W domu opieki Pinecrest w Bobcaygeon, Ont., jakieś 150 kilometrów na północ od Toronto, dopiero po śmierci 16 osób pensjonariusze i pracownicy chorzy na COVID-19 zostali oddzieleni od tych zdrowych. Od momentu ogłoszenia epidemii w ośrodku do odizolowania chorych od zdrowych upłynęły dwa tygodnie. W tym czasie zmarła ponad jedna trzecia pensjonariuszy.
W zeszłym miesiącu administracja ośrodka wydała oświadczenie, w którym napisała, że mieszkańcy są “odizolowani w osobnych przestrzeniach”. Nie było to jednak zgodne z rzeczywistością. Pielęgniarka Sarah Gardiner, która pracowała w Pinecrest Nursing Home przez 12 lat, mówi, że powodem braku izolacji była niedostateczna ilość miejsca.
W ośrodku może mieszkać 65 osób.
Administratorka ośrodka Mary Carr wysłała 3 kwietnia maila do przeciwników i członków rodzin pensjonariuszy z informacją, że w ciągu trzech ostatnich dni wprowadzono zmiany. Chorzy rezydenci zostali przeniesieni do jednej części domu, by oddzielić ich od osób zdrowych.
Do 3 kwietnia zmarło 16 osób. Do poniedziałku – 26.
Gardiner uważa, że wprowadzenie dezynfekcji wcześniej niewiele by zmieniło, bo wszystko rozbijało się o logistykę, przeprowadzanie zdrowych pensjonariuszy i przenoszenie ich rzeczy. Prywatne pokoje zwolniły się dopiero, gdy część mieszkańców zmarła na COIVD-19.
W Pinecrest są dwa rodzaje pokoi – prywatne, półprywatne i czteroosobowe. Przed wprowadzeniem ostatnich zmian pacjenci zdrowi mogli dzielić pokój z chorymi i byli przegrodzeni tylko kurtyną, mówi Gardiner. Dopiero w zeszły czwartek zaczęły się przeprowadzki. Jeśli chodzi o personel, to pracownicy, którzy chorowali i wyzdrowieli zostali skierowani do pracy przy chorych pensjonariuszach. Personel, który nie chorował, ma obsługiwać zdrowych rezydentów.