I zostaliśmy chwyceni w propagandowe obcęgi; z jednej strony historyczna polityka Rosji, która czyni z Armii Czerwonej wyzwolicielkę Europy (Niemców też) i zalicza wszelkie ruchy antykomunistyczne na naszych ziemiach do pogrobowców nazizmu, a z drugiej polityka historyczna żydowska, która praktycznie robi z nami to samo.
Zresztą obie te polityki podały sobie już oficjalnie ręce bodajże w Soczi, gdzie Żydzi zobowiązali się do podkreślania znaczenie Armii Czerwonej w zwycięstwie nad faszyzmem i zakończeniu holokaustu. Wypada sobie też uświadomić, że w Izraelu jest ponad półtora miliona Żydów sowieckich; że są wśród nich liczni weterani Armii Czerwonej, NKWD i innych formacji siłowych Związku Radzieckiego.
Jeśli do tego dodamy, że współczesna polityka historyczna żydowska zakłada również wyciągnięcie od Polski odszkodowań za pozostawione w niej “etniczne mienie” no to będziemy mieli pełny obraz naszej nędzy i rozpaczy. Bo w tym obrazie nie ma miejsca na polską niepodległość.
Z jednej strony mamy oświadczenie Putina, który praktycznie rzecz biorąc przypisuje II Rzeczpospolitej winę za wybuch II wojny światowej z drugiej zaś strony mamy coraz częstsze wypowiedzi różnych izraelskich osobistości, które w rasistowski sposób przypisują nam antysemityzm jako swego rodzaju zbiorowe uzależnienie.
Ładnie to wyartykułował Gilad Szaron syn premiera Izraela w wywiadzie dla Jerusalem Post, gdzie stwierdził, że “woli Niemców od Polaków, bo Polacy cierpią na chorobę – antysemityzm”; wypijają tę chorobę z mlekiem matki. Oczywiście wskazał na pogrom w Kielcach, a także na Jedwabne, gdzie według niego, 1600 Żydów zginęło spalonych żywcem przez Polaków w stodole; dlatego “dopóki Polacy nie uderzą się w piersi, że są winni żydowskiej zagłady” to “nikt ich nie będzie lubił”.
Agresywna wypowiedź prezydenta Putina była propagandowym strzałem w dziesiątkę. Nic go nie kosztowała, a przyniosła pozytywne rezultaty.
Stosunki z Polską nie mają dla Kremla żadnego znaczenia – bardziej zepsuć się ich nie da – więc nie ma tu żadnych kosztów.
Zyskał natomiast sympatię Żydów nie tylko w Izraelu, ale również tych w Stanach Zjednoczonych i tych liberalnych w Europie.
Zresztą, jak tak spojrzeć na geopolityczną mapę świata, to czyż nie jest najwyższy czas, żeby przesiąść się ze starego hegemona i wygospodarować jakieś własne mocarstwo, może nawet wschodnioeuropejskie, może w symbiozie z Rosją; może w pewnej symbiozie, dzieląc się zyskami, mogłoby koegzystować w ramach nowej kontynentalnej hegemonii Euroazji?
Aż się prosi, żeby przygotowywać taki ruch na szachownicy.
Dlatego Putin mówi tak, jak mówi, a Netanjahu maszeruje z nim pod rękę w marszu Nieśmiertelnego Pułku w Moskwie. My możemy zaś co najwyżej wydawać jakieś tam oświadczenia, które ugrzęzną w antypolskiej nagonce. Bo w tej nagonce podają sobie ręce Rosja z Izraelem, a za jego sprawą również ze Stanami Zjednoczonymi. Te wszak usiłują nam już lansować nowych bojowników o wolność i demokrację, jak choćby w osobie pewnego funkcjonariusza powojennej UB w Pińczowie, jak to uczynił sekretarz Pompeo.
My zaś zamykamy oczy i uszy, silni, zwarci, gotowi i niezdolni do realnego rozgrywania naszych przeciwników. Po prostu nas nie ma.
Andrzej Kumor
[…] Wzięci w propagandowe szczęki […]