  ale on się sam nie obroni,  jak ta kamienica, za 100 lat. To samo jest z architekturą. Czy nie uważasz, że  ludzie są po prostu za mało asertywni, żeby powiedzieć takiemu człowiekowi, który im lansuje jakiś budynek, mówiąc musisz tak wybudować,  chociaż  to ci się nie podoba, bo teraz tak się buduje. Czy my w ogóle zatraciliśmy już  sens estetyki? Naśladujemy to, co ktoś inny wymyślił, bo uważamy, że ten ktoś inny jest lepszy, a sami nie mamy poczucia własnej wartości? Cały  czas mi się to kręci wokół  polskości, wokół tego, że  jesteśmy mimo wszystko zakompleksieni przez wszystkie lata, kiedy nas pobito, kiedy byliśmy podnóżkiem innych mocarstw?
– Jak zwykle trafiasz w dziesiątkę. Zakompleksieni jako Polacy, jako ludzie, bez poczucia własnej wartości. Mówiłem o tym, że profesor Kardaszewski uważał mnie za swojego ulubionego studenta, umawiał się ze mną na kawę tam gdzieś w Hortexie,  co było wielką nobilitacją, to mnie nadmuchało.
Tak, miałem poczucie, że to, co wymyślam, jest w miarę ważne.
No, ale wszyscy jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga.  My, jako Polacy, jesteśmy tutaj częścią tysiącletniego narodu o wielkich naprawdę przebogatych tradycjach, różnego typu. Stworzyliśmy tutaj demokrację, można powiedzieć parlamentarną, szlachecką, która była ewenementem w skali Europy. Nic takiego nie było. Holendrzy mieli chyba przez 15 lat  Admirała de Ruytera.  Premier ichniejszy i ten premier rządził 12 lat, po czym go zjedli,   tyle to się utrzymało, a my mieliśmy przez 200 lat albo i więcej  system parlamentarny wzorowany na Republice Rzymskiej.
– Ale czy Polacy jeszcze są? Czy my jeszcze tacy jesteśmy? Czy nie dokonano podmiany elity? Skatynizowano nas w czasie wojny, w związku z czym to społeczeństwo polskie, które jest dzisiaj,  to nie jest już ten naród, który  był w XIX wieku, no bo nie ma ziemiaństwa, bo wykasowano właśnie tę całą strukturę,  którą Pierwsza Rzeczpospolita z siebie wydała. I my jesteśmy taką resztówką, która opowiada sobie o tych starych rzeczach, ale już tym nie żyje. Bo jak popatrzysz za oknem, to jest tam właśnie brzydki świat, który jest dekonstruowany również przez Polaków, na usługach tych czarnych mocy. 
– Wiesz co, jechałem ostatnio z moją żoną samochodem i żeśmy na ten temat rozmawiali. Rozmawialiśmy o tym, skąd się bierze u Górali pewna hardość. Jak do Górali przyjeżdża prezydent, premier czy laureat Nagrody Nobla, to się mu nie czapkuje. Traktuje się go na równi, z ciekawością słucha, co ma  do powiedzenia, ale nie ma takiego poczucia, że wiesz, „jaśnie panie”, i tak dalej.
Wydaje mi się, że być może tak jest dlatego, że tu były królewszczyzny i nie było pańszczyzny. Może to jest jakiś taki gen. Wiesz, że jesteś człowiekiem?  Jesteś dumny. Pewien facet napisał książkę etnograficzną, jak przyjechał na Podhale w latach 50. I wiesz,  rodzice, jak tam dzieci się źle zachowywały, to zawsze mówiły tak, że ten warszawiak jest głupi to normalne, ale żebyś ty gospodarski syn, był głupi?!
To jest takie wewnętrzne poczucie godności, które też zobowiązuje do tego, żeby się lepiej prowadzić. I brak takiej służalczości,  czapkowania, czegoś takiego.  Myślę, że jest czas, żeby stworzyć w jakiś tam sposób nowe elity. Każde społeczeństwo ma elity. Tych najlepszych, tych najbardziej kompetentnych i moralnych. Tylko nasz system, trzyma ich z dala od procesów decyzyjnych.
– Dokładnie, ale to jest dlatego, że elita władzy raz zdobytej nie oddaje, bo „rękę wyciągniętą ucina”. W związku z czym mamy do czynienia z czymś takim,  że te pozycje elity w Polsce są po prostu już obsadzone – tak jak muchy obsiadają czerw – przez ludzi, którzy z ciągłością polskości mają mało wspólnego.  Oni mówią po polsku, ale mentalnie Polakami nie są. Ale tu znowu wkraczamy w politykę, a chciałem wrócić do tego Pałacu Kultury, w którym było mnóstwo elementów parareligijnych, to znaczy były postaci różnych robotników,  były tam postaci  jakieś quasi religijne, ponieważ komunizm był w swojej istocie  quasi religijną ideologią; systemem wszystko tłumaczącym. Więc ten budynek miał pełnić  rolę symboliczną, ideologiczną, jako dar Związku Radzieckiego.
