Ma się rozumieć: majstrowanie przy rozumie. Tak zwanego elektoratu. To, zdaje się, nie tylko w czasach zarazy, ulubiona rozrywka nadwiślańskich tak zwanych elit.
“Państwo radzi sobie z wirusem” – zapewniał minister zdrowia Iranu. Czy tam wiceminister. Symbol panów ministrów od zdrowia jak Ziemia długa, szeroka oraz wystraszona. Wszyscy pamiętamy? Gość wkrótce potem przestał radzić sobie sam ze sobą i zapewniać przestał. Koronawirus zaatakował tego pana, chwycił i zatrzymał przy sobie, potrząsając, przez co najwyraźniej sprokurował mu otrzeźwienie. Nie życzę źle ministrowi Szumowskiemu, ale klasie politycznej nad Wisłą otrzeźwienie poprzez potrząsanie przydałoby się teraz, zaraz, już. Natychmiast. Prędko, prędko. A póki “elity” nie otrzeźwieją, nie dopuść, dobry Boże, byśmy dalej szli drogą Włoch czy Hiszpanii. Bo idziemy.
MEGAFONIĆ, MEGAFONIĆ
Niedziela palmowa, program “Woronicza 17”, Wujek Dobra Rada. Jeszcze przed dyrektywą maseczkową, ale już z dłońmi w rękawiczkach: można, prawda, palemkę zrobić w domu, można, prawda, okna umyć, nie trzeba zaraz do lasu leźć, prawda. Czy tam, prawda, do sklepu. Albowiem minister Szumowski robi co może, a będzie robił bardziej jeszcze niż może, że hej. I tak dalej, i tak dalej. To już nie jest telewizja, to megafon rządzącej partii wspomagany amfetaminą.
To co, przerzucamy na TVN? Tam głośno. Tam koncert ku czci. Czy tam ku czci i w chwale. Również przed dyrektywą maseczkową (maseczki w tle), ale już z dłońmi tej czy tamtej celebrytki medialnej w rękawiczkach. I znowu: można, prawda, palemkę zrobić w domu, można, prawda, okna umyć, nie trzeba zaraz do lasu leźć, prawda. Czy tam, prawda, do sklepu. Albowiem rząd robi źle, a będzie robił jeszcze źlej, że hej. I tak dalej, i tak dalej. To już nie jest telewizja, to megafon opozycji, amfetaminą doprawiony.
Wygląda na to, że Sars-Cov-2 najskuteczniej zaatakował telewizornie. Nie żeby zaraz dostały kaszlu czy gorączki, nie. Telewizorniom choroba Covid-19 namieszała w mózgach. Rozszerzę diagnozę: choroba nam media uzombiła. Media i ludzi decydujących o kształcie mediów. W każdym razie niektórych.
UZOMBIENIE
Daleka droga przed nami, ku wyzdrowieniu wiodąca, a przecież można odnieść wrażenie, że kolejne znaki na tej drodze padają (znaki znaczą, tak? A co oznaczają leżące znaki?) niby sierpem cięte żyto. Czy tam kosą. Na długo, nim wędrowcy zbliżą się do znaku na tyle, by pojąć, co właściwie znaczy znaku owego upadek. By the way: ostatnio rolę upadłego znaku odegrał niejaki Sypniewski Przemysław (dopowiedzmy: rolę kosy zagrał premier Morawiecki. Ten to dopiero zawinął).
Innymi słowami: kiedy prezes Poczty Polskiej odmawia wykonania polecenia, argumentując, że instytucja przezeń kierowana powszechnych wyborów korespondencyjnych nie udźwignie, zaraz sierpem po głowie obrywa. Czy lepiej: kosą po karierze. I już. Nowy prezes, do niedawna wiceminister obrony, Zdzikot Tomasz, nie takie rzeczy udźwignąć zdoła. Ho-ho, tak-tak. W każdym razie z oczu mu patrzy, jakby nie takie rzeczy dźwigał.
Oczywiście, oczywiście: wcale nie mówię, że na pewno tak było. Z tą kosą. Czy tam z sierpem. Aż taki mądry to ja nie jestem. Ale tak to zapamiętałem. Nie ja jeden, zdaje się. Warzecha Łukasz: “Zdzikot nie ma naprawić Poczty Polskiej – on ma jej użyć raz jako narzędzia w rękach partii”.
Ależ gruchnęło.
PRZEJDĄ, NIE PRZEJDĄ
– Wybory korespondencyjne? Dla wszystkich uprawnionych?
