W miarę zaostrzania się wojny gospodarczej i politycznej z Chinami komentatorzy na Zachodzie lubią podkreślać totalitarny charakter Chińskiej Republiki Ludowej, która dzisiaj do całkowitej, pełnej kontroli ludności wykorzystuje najnowocześniejsze technologie, między innymi identyfikacji twarzy oraz algorytmy pozwalające wystawić każdemu obywatelowi odpowiednią ocenę.
Nie tak dawno Chiny wprowadziły obowiązek skanowania twarzy telefonem, co pozwoli skonstruować olbrzymią bazę danych.
Tak zwany kredyt społeczny pozwala ocenić anty- lub pro-państwową postawę każdego obywatela i w zależności od punktacji pozwolić jednym na więcej, innym na mniej; jednym latać samolotem, a innym jeździć tylko pociągiem osobowym.
Jest też możliwość odpokutowania win; obywatel może swoją zdrową postawą społeczną i odpowiednią reedukacją poprawić swoją ocenę, jeśli zdarzyło mu się, na przykład, zbyt często przechodzić na czerwonym świetle, albo być pijanym w miejscu publicznym.
Do wypracowania właściwej oceny służą też relacje zbierane od – podobnie jak dawniej w PRL-u – swego rodzaju „dzielnicowych”, płatnych donosicieli, którzy mają oko na to co dzieje się w danym bloku mieszkalnym czy na ulicy i sporządzają okresowe raporty.
Świat ten może przerazić, ale też wielu Chińczyków nie ma nic przeciwko niemu, bo „poprawiło się bezpieczeństwo”, jest czyściej, schludniej i „lepiej się żyje”.
Jeśli dobrze się popatrzymy na to co dzieje się dookoła nas samych, tu „na Zachodzie”, to okaże się, że mamy do czynienia z tymi samymi tendencjami co opisane powyżej, lecz jedynie w innym wydaniu, bardziej „soft”, poubieranymi w ładne słowa…
Bo na przykład, jeśli ktoś zostanie uznany za domniemanego terrorystę, to może znaleźć się na liście ludzi, którzy nie mogą w Stanach Zjednoczonych kupić biletu lotniczego; taki zakaz obejmuje także członków rodzin. Wiele osób zresztą skarży się, że system jest „dziurawy” i prymitywny, a niektórzy nie mogą polecieć, bo mają takie samo imię lub nazwisko, jak osoba figurująca na liście.
To samo zaczyna również dotyczyć możliwości korzystania z różnych usług finansowych; na przykład, Stanisław Michalkiewicz, w domniemaniu za pomówienie o antysemityzm, jak sam twierdzi, został pozbawiony możliwości korzystania z przekazów pieniężnych Western Union. Firmie Magna Polonia PayPal zamknął konto z powodów politycznych, blokując pieniądze które na nim się znajdowały. Internetowy quasimonopolista telewizyjny YouTube pozbawił możliwości zarabiania na materiałach reklamowych telewizję wRealu24, która nadaje politycznie niepoprawne materiały.
Czyż nie są to podobne działania do tych sterowanych z Komitetu Centralnego w Chińskiej Republice Ludowej? Cóż z tego, że mowa tutaj o firmach czy korporacjach prywatnych, skoro mają one monopolistyczną pozycję, i są również sterowane jedną politycznie poprawną ręką?
Czyżbyśmy mieli do czynienia z pogłębiającą się konwergencją systemów, bo jeśli dodamy do tego nieukrywany podziw i podlizywanie naszych „kapitanów” cyfrowego przemysłu, gigantów internetowych jak Google czy Facebook chińskim towarzyszom; jeśli dodamy fakt, że Chiny mają na swym kontakcie wielu najwyżej postawionych amerykańskich finansistów i banksterów, którym chciwość wylewa się przez oczy na widok skali chińskiego działania i manipulacji, to nie dziwmy się, że „wojna na Pacyfiku” może wyglądać w nowym wydaniu zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażamy, i że być może jest ona już odbyta i zakończona.
Bo przecież nie chodzi o to, by Stany Zjednoczone nazywały się Chińska Republika Ludowa, lecz by działały w myśl doktryny „jeden świat dwa systemy”, uznając priorytet państwa Środka i płacąc odpowiednie lenno.
Skorumpowane kompradorskie prochińskie elity amerykańskie najwyraźniej nie wykluczają takiego rozwiązania.
Globalizować naszą planetę można na wiele sposobów; nam do niedawna wydawało się, że cywilizacja zachodnioeuropejska oparta na chrześcijańskim personalizmie, rzymskim prawie i greckich wartościach jest najlepsza i uniwersalnie atrakcyjna.
Wygląda jednak na to, że zostaniemy zglobalizowani na sposób chiński i wielu ludziom Zachodu nawet się to podoba.
Andrzej Kumor