Ty jako kontrrewolucjonista swoim projektem właśnie kompletnie dekonstruujesz tamtą ideologię, wracając do tego, co jest dzisiaj wyrugowane z polskiego życia społecznego, czyli do zachwytu naszą spuścizną religijną; Matka Boża, archaniołowie. To wszystko, co każdy z nas ma, bo wyrósł w chrześcijaństwie.
I to są te moce, które jak gdyby odsyłają nas wszystkich do transcendencji. Więc twój projekt przerobienia Pałacu Kultury i Nauki to jest powrót do polskich korzeni, to jest wsadzenie takiego architektonicznego serca Polski, które by promieniowało na całą stolicę, na cały kraj. Ja to w ten sposób widzę i to mnie fascynuje. I  cały czas się zastanawiam, czy jest na to szansa.  Jak duży będzie  opór tych ludzi z klapkami na oczach, pozbawionych łaknienia transcendencji; siły, którą daje poczucie nieśmiertelności, tego wszystkiego, co zrodziło naszą cywilizację. 
Muszę ci powiedzieć, że gdyby twój projekt powstał w centrum Warszawy, to byłby ewenement światowy. To by było coś takiego, że  zakłóciłeś te siły globalne,  które  na całym świecie chcą, aby miasta wyglądały tak samo.
Ludzie przyjeżdżaliby to oglądać. Byłaby to nieprawdopodobna atrakcja turystyczna. W każdym razie samo umieszczenie Matki Bożej na szczycie budynku. To jest nawrót do polskich źródeł. Pamiętam, moi teściowie kiedyś wprowadzili się do domu w Alwerni i tam była usunięta figura Matki Boskiej z miejsca nad drzwiami, ale było miejsce, żeby postawić figurę. Tę figurę ktoś strącił, ktoś zabrał. No i oni jak gdyby dokonali reinstalacji tej Matki Bożej,  w tym miejscu. Dla mnie to było coś symbolicznego. Tak właśnie powinna przemawiać polska architektura,  polski dom powinien mieć te postaci. To pokazuje kim jesteśmy, to powoduje, że się nie dajemy przenicować na modłę tej nowej, zabójczej, zbrodniczej, globalistycznej cywilizacji. To nas chroni w pewnym sensie również duchowo. Przepraszam, za ten wywód, ale musiałem to powiedzieć, bo swoim projektem wywołałaś mi te wszystkie myśli. Jesteś niesamowicie inspirujący właśnie przez  sposób, w jaki budujesz.
– Powiem ci, że jak w góralskiej chałupie, są drzwi wiązane, to tam w tej górnej belce zwyczajowo są właśnie trzy kapliczki. Po prostu to już jest w tej chwili detal architektoniczny, ale to są trzy kapliczki, miejsca, gdzie się ustawia właśnie jakieś figurki świętych, które mają chronić dom. Sakralizacja domostwa.
Muszę ci powiedzieć, że jak ustawiałem Matkę Boską na szczycie Pałacu Kultury, potem jeszcze on ma takie na narożnikach cztery prostopadłościany, które też są takimi naturalnymi postumentami, żeby na nich coś postawić. Jeszcze na Hali Kongresowej, Sali Kongresowej, Archanioła Michała zabijającego węża, to miałem takie poczucie, że to wszystko jest naturalne, a jednocześnie miałem poczucie, jak bardzo jest to dzisiaj nienaturalne, że dzisiaj to zostanie uznane za jakiś wybryk, wręcz za jakiś architektoniczny żart, podczas gdy dawniej byłoby to normalne.
Potężna Niebios Królowa, Władczyni Aniołów i Archaniołów. Anioły i archanioły mają nas chronić przed wszystkimi złymi duchami. Naturalna taka symbolika. Ale tutaj jeszcze też zwróciłeś uwagę na transcendencję i czy to jest możliwe? Czy powrót do tego rodzaju świata, gdzie te symbole transcendencji będą wszechobecne jest możliwy?
Mi się wydaje, że tak i nawet mam taką odpowiedź, jak do tego dobrnąć; mianowicie wydaje mi się, że jednym ze sposobów wydaje mi się chyba najbardziej skutecznym byłoby pogodzenie nauki z religią. Jest nawet taka nagroda Templetona milion dolarów przyznawana dla ludzi, którzy robią coś w kierunku tego, żeby nauka nie była odspawana od religii. W tej chwili, jeśli jesteś naukowcem, nie wypada ci wierzyć w Boga.