– Niemcy dały radę.
– Bawaria to nie całe Niemcy.
– Więc Bawaria dała radę, dobrze. Do tego między pierwszą a drugą turą wyborów zmieniając ordynację wyborczą, konkretnie sposób głosowania. Czyli działając ekstraordynaryjne.
– To tak jak Polska w czerwcu 1989.
– I co, źle na tym wyszliśmy?
– Nie, no jak. Fantastycznie wyszliśmy. Poza tym, że na głupców, przy okrągłym stole przerobionych na kwadratowo. Widać taki sport narodowy wszedł nam w krew: co i rusz Polak Polaka na kwadratowo przerabia. Kwadratowy były prezes pocztowy Sypniewski, kwadratowa opozycja, tylko prezes rządzących, znaczy zjednoczonej prawicy, bardziej taki jakiś prostokątny niż kwadratowy.
– Prostokąt to też wersja kwadratu.
– Że oba czworoboki z kątami prostymi? No sam widzisz. Wybory 10. maja i nie ma, że to, tamto. Ci spod znaku Dolores Ibárruri Gómez, drą się swoim zwyczajem: “No pasarán!”, znaczy, że faszyści nie przejdą, niemożliwe. Znowu ci z drugiej strony że owszem, możliwe, że żadni z nich faszyści, i że właśnie pasaremos, co znaczy że przejdziemy i niech tylko ktoś nas spróbuje zatrzymać.
RUCH TO PODSTAWA
Albo weźmy ministra Szumowskiego: “Weszliśmy w nowy, kolejny etap zakażeń. Uważam, że powinniśmy już powoli iść w kierunku obowiązkowych maseczek na ulicach, w sklepach, w pracy. Mamy coraz więcej ludzi bezobjawowo zakażonych. I wtedy ta maseczka ma sens”.
Proszę, proszę. Trzy tygodnie po “maseczki szkodzą”, tydzień po “pojawiają się dane”, trzy dni po “wypłaszczamy krzywą”, nareszcie mamy to: “Jeśli ktoś nosi maseczkę, chroni innych gdy sam jest zarażony, nie wiedząc o tym”. Uogólniając: słowa, słowa, słowa. Byle dobrać właściwe, do właściwych intencji oraz okoliczności, i koniecznie wypowiedzieć je we właściwym czasie. Czyli nie za późno, nie za wcześnie. I już wyjaśnienia płyną odpowiednim korytem. Czy tam leją się wodospadem jedynie słusznym.
Po mojemu: mieli daleko. Znaczy od łepetyn do rozumów. Chodzili po ten rozum, chodzili, trzy tygodnie chodzili, wracając z niczym, aż poszli i nareszcie-wreszcie – tadam! – rozumy im się powłączały. Ruch to podstawa, da się rzec. Ogarnęli w końcu temat, który moja lewa skarpetka, ta dziurawa na pięcie, ogarniała na miesiąc przed ostatnim praniem. Czy tam na dwa miesiące.
WOLNOŚĆ W OGRANICZENIU
Policzmy raz jeszcze: trzy tygodnie po to, by pójść po rozum do głowy i nie wrócić z niczym. To dopiero osiągnięcie. Strach się bać, ile czasu takim ludziom zajmie kolejna próba połączenia rozumu z oczywistością, w jakiejś innej sprawie, równie gardłowej z perspektywy wspólnoty. Weźmy to zdanie: “Ograniczeń w poruszaniu się nie wprowadzono po to, by ograniczyć naszą wolność, tylko w tym celu, żeby przerwać transmisję wirusa”. No tak, chodzi o transmisję w lasach. Sosny mamy wyjątkowo nieodporne. Czy tam mech.
Jeszcze raz: odpowiednie słowa, odpowiednia kolejność, odpowiednia intonacja, a wszystko w odpowiednim czasie. I już odpowiednie wyjaśnienia odpowiednim korytem płyną. Czy tam leją się jedynie słusznym wodospadem. Się wzięło, się powiedziało, wymówione zadziałało. Co mianowicie powiedziało się? Ale tak konkretnie? Się powiedziało, że przerwanie transmisji wirusa wymaga ograniczenia naszej wolności. Innymi słowami: wskazało się powód, wskazało się uzasadnione ograniczenie. Pal sześć konsekwencje odłożone w czasie. Im bardziej odłożone, tym lepiej dla rządzących. Zwłaszcza, że rządzeni z rozumami nie nadążają. Za guzikiem na pilocie i efektem naciśnięcia, co najwyżej.
