Pramila Jayapal, członkini amerykańskiej Izby Reprezentantów, mówi, że amerykańskie służby celne i ochrony granic oficjalnie przyznały, że istnieje dyrektywa nakazująca zatrzymywanie i przesłuchiwanie podróżnych mających powiązania z Iranem, którzy przekraczają granicę między Kolumbią Brytyjską a stanem Waszyngton. Kilka dni wcześniej światło dzienne ujrzała notatka służb granicznych z Seattle z poleceniem zatrzymywania i przesłuchiwania osób mających związki nie tylko z Iranem, lecz także z Palestyną, Libanem, Syrią, Afganistanem i innymi krajami Bliskiego Wschodu oraz muzułmanów szyitów. Jayapal postanowiła sprawdzić prawdziwość nakazu. Rozmawiała z dyrektorem operacyjnym służb granicznych, Adele Fasano.
“Po raz pierwszy usłyszałam, że rzeczywiście doszło do naruszenia protokołu i duża liczba Amerykanów irańskiego pochodzenia była niewłaściwie traktowana”, napisała Jayapal. “To oburzające, niekonstytucyjne i dyskryminujące”.
Między 3 a 5 stycznia nawet 60 osób o irańskich korzeniach było ponoć godzinami przetrzymywanych i przesłuchiwanych na przejściu granicznym Peace Arch. Wiele z nich to obywatele USA, którzy pojechali do Vancouveru na koncert.
Amerykańskie służby graniczne wcześniej zaprzeczały, jakoby istniały dyrektywy zakazujące wpuszczania określonych podróżnych. Pod koniec stycznia rzecznik prasowy służb stwierdził, że “wielopłaszczyznowe podejście do zapewnienia bezpieczeństwa pozwala funkcjonariuszom na dodatkowe przesłuchiwanie osób, które mogą stanowić zagrożenie lub takich, od których trzeba uzyskać dodatkowe informacje, by określić, czy mogą stanowić zagrożenie. Brane są pod uwagę takie czynniki jak aktywność danej osoby, jej powiązania czy nawyki związane z podróżowaniem”.