– Ja bym się tutaj nie zgodził. Interesowałem się kosmologią i bardzo wielu kosmologów poznając to, jak wszechświat jest zbudowany, zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele nie wiemy i prawdopodobnie nigdy nie będziemy wiedzieć. Ludzie, którzy bardzo dużo wiedzą, są bardziej otwarci na transcendencję. Natomiast myślę, że inżynierowie, tacy, którzy  usiedli okrakiem na maszynie parowej i widzą, że „sami mają moc”...
– Chodzi mi o to, że nawet jeśli te osoby wierzą w Boga, to się za bardzo nie przyznają, że cały ten świat nauki jest, wiesz, zsekularyzowany i oni mówią zobaczcie jacy jesteśmy potężni, zaglądamy w komórki, strzelamy rakiety kosmiczne i tak dalej. A z drugiej strony, masz facetów w sukienkach, którzy ci mówią o jakimś Panu Jezusku, jakiejś Matki Boskiej, takie tam, wiesz, rzeczy niepoważne, trochę takie dla dzieci. I w związku z tym ta transcendencja jest przedstawiona jako taki, mit dla dzieci, jako taki pokój dziecięcy,  natomiast  tak naprawdę przekaz, wszystkich religii,  też  katolickiej o tym, że życie nie kończy się w momencie śmierci, i jest naprawdę najlepszą dobrą nowiną, jaką można usłyszeć w życiu.
– Absolutnie tak  właśnie zacząłem od tego, że jesteśmy nieśmiertelni. To jest coś, co zmienia perspektywę twojego życia. Ale ja się trochę nie zgadzam z twoją oceną naukowców, dlatego że naprawdę ci, którzy się zajmują czy to fizyką kwantową, czy rzeczami, które są na granicy naszego poznania,  widzą, wiesz, że  te rakiety, to tylko pyłek w tym wszystkim. A  koncepcja, że jesteśmy Dziećmi Bożymi,  to jest coś niesamowicie rewolucyjnego. To przecież zmieniło chrześcijaństwo, zrobiło religią uniwersalną, tym, czym jest teraz.
– Powiem Ci w ten sposób to, co myślisz o tych naukowcach i ich poczuciu świadomości transcendencji, o tyle nie ma znaczenia, że media uważają co innego, a to, co media uważają, dociera do nas.
Bo   jeśli na przykład była korespondencja między Leibnizem a Newtonem w XVIII wieku, to i jeden, i drugi opierał się o takie argumenty, jak „Bóg by tak tego nie zrobił”; cały czas mieli z tyłu głowy, że jest tam jakiś wielki konstruktor, który to wszystko zrobił. W tej chwili tego poczucia nie ma i gdybyśmy przywrócili media…
jedrysiak.photo

– Media to jest narzędzie manipulacji ludźmi, przez tych, którzy chcą urządzać na nowo społeczeństwo. To jest nowa rewolucja neomarksistowska i oni chcą traktować religię, jak traktowali religię bolszewicy; że gdy Gagarin wyleciał w kosmos, to stwierdził, że Boga nie ma. No w każdym razie  to są barbarzyńcy. To nie są ludzie, którzy kontynuują naszą cywilizację. To jest odprysk, z którym powinniśmy walczyć.

– To  są budowniczowie więzienia. Oni nie mówią do wolnych ludzi, żeby ci wolni ludzie stali się jeszcze silniejsi, jeszcze bardziej wolni, tylko oni mówią do, że tak powiem,  użytkowników swojego zakładu penitencjarnego,  żeby się bali, żeby się nie buntowali, żeby byli słabi, żeby nie robili problemów.
– Podczas gdy ci, którzy głoszą transcendencję, mówią nie lękajcie się.
– Znam kilku ateistów i wiem, że oni mają wielki problem ze śmiercią, z pogodzeniem się z faktem, że w ich wyobrażeniu śmierć jest kresem ich bytu. Nawet profesor Wolniewicz mówił o tym, a on był  też ateistą, że to jest niewyobrażalny żart, iż człowiek, kiedy osiąga już taką sporą wiedzę, świadomość, kiedy ta jego istota ludzka, nazwijmy to, jest już taka rozbudzona i rozbudowana, że nagle ktoś wyłącza guzik, i ona znika. Tak? To po co? Jaki to ma sens? Ateiści mają wielki problem w związku z tym.
Religia daje wspaniałą odpowiedź. To jest naprawdę najlepsza nowina. I to jest produkt numer jeden na świecie. Dobra nowina o tym, że jesteśmy nieśmiertelni, że mamy szanse na tę nieśmiertelność w zależności od tego jak – bo to też dokładnie nie wiadomo – są jakieś tam progi, są jakieś wymagania, coś tam trzeba zrobić, trzeba oddzielić, to dobro, to zło, rozpoznawać, iść w dobrym kierunku, dokonywać dobrych wyborów. Ale w każdym razie to jest ta transcendencja, ta nieśmiertelność, to wszystko istnieje. I to jest świetna nowina.
Jeśli byśmy tę nowinę ludziom sprzedali, a oni by ją kupili. Kto ją może kupić? No ktoś, kto się zajmuje w naszym świecie rozpoznawaniem świata; naukowcy. To oni badają świat. Jeśli transcendencja jest obiektywną częścią naszej rzeczywistości, a nie mitem dla dzieci z przedszkola, no to oni ją powinni zbadać.
Nawet Einstein miał takie przebłyski w swoich wspomnieniach, kiedy mówił, że musi istnieć wielki konstruktor i tak dalej. W związku z tym, jeśli ci naukowcy powiedzieliby ludziom,  że prawdopodobieństwo istnienia Boga jest dużo większe niż jego nieistnienia, bo  nie obserwujemy zdolności materii do samoorganizacji, a jednak świat jest zbudowany w sposób niezwykle wyrafinowany. W związku z tym musi być….
– Naukowcy tak mówią. Tylko wiesz, co się teraz stało? Mieliśmy  tzw. pandemię. I miałeś naukowców, którzy mówili prawdę i miałeś tak zwanych „ekspertów”, na których powoływali się ci, którzy prawdą manipulują.  To ci, którzy rządzą tym światem, decydują o tym, co słyszymy, a nie ci, którzy rzeczywiście badają prawdę.  Mamy wierzyć w coś, co mówią ludzie wskazani przez rządzących.
Uważam, że to jest kwestia, tak jak powiedziałeś, tego,  co jest podawane w mediach, a nie tego, co rzeczywiście ma znaczenie. Natomiast wróćmy do budowania…
– Ja to muszę skomentować, bo tu  zbliżamy się do ważnych wniosków.  Zatem ci, co rządzą światem, decydują, kto jest artystą, kto jest naukowcem.  I oni mówią, ty kochany, tak jak z tym moim doktoratem – kochany, takich rzeczy nie promujemy. Daleko nie zajdziesz. Wynocha! Bo doktryna mówi, że tworzymy globalne więzienie. Potrzebujemy ludzi głupich i słabych, bo koszty ich kontroli będą najniższe. Ale świat się zmienia, koncepcja światowego rządu wydaje się, że się rozsypała. Od kiedy potęgi Wschodu, potęgi Azji są już na tyle silne, że po pierwsze, wydawało się,  tym na Zachodzie, że uda się z nimi dogadać i zrobić to wspólnie. Myślę, że bardzo długo praktycznie do 2020 roku  wszystkim się wydawało, że tak będzie.
Uważam, że to się w tej chwili nie udało i w tej chwili już wszyscy głośno mówią o świecie wielobiegunowym. Tak jak w świecie tym scentralizowanym potrzebny był człowiek słaby i głupi, bo człowiek służył do tego, żeby go kontrolować. Tak to w świecie wielobiegunowym człowiek jest podstawowym aktywem; silny, kreatywny, mocny człowiek dumny stworzy państwo i system, nazwijmy to gospodarczy, który zajdzie dalej od innych.
– No ale w nowym zglobalizowanym systemie na wzór azjatycki też nie możesz podważać pewnych rzeczy, prawda? Społeczeństwo chińskie jest kontrolowane. Ja wiem, koncepcja Państwa Środka, tego, że  inne ośrodki ciążą ku Państwu Środka. Ale wiesz, ja chciałem….
– Muszę to dokończyć, bo Ty, Andrzeju,  nie doceniasz jednego podstawowego faktu związanego z tym, czym się radykalnie różni system chiński od naszego. To wymyślił 2,5 tysiąca lat temu, zdiagnozował ten problem Konfucjusz, mistrz kung fu, że w systemie naszym i tym, który panował nad Chinami 2000 lat temu z kawałkiem, hierarchie społeczne były tak skonstruowane, że do góry szli ludzie amoralni i niekompetentni, ale za to służalczy i karierowicze, amoralni karierowicze gotowi zrobić wszystko dla władzy. A władca właśnie takimi ludźmi się otaczał, bo to byli jego znajomi, jego rodzina. Oni mu tam pasowali, zrobili każde świństwo, o które poprosił.