MARTYROLOGIA
Inny aspekt: obawiam się, że podstawą tumanienia medialnego tak zwanego elektoratu na najbliższe miesiące, lata, może nawet na dekady, już oficjalnie stanie się argument zwany etycznym, mianowicie ten o konfrontowaniu “uzasadnionych potrzeb” i decydowaniu o wyższości potrzeb wielu przeciwko potrzebom nielicznych. Wyraźnie widać, że wektor tresury podtrzymującej tężeje, żonglując katolicką nauka społeczną w sposób uniemożliwiający funkcjonowanie katolickiemu społeczeństwu. A poza religią: społeczeństwo obywatelskie owszem, lecz obywatel w społeczeństwie to już “nie przesadzajmy z tą wolnością”.
Idźmy dalej. “Państwo zaniedbało służbę zdrowia przez dziesiątki lat, a teraz wzywa się nas lekarzy, byśmy pracowali non stop, bez masek, bez środków ochronnych. I rząd stara się to ubrać w słowa pełne martyrologii, że ojczyzna wzywa, że to jest powołanie, patriotyzm” – portal Onet cytuje lekarza z Gdańska. A wojewoda jeden z drugim na to: “Pacjenci są zabezpieczeni”. Przypuszczam że nie wiem o czym mówię, panie wojewodo?
POŻAR W ZAKAMARKACH
No, ale dobrze, dajmy na to, że ten czy tamten wojewoda wie o czym mówi, i że pacjenci na terenie, którym zarządza w imieniu państwa polskiego, zabezpieczeni są. Ale czy będą? I jak długo? A pensjonariusze, nie pacjenci? Też są zabezpieczeni? Do przestrzeni publicznej dotarły wszak informacje o dramatycznej sytuacji w domach pomocy społecznej, w hospicjach, wśród bezdomnych. Jeden z dyrektorów placówki opiekuńczo-leczniczej woła: “Nie ma kto karmić pensjonariuszy, zajmować się nimi. Dzisiaj nie dostali leków, bo nie miał kto ich im podać!”.
Inna sprawa, że pożar zwęglający tego rodzaju wstydliwe zakamarki państwa trwa od dobrych paru tygodni, że dym wali stamtąd drzwiami i oknami, natomiast decydenci już tak mają: rozkazu nie było więc ognia nie zobaczą nawet gdyby osmalał im brwi i podpalał sempiterny. Albo ślepota, albo “casus Sypniewski”.
Dalej. Co szósty chory w Polsce na Covid-19 to pracownik systemu ochrony zdrowia. Mowa o przypadkach potwierdzonych oficjalnie. Jak oszacować powszechność “szarej strefy” w tym zakresie?
MĄDRZE ŻYĆ
Światowa Organizacja Zdrowia, pojąwszy konieczność masowego testowania, zaleciła “działania wyprzedzające”, to jest odejście od dotychczasowej metody polegającej na “testowaniu w celu potwierdzenia sytuacji”. Szef WHO: “Podstawą walki z koronawirusem są testy, izolacja oraz śledzenie kontaktów”. Rząd RFN niemal natychmiast poinformował o zdolności do wykonywania 50 tys. testów dziennie od 6. kwietnia, stu tysięcy testów dziennie od 13. kwietnia, wreszcie dwustu tysięcy każdego dnia pod koniec kwietnia. Z prostego rachunku wynika, że całą populację (ponad dwukrotnie liczniejszą niż polska, 80 milionów ludzi) Niemcy zamierzają przebadać do końca sierpnia, może wcześniej. Tymczasem nasz pan minister od zdrowia, czy tam minister, nasz pan, w tym samym czasie szemrze nieśmiało o maseczkach. Mój wniosek: sama obserwacja różnicy poziomów tej gry może obserwatora wtrącić w grób.
O, właśnie. A propos grobu: tak czy inaczej, to znaczy pandemia czy jakieś inne diabelstwo, tak czy inaczej, powtarzam, lada dzień zmartwychwstanie Chrystus, niosąc nadzieję wszystkim ludziom dobrej woli. Nadzieja zaś, jak powszechnie wiadomo, nie hańbi, zatem żyć mądrze to żyć tak, jakby naprawdę istniała. Wystarczy tylko dać jej szansę.
Czego życzę Państwu i sobie w te nietypowe Święta Wielkiej Nocy. Wszystkiego dobrego, wbrew i pomimo.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl