Czy sprzedaż samochodów przeniesie się do Internetu? Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że technologie cyfrowe rozwijają się bardzo szybko i możliwe jest na przykład obejrzenie samochodu z goglami VR na oczach; jeśli weźmiemy pod uwagę, że liczba informacji na temat danych towarów przemysłu motoryzacyjnego jest wszechogarniająca i możemy uzyskać choćby od samego „wujka Googla” więcej informacji, których nie dostaniemy podczas wizyty u dealera, to z pewnością można z tego wnosić, że sprzedaż samochodów się zmieni. Nic jednak nie zastąpi osobistego kontaktu ze sprzedawcą – nawet jeśli odbywa się na odległość. Kupowanie samochodów „z dystrybutora”, jak papieru toaletowego w supermarkecie pozbawia nas tego osobistego doświadczenia społecznego; sieci międzyludzkich kontaktów, które owocują w przyszłości nowymi okazjami.
Od kilkunastu ładnych lat kupuję samochody wyłącznie od osób prywatnych; wyłącznie przy pomocy serwisu ogłoszeń drobnych. Między innymi dlatego, że w ten sposób można wyłowić dobre okazje. W ten sposób kupiłem rocznego chevroleta od młodej osoby, której auto kupili rodzice w prezencie, na dodatek rodzice pracujący wówczas w zakładach w Oshawie, czyli mający poważne zniżki przy zakupie. Powiem że był to bardzo dobry zakup i auto służy w rodzinie do dzisiaj; podobnie kupiłem też w bardzo dobrym stanie volkswagena golfa kabriolet w Niagara Falls i też był to bardzo dobry zakup. Szukałem zawsze aut, których historia była łatwa do potwierdzenia.
Oczywiście nie oznacza to, że tego rodzaju „polowanie na samochody” jest dobre dla każdego. Po pierwsze, czasem dealerzy udają osoby prywatne; wiele dealerów nie posiadających licencji sprzedaje auta na podstawione osoby, a po drugie wymaga to dość dużo czasu i nie wszystkim się chce w ten sposób działać.
Po trzecie zaś, oczywiście, nie dotyczy to samochodów nowych. Część z nas lubi nowe auto na gwarancji, które jest z nami od nowości i jeśli dobrze o nie będziemy dbać, to powinno nam służyć 15 i więcej lat. Nie, nie żartuję – właśnie tyle, bo samochody dzisiaj budowane są bardzo dobrze. Ich pięty Achillesowe to jedynie systemy elektroniczne i czujniki, jeśli o tym wiemy, jeśli będziemy wiedzieć kiedy się psują i co na to wskazuje, jeśli samochody będziemy dobrze utrzymywać, co też nie jest trudne, bo dzisiejsze oleje silnikowe czy inne płyny mają bardzo dobre właściwości – oleje syntetyczne zapewniają silnikowi bardzo dobrą ochronę nawet zimą – to ma to sens. Jeśli chcemy samochód trzymać dłużej, ważne jest też żebyśmy wybrali samochód ze starszą jednostką napędową bez turbodoładowania, nie wyżyłowaną.
W ciągu minionej dekady producenci prześcigali się głównie w tym, żeby, jak najmniej palił i miał jak największą moc; oznaczało to zmniejszanie litrażu silnika przy jednoczesnym turbodoładowania o na kilku poziomach. Efekt był taki że łożyska turbinki się psuły, albo też silnik przepuszczał opary benzyny do oleju.
Dlatego jeśli kupować nowy samochód, to taki, który ma porządny, wypróbowany silnik, ten silnik będzie nam chodził 300 – 400 tys. km i dłużej.
Piszę o tym dlatego, że prawdopodobnie czas po pandemii będzie czasem ograniczonego dostępu, a być może nie tak dużej oferty modeli, jak to ma miejsce dzisiaj. Być może części samochodowe staną się nieco droższe, co właśnie powodować będzie, że z większą troską podchodzić będziemy do samochodu, który już posiadamy.
Zadbajmy więc o nowe auto, zabezpieczmy antykorozyjne itd.
Oczywiście, zapraszamy do kupowania w salonach dealerów, którzy wciąż ogłaszają się na naszych łamach; można umówić się przez internet – a z pewnością w przyszłości nie będzie już taniej niż jest dzisiaj, być może więc jest to bardzo dobra okazja do kupna nowego samochodu.
O czym zapewnia
Wasz Sobiesław