Wiesz, krótko mówiąc, szumowiny ludzkie szły do góry, a ludzie porządni, wartościowi spadali w tej hierarchii niżej. I Konfucjusz powiedział, że jeśli uda się odwrócić tę hierarchię, to wszystko się ułoży. Bo jeśli u góry w procesach decyzyjnych, będą  ludzie moralni, kompetentni i to oni będą wiedzieli co zrobić. I cała  natura konfucjanizmu polega na odwróceniu tej tendencji, po to żeby do góry szli ludzie moralni i kompetentni. I im się to udało zrobić 2000 lat temu, żeby było jasne, Konfucjusz chciał ten swój pomysł sprzedać tak, jak ja od paru lat chciałem to sprzedać jakimś politykom i byli niezainteresowani.  W związku z tym Konfucjusz umarł, ale 200 lat później, facet, który zjednoczył Chiny okazał się straszliwym dziadem, więc go zabito dosyć szybko i facet, który go usunął, przypomniał sobie, że jeśli chce ugruntować swoją władzę, to kiedyś był ktoś kto miał na to jakiś pomysł. Więc wezwał jego uczniów i spytał co zrobić, żeby ta władza świeżo zdobyta, żeby się nie rozlazła, żebym nie popełnił błędów tych wszystkich władców wcześniejszych, którzy zdobyć władzę potrafili, a nie potrafili już jej utrzymać i umocnić i zbudować na tej władzy coś sensownego.
I oni mu wtedy powiedzieli, zrób egzaminy na wszystkich tych urzędasów, zrób po prostu egzaminy. Nie, że to jest twój kumpel, nie, że to jest twój krewny, tylko niech pokażą, co potrafią. Muszę ci powiedzieć, że chodzę od jakiegoś czasu za Grzegorzem Braunem, staram się mu to sprzedać. Ten stary chiński pomysł, który potęga Chin dzisiaj wskazuje, że nie był zły. Bo wiesz, w każdym społeczeństwie jest  elita. Problem polega na tym, że ci ludzie kompetentni i moralni są trzymani z dala od procesów decyzyjnych, bo oni, podobnie jak dobra sztuka pokazuje co jest po prostu dziadostwem i śmieciem. Tak jak dobra architektura pokazuje, że ta obok to jest śmieć, tak samo  uczciwy, dobry przywódca od razu wystarczy, że się obejrzy i wszyscy ci goście, którzy są tam z zupełnie innych powodów,   będą czuli, że to jest nie to. Tak.
W związku z tym to jest moim zdaniem też taka droga.
– Sebastian Nie chcę w to wchodzić, dlatego że wtedy masz do czynienia z ludźmi, których się pozbawia znaczenia. Oni spiskują przeciwko tobie. Masz do czynienia z grzęźnięciem twojego procesu decyzyjnego wśród tych wszystkich ludzi, którzy się poczuli zagrożeni. Porozmawiamy o tym innym razem. Natomiast chcę dojść do twoich projektów, bo masz zrealizowanych wiele  projektów…
– Jestem od 30 lat architektem i zaprojektowałem 100 budynków. Albo lepiej.
– No właśnie, gdzie Twój styl można zobaczyć,  w pełnym rozkwicie. to jak on ewoluował? Opowiedz o tym. No i jakich materiałów używasz? Wiem, że drewna, ale. Ale co jeszcze? I przede wszystkim chciałem Cię zapytać o te wspaniałe wizualizacje. 
Zdenerwowałeś się klockiem Trzaskowskiego i  to był ten główny moment, kiedy zaprojektowałeś  plac wokół Pałacu Kultury? I kolejne pytanie ile to będzie kosztowało? Bo przecież musimy wszystkich przekonać, żeby to powstało. Sebastian. To musi stanąć w Warszawie.
– W roku 2020 była setna rocznica Bitwy Warszawskiej i był konkurs na Łuk Triumfalny tej bitwy. Ten konkurs miał dosyć kiepskie pomysły na ten Łuk Triumfalny. Były dosyć kiepskie, więc pomyślałem sobie, że poproszę mojego syna Klemensa, który jest dobrym grafikiem komputerowym, żeby zaprojektował pod moim okiem,  taki łuk triumfalny.
Ja  naszkicowałem mniej więcej jak to sobie wyobrażam? I on go zaczął robić i go prawie skończył  i mu się tam coś nie chciało. To już było po konkursie, więc to raczej było takie, żebyśmy pokazali,  że można to zrobić po prostu lepiej. No i jak zobaczyłem ten nieszczęsny klocek Trzaskowskiego, to mówię, Klimek nic mnie nie obchodzi, masz to dokończyć w jeden dzień? Tak, bo? Bo nie ma czasu, bo jest viral. Musimy się podpiąć.
