Wybór komika Wołodymyra Zelensky’ego na prezydenta Ukrainy to normalna kolej rzeczy. Nie ma tu żadnego zaskoczenia. Patrząc z daleka, patrząc globalnie na to co dzieje się na teatrze bliskowschodnim oraz w Europie Środkowo-wschodniej (a rzeczy te są ze sobą bardzo powiązane) można stwierdzić, że Żydzi posiadający amerykańskie plenipotencje w regionie osadzili na Ukrainie polityka, który pozwoli im na większą manewrowość i elastyczność wobec Rosji da większe możliwości de-eskalacji.
Minął już czas nacjonalistycznego, banderowskiego mobilizowania społecznego w celu walki na rubieżach wschodnich, kiedy to Żydzi – paradoksalnie wspierali ubrudzonych nazizmem i antysemityzmem pogrobowców UPA, widząc w nich jedyny element zdolny do walki z Rosją – a obecnie w rezultacie targów Bibiego z Putinem na Kremlu potrzebują bardziej elastycznego podejścia.
. Bardziej elastyczne granie Ukrainą daje możliwość sformułowania jakiejś oferty dla Rosjan.
Ale przypomnijmy o wszystkim po kolei.
A wszystko zaczęło się od wykoncypowanego w Izraelu planu Yinona przebudowy Bliskiego Wschodu. Zakładał on rozpad obecnych państw regionu, które zagrażały Izraelowi wzdłuż linii podziałów etnicznych i religijnych. Jego autorzy słusznie uznali, że państwa te są wytworem kolonializmu europejskiego i nie odzwierciedlają realnych napięć i stosunku sił. Wprowadzany w życie pod postacią tzw. arabskiej wiosny plan Yinona zaowocował upadkiem Libii, rewolucją w Egipcie, walkami w Jemenie i Sudanie.
Jednym z bardzo ważnych klocków tej układanki jest Syria. Ale Żydzi i Amerykanie dokonując zmian zlekceważyli interes starego gracza regionalnego, byłego ZSRS, a obecnie Rosji. I, o ile Rosjanie odpuścili sobie Libię, o tyle w Syrii narysowali linię na piasku i wsparli reżim w Damaszku – pokazując jednocześnie rezultaty prowadzonej przez kilka lat modernizacji armii.
To przystopowało Żydów, ale nie powstrzymało przed kolejnym ruchem na szachownicy, a było nim wyrwanie Ukrainy spod rosyjskiej strefy wpływów. Na zasadzie: „wy nam tak w Syrii, no to my wam tak na Ukrainie…”. Zmiana – jak przyznała Wiktoria Nuland kosztowała 3 mld USD – zrobiono „majdan” w Kijowie i wymieniono jedną skorumpowaną prorosyjską elitę władzy, instalując drugą, „prozachodnią”.
Na tej szachownicy Rosja zareagowała wysyłając sprzęt i zielonych ludzików na wschód Ukrainy i anektując Krym, gdzie natychmiast stworzyła militarną strefę antydostępową. Następnie wzmogła działania w Syrii pokonując wspieraną przez USA i Izrael rebelię, a na dodatek zezwoliła na instalacje sił Iranu w Syrii i pomoc dla Hezbollahu w Libanie.
Tu Żydzi uznali, że sprawy zaszły trochę za daleko i zaczęli się układać, o czym świadczy olbrzymia liczba wizyt Netanjahu w Moskwie i różne symboliczne kroki w rodzaju obchodów Dnia Zwycięstwa 9 maja w Jerozolimie, wsparcia rosyjskiej polityki historycznej, etc. To smalenie cholewek do Rosjan jest tym łatwiejsze, że Izrael łączą z Moskwą bliskie związki za sprawą milionów obywateli pochodzących z bywszego Sajuza.
Obecnie przyszedł czas na poukładanie się tak w Syrii i wokół Iranu, jak i na ukraińskich rubieżach, do tego właśnie potrzebny jest bardziej elastyczny, mniej nacjonalistyczny i bardziej uległy rząd w Kijowie. I takiego właśnie prezydenta żydowski miliarder Kołomojski „wystrugał” na izraelskie zamówienie z popularnego komika. A czemu nie?
Gdzie tutaj jest interes amerykański? Otóż, Amerykanie idą na zwarcie na Pacyfiku i dlatego postanowili oddać sprawy, o których mówimy w plenipotencję żydowską. To im również rozwiązuje zaangażowanie na Bliskim Wschodzie, gdzie ugrzęźli zamiast zajmować się realnym kontrowaniem azjatyckiego hegemona.
Obecnie te gordyjskie bliskowschodnie węzły przecinają siłowo i właśnie jesteśmy świadkami tych posunięć; Izrael będzie miał większe terytorium, Palestyńczyków gdzieś się tam rozproszy w kierunku europejskim i zmarginalizuje…
Do tego potrzebne jest przyzwolenie takich graczy, jak Rosja, która pokazała, że nie można jej tak łatwo odepchnąć od geopolitycznego stolika. I dlatego mamy właśnie to, co mamy czyli pana prezydenta Wołodymyra Zelensky’ego w Kijowie.
Jaka jest z tego lekcja dla Polski, chyba nie muszę wyjaśniać, że gorzka. Bo gra toczy się dalej
Andrzej Kumor