Pewnie niektórzy pamiętają sad dziadka, o, którym często wspominałem w tekstach, nazywałem go „ogrodem botanicznym”. Rosło w nim wiele starych odmian jabłoni, wisienek, czereśni, śliwek, a pomiędzy nimi porzeczki i agrest. Od strony wschodniej i północnej tuż przy domku z drewna było kilkanaście drzew orzechów włoskich, a tuż przy bramie wjazdowej na podwórko po lewej stronie rósł stary kasztan. Obok niego kilka drzew wiśni i wspomniane orzechy. Ten mix nie był przypadkowy, bo taka mieszanka była skuteczna na plagi mszycy. Nie potrzebny był oprysk, wystarczyło posadzić właściwe drzewa obok siebie by potem zajadać się zdrowymi owocami 🙂
Tam gdzie był kasztan przy bramie zaraz ciągnął się też płot, który z kolei opleciony był w całości przez dziką różę, a tuż za płotem wszystko uzupełniał duży krzak jaśminu. Uwierzcie mi ten płot o długości może dziesięciu metrów przez wiosnę, aż do późnego lata przypominał obraz. Jego autorem była natura, ona z taką łatwością maluje nie tylko pejzaże…
Od południowej strony przy samym domu był pięknie ogrodzony ogródek babci. Nie wszystko chciało w nim rosnąć, bo w samym rogu od zachodu rosła duża morwa. Ona wysysała z ogródka wszystkie soki z tego, co babcia z mamą w nim siały. No, ale ogródeczek swój miały 🙂 tak swoją drogą ta morwa miała smaczne owoce wyglądem przypominały jeżyny, babcia coś z nich robiła, dlatego miała swój azyl w ogródku była nietykalna.
Tuż za domem wjeżdżając konną bryczką w głąb podwórka rosły trzy ogromne brzozy. Dwie z nich tworzyły jakby drugą bramę z przepiękną koroną na ich szczycie. Na jednej z nich była huśtawka na bardzo długich i grubych linkach. To była mega frajda dla nas dzieciaków, kiedy była mocno rozkołysana to po prostu magia!!! Z zamkniętymi oczyma miało się wrażenie, że wzbijam się w powietrze i frunę. Do tego dochodziło duże podwórko, wszystko jak w bajce, gdy teraz o tym wspominam.
Sad rósł z obydwu stron zabudowań, w części przed domem było dużo drzew czereśni, niektóre miały owoce niemal brunatne jak włosy mojej mamy. Inne bladoczerwone, a jeszcze inne czerwone i żółte. Te ostatnie nazywane były „majówkami”, bo dojrzewały, jako pierwsze. To wokół nich było dużo mchu i leśnych poziomek, o, których kiedyś pisałem. Można było się położyć i zajadać, co kto lubi niestety do pewnego czasu. Był tam jeden maleńki intruz, a w zasadzie to wróg, z, którym nie szło wygrać, to czerwona mrówka. Niemal w każdym krzaku porzeczek miały swój kopiec i opanowały ¼ sadu. Dlatego zawsze braliśmy koce żeby spokojnie można było poleżeć w tym cudownym miejscu nieco dłużej. Mimo tego i tak trzeba było wiać przed nimi, bo gryzły wyjątkowo nieznośnie te maleńkie kurduple…
Po wielu latach, po śmierci babci dziadek przekazał gospodarstwo rodzicom i od tamtej pory to ja z tatą zajmowałem się tym przepięknym „ogrodem botanicznym”. Każdą wczesną wiosną pielęgnowaliśmy go należycie, obcinaliśmy młode pędy na jabłoniach tzw. Dzikie wilki, które okradają i wysysają energię z jabłoni, przez co potem wydają mniej owoców. Przyjemnie było patrzeć na dobrze oczyszczone drzewka, a jeszcze przyjemniej było potem zrywać z nich duże dorodne jabłka 🙂
Dzisiejszy świat nie przypomina tamtego, a dzieli nas jedynie jedno pokolenie! To się w głowie nie mieści, gdy wracam do opisanych wspomnień a potem otwieram oczy tu i teraz. Tamte gospodarstwa, choć były ubogie to potrafiły być samowystarczalne. Swoje mleko i masło, swój chleb, jajka, wszystkie warzywa, owoce itd. A z tego, co zbywało sprzedawało się na jarmarku lub woziło się na skup.
Mama robiła przetwory ze zbiorów, a ich smaku nie da się zapomnieć. Choć dziś jestem wybredny, co do niektórych to tamte smakowały wspaniale! Naleśniki z truskawkami, gęsta manna polana sokiem z jagód… kurcze mam łzy w oczach pisząc o tym, widzę sobotni poranek i mamę, jak polewa nam tym sokiem mannę…
Pozdrawiam Was wszystkich, bądźcie zawsze zdrowi.
Mariusz.
Mariusz Rokicki
tel. kom. +48 604 202 231
Mogą mi Państwo pomóc w walce z chorobami przekazując mi swój 1% z podatku, wystarczy tylko:
Wpisać numer KRS: 0000270809
Obliczyć kwotę 1%
W rubryce
INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE (bardzo ważne!)
Wpisać nazwisko oraz numer członkowski nadany przez Fundację, czyli – Rokicki, 2711.
Z góry dziękuję za okazaną mi pomoc.