Mieliśmy dwa dni,  żeby zrobić ten filmik i To też muszę powiedzieć, że udało się dzięki moim synom. Bo wiesz, ja tam od 30 lat używałem tego samego programu architektonicznego. Wiesz, jak to jest, jak człowiek się przyzwyczai, program dziadowski,  prymitywny,  ale męczyłem się straszliwie, a moi synowie powiedzieli Tato, kurde, zwariowałeś! I to jest tak, jakbyś  siekierką  wszystko dłubał. Kompletny anachronizm. No i mi znaleźli jakieś takie,  programy, które są bardzo sprawne w tej animacji i mnie  poduczyli, więc jestem już lepszy w te klocki, ale oni tak mają dużo większą wiedzę. Klimek zwłaszcza. W związku z tym on jeszcze używa innych programów, które są z kolei dobre do budowania takich skomplikowanych, rzeźbionych ornamentów. W programie normalnym dla architekta czegoś takiego nie ma
Klimek zrobił tam attykę na tym, na tym takim, nazwijmy to, Zamku Polskim, tym łuku triumfalnym, która jest inspirowana z jedną z kamienic w Kazimierzu Dolnym, nie z głównego placu, tylko tam troszeczkę dalej w kierunku zachodnim, jest taka uliczka i tam są dwie takie ładne kamieniczki. Jedna z nich ma taką bardzo fajną, rzeźbioną, bardzo ładnie zaprojektowaną attykę i ona była taką podstawą dla zbudowania tej, naszej. No i po prostu szybki rzut na taśmę, żeby obudować ten klocek jakoś. No i żeby coś tam z nim zrobić. No i okazało się, że faktycznie wbiliśmy się w temat. Wszyscy byli tym zainteresowani, więc ten mój filmik został viralem.
Jeszcze Matka Boska na szczycie Pałacu Kultury zrobiła robotę, bo to jednak całe lewactwo zadrżało, wszystkie szatany poczuły moc Matki Boskiej, że zaraz ich głowa zostanie zdeptana przez Matkę Boską.
No a potem w taki naturalny sposób chciałem to rozwinąć po całości, zbudować jakąś taką dzielnicę polską. Natomiast wiesz, to jest projekt fajny, ale jeśli chodzi o taką spektakularność i wolność twórczą i pole wyobraźni, no to  ono zawsze jest skrępowane kontekstem, nie jestem w stanie tutaj zbudować jakiejś, superozrzeźbionej, barokowej dzielnicy, bo okolica jest taka klasycyzująca dosyć, taka zgeometryzowana. Ale na przykład zrobiłem taki projekt,    filmik  jest tylko zajawką, to jest rozbudowa Wawelu i okolic. No i tam już tam już bogactwo tych form pozwala na większe możliwość działań.
– Nie wszyscy  wiedzą, że Wawel, to co widzimy, to jest po prostu austriacka produkcja, bo tam koszary wojskowe były za zaborów i ci Austriacy zdewastowali mnóstwo pomieszczeń, posadzki połamali, bo chodzili tam w tych butach wojskowych i to wszystko trzeba było wymieniać. No i dobudowali te straszne budynki, które myślimy, że to jest Wawel, a to wcale nie tak.
– Tak, tutaj trzeba wyraźnie powiedzieć, że połowa Wawelu została zrównana z ziemią, żeby był tam plac na ćwiczenia wojskowe. I to, co widzimy nad Wisłą, to są po prostu koszary. To są koszary zabudowane przez ten  ceglany, duży budynek, który nam się wydaje, że to jest Zamek Królewski. To są koszary, moi drodzy. I to było 200 lat temu i to była ostatnia inwestycja, w to nasze siedlisko polskości polskiej państwowości.
W związku z tym sto lat temu Wyspiański przebudował to na Akropolis, na taki właśnie czakram polskości. On też powiedział takie zdania, że to, w jaki sposób widzimy Wawel, to jest też pewna wizja przyszłości Polski. No więc idąc tą wizję przyszłości Polski, tak idąc tym tropem myślowym, doszedłem do wniosku, że pora zburzyć te koszary. No co to ma być, żeby jakieś koszary na zamku budować, nie? W związku z tym wywaliłem te koszary w jasną cholerę zbudowałem tam porządny budynek Sejmu polskiego, jakieś tam place, muzea i inne takie przestrzenie i tak dalej, i tak dalej, żeby żeby po prostu wskazać, że Kraków miał tego pecha, że przez ostatnie 200 lat nie był jakąś stolicą europejską, tak jak Budapeszt czy Wiedeń, czy Praga nawet.
I pozostał po prostu nie zaprojektowany. Tak jak Budapeszt, jest centrum Budapesztu, jest zaprojektowane, tam każdy murek jest zaprojektowany. No to tu mamy trochę plażę koło Zamku Wawelskiego. Są tam jakieś łąki, wiesz, jakieś kamieniczki, takie byle jakie i tak dalej. To wszystko pokazuje,, że te ostatnie 200 lat nie były złote lata Krakowa. Z pewnością to widać. No więc doszedłem do wniosku, że w moim projekcie, przynajmniej cyfrowo potraktuję to tak, jakby teraz, jakbyśmy weszli teraz w złotą epokę polskości i przez 100 lat wydarzyły się tam same dobre rzeczy. Same dobre rzeczy, jeszcze świadomie pomyślane w ten sposób, żeby cały czas Wawel był tym centrum dominującym. I żeby ten styl, taki historyzujący, taki klasycyzujący, fajnej europejskiej polskiej architektury był tam dominującym stylem. No i właśnie zrobiłem taki projekt i teraz pewnie na fali troszkę jakiegoś  minimalnego sukcesu tego projektu  z Pałacem Kultury, no to będę kończył ten film o Wawelu, bo tak jak mówię, jeśli chodzi o pewną spektakularność rozwiązań architektoniczno urbanistycznych, to tam jest 5 razy większa.
– Szczerze Ci powiem, że właśnie trzeba myśleć. Tak myśleli przecież z otwartą głową ci, którzy to budowali kiedyś, te ileś tam lat temu, żeby przede wszystkim polonizować przestrzeń, którą mamy dookoła. Żebyśmy mieli Polskę, w której każdy jak przyjedzie, to będzie widział, że to jest kraj Polaków, że będzie to czuć, jak przekroczysz granicę. 
Wiesz,  tutaj u nas jest Quebec i jest reszta Kanady, i są Stany Zjednoczone i ja się czuję mniej „zagranicznie” jak przekraczam granicę do Buffalo, to jest mniej więcej też amerykańska architektura, mniej więcej to samo niż jadąc do Montrealu czy do Quebec City, gdzie jest po europejsku, jest zupełnie inaczej. Widzisz, że to jest coś innego. I coś takiego bym chciał właśnie w Polsce, żeby Polacy nie wstydzili się tego, jak widzą rzeczywistość dookoła siebie, swojego poczucia estetyki, nie wstydzili się mówić, co im się podoba i budować to, co im się podoba.
– No wiesz, ale sto lat temu, ponad sto lat temu, architekci w Polsce, wyczuwając już jakieś odrodzenie Polski,  starali się przygotować architektonicznie do tego. Starali się wyczuć, jak powinniśmy budować tę Polskę, jak ją zabudowywać, żebyśmy czuli, że jesteśmy w Polsce, że to jest właśnie Polska. No ale przyszła pierwsza wojna światowa, a potem wszystkie te modernizmy, postmodernizmy i tak dalej, które storpedowały  te myśli, które już były całkiem niezłe, bo tu Witkiewicz wymyślił ten styl podhalański, zakopiański, który miał być stylem polskim i taki styl właśnie renesansowo-barokowy, który miał być też stylem polskim. Dworzec w Żyrardowie, bo to wzdłuż kolei warszawsko-wiedeńskiej właśnie tworzono takie budynki stacji, które miały być w takim polskim stylu. Troszkę takich budynków powstało, ale one nie zdążyły rozkwitnąć czy w ogóle się zakorzenić, bo przyszła pierwsza wojna światowa, a potem wszystkie te historie zostały uznane za winowajców tej wojny. Skoro tamten świat nas doprowadził do takiej hekatomby to go cały wyrzucamy do wiadra i robimy coś innego. No i oczywiście  to powiedzieli ci, którzy doprowadzili do tej wojny? Tak to się skończyło.
Ale uważam, że teraz, że ten XX wiek był takim wiekiem hańby dla ludzkości na dobrą sprawę. Wiesz, oprócz rozwoju technologii  to same wojny, ludobójstwa, jakieś fatalne ideologie, jakaś degradacja człowieczeństwa. W związku z tym liczę, że na zasadzie wahadła, to wahadło się tak bardzo odchyliło  w kierunku destrukcji, że teraz się machnie w drugą stronę I będziemy mogli wrócić do tych wszystkich idei tworzenia tutaj pięknej Polski w stylu polskim.
– Mamy za sprawą Trumpa jakiś powrót do patriotyzmu, do lokalności, do tego, że się różnimy, że jesteśmy w swoich lokalnościach,  tak samo cenni. W związku z czym jest czas. Dlatego Sebastian, dziękuję ci bardzo i  buduj Polskę. Nie wymieniliśmy tych Twoich budynków… 
– Tutaj, w Zakopanem mam kilka budynków. One są rozrzucone pojedynczo po całej Polsce, więc nikomu tam nie zalecam próby odszukania ich. Ale można. Najłatwiej jest oglądać zdjęcia moich realizacji na mojej stronie na Facebooku. Miałem jeszcze stronę na YouTubie, ale YouTube został mi wyrzucony w całości. Wszystkie, wszystkie kanały jakie tylko miałem zostały wyskrobane i wyrzucone.
– Nie tylko te polityczne?
– Wszystkie. Do tego stopnia, że na komórce nie jestem w stanie YouTuba otworzyć.
– Na koniec powiedz, czy można u Ciebie zamówić taki po polsku zaprojektowany dom?
– Bardzo chętnie.
– Widziałem nawet takie małe 35-metrowe. Widziałem  taki projekt…
– 35-metrowy dom to jest kurnik. To już niech chociaż ma z 70 metrów w podstawie. No ale krótko mówiąc, jestem w stanie zaprojektować wszystko od domu do miasta.
Ostatnio mam taką ideę, że skoro mamy taki potencjał demograficzny w takich ludziach jak ty. Tak, w Polonii, w Polonii, no to wtedy, kiedy już Grzegorz Braun zmieni ten świat na lepszy tutaj w Polsce. Uruchomi jakieś procesy, które obudzą polski potencjał gospodarczy. Zdereguluje to wszystko i tak dalej. Kiedy już się to wszystko uda, to trzeba będzie tę Polonię zaprosić, a żeby ją zaprosić, no to byłoby fajnie wybudować im fajną przestrzeń do mieszkania,  małe, piękne,  miasteczko w stylu polskim. Takie zwarte, sympatyczne, akuratne, z wielopokoleniowymi domami byłoby idealnym takim miejscem. Też zauważyłem, że w takich małych społecznościach one są dużo bardziej konserwatywne. Dużo fajniej się żyje niż w mieście.
– Ludzie są mniej anonimowi. Ten system, o czym cały czas mówisz, on chce zlikwidować więzy poziome, zlikwidować rodzinę, społeczność właśnie powiat, miasteczko. Zależność ma być góra – dół. Mam słuchać i odpowiadać na żądania tego, co jest tam na górze tej administracji państwowej, a  nie mam się konsultować z moim ojcem, do którego czują respekt i który ma autorytet. Zatomizowany człowiek to jest najlepszy materiał na totalitarne państwo.
– W  związku z tym odpowiednia struktura, małych miasteczek, może zbudować bardzo silne więzy poziome, które będą dużo silniejsze niż więzy pionowe. Wtedy góra mówi; hej, mamy taki pomysł, a dom mówi;  dziękujemy, ale nie podoba nam się. W dużym mieście czegoś takiego nie powiesz. Nie masz w ogóle możliwości stworzenia odpowiedniego lobbingu.
Ostatnio żeśmy odrzucili we wsi ten projekt „edukacji dla zdrowia”. Ja też uczestniczyłem  w tym odrzucaniu w gminie Kościelisko. I spokojnie mogliśmy napisać też rezolucję, która mówi, że nie jesteśmy zainteresowani czymś takim. Po prostu nie podoba nam się w całości,  wywalamy. Jestem w stanie się założyć, że w żadnej gminie miejskiej taka rezolucja nie jest możliwa.  To musi być silne powiązanie, tak jak mówisz, poziome, który jest silniejszy niż to powiązanie pionowe. To bezpośrednie powiązanie z centralną władzą i w związku z tym Polska takich małych miasteczek o silnej identyfikacji i  pięknej urbanistycznej, architektonicznej formie bardzo polskiej, byłaby taką Polską, która w której ta architektura bezpośrednio oddziaływuje właśnie na jej konserwatyzm. Na taką stabilność tej struktury filozoficznej nazwijmy to i nienaruszalność, bo nie zrobisz rewolucji bolszewickiej w kraju, który by się składał z takich miasteczek. Po prostu jest to niemożliwe.
– Sebastian dziękuję ci bardzo. To są właśnie te nasze szklane domy to nasze marzenie. My dzisiaj marzymy o lokalnych społecznościach, które zachowują tożsamość polską, które mają bezpieczną przestrzeń dla polskich rodzin, w których Polacy mogą mieć wiele dzieci i wychowywać je na porządnych i silnych ludzi. Dziękuję bardzo.
– Jeszcze ostatnie zdanie dodam, myślę, że Polonia byłaby zainteresowana, żeby mieszkać wśród ludzi o podobnych doświadczeniach życiowych, którzy się rozumieją.
– Ja to wiem z rozmów, bo kiedyś rozmawiałem z człowiekiem, który wracał do Polski i mówił, że chce mieszkać wśród takich jak on, ludzi, którzy byli na emigracji, którzy wrócili do Polski ze Stanów Zjednoczonych, z Kanady, bo  wtedy wie, że nikt mu nie będzie niczego zazdrościł, a każdy będzie wiedział, co to jest emigracja. Ile to człowiekowi zabiera, ile to kosztuje, kiedy zaczyna się od poziomu zero. Większość z nas tak zaczynała i wtedy dopiero docenia się to, skąd się wyrosło. Docenia się swoją kulturę, docenia się Polskę. Powtarzam, że Polskę oddala widać jako piękną, błyszczącą, taką, która się może śnić.
Dziękuję Ci bardzo. Sebastian.
– Dziękuję również.
rozmawiał Andrzej Kumor
wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony FB Architekt Sebastian Pitoń