W miniony piątek w Owen Sound w tamtejszym muzeum – domu rodzinnym Billy Bishopa – asa kanadyjskiego lotnictwa z I wojny światowej – odbyło się otwarcie wystawy poświęconej żołnierzom polskim, którzy w latach II wojny światowej szkolili się właśnie w tej miejscowości.
Obóz szkoleniowy zorganizowany został przez rząd Polski na wychodźstwie, a odpowiedzialnym za to był generał Duch. Sprawa została ostatnio przypomniana ponieważ w okolicznym lesie, odnaleziono drzewo, amerykański buk, na którego korze ktoś wyrył napis „Jeszcze Polska nie zginęła żołnierz pomoże”.
Zainteresowali się tym miejscowi historycy. W domu Bishopa pamięci Polaków poświęcone są dwie sale; można tam obejrzeć planszowe informacje o losach poszczególnych żołnierzy, a także wypożyczone z muzeum Orlińskiego w Wawel Villa mundury, odznaczenia wojskowe i dokumenty.
Na otwarcie wystawy licznie przybyli mieszkańcy miasta, przedstawiciele organizacji polonijnych; obecny był również konsul generalny RP z Toronto Krzysztof Grzelczyk, jeden ze sponsorów ekspozycji – a także miejscowi politycy .
•••
Jednym z twórców wystawy jest Stan Skrzeszewski z London i z nim właśnie rozmawialiśmy podczas otwarcia….
Stan Skrzeszewski: Jan Scazighino był w tym samym oddziale, co mój ojciec… Takie niezwykłe nazwisko od razu zapamiętałem, szukałem nawet w notatkach mojego ojca, bo jest tam napisane „wczoraj zginął Jan Scazighino”…. A on tutaj ćwiczył się w Owen Sound. On też ma ciekawą historię
GONIEC: Jaka to jest historia? Skąd to nazwisko?
– Nazwisko jest włoskie, jakieś 300 lat temu była jakaś wojna we Włoszech i rodzina musiała uciekać, uciekła do Polski i zostali Polakami, chociaż mają nazwisko Scazighino a Jan zginął później we Włoszech pod Monte Cassino. On był w 12. pułku Ułanów Podolskich, był jednym z tych, którzy pierwsi dotarli na górę ale w ostatniej chwili został zabity.
– I Pana ojciec odnotował to w swoich pamiętnikach?
– Tak, znał mojego ojca, a druga rzecz, to dlaczego on tutaj się znalazł w Owen Sound; otóż, on był wysłany w 1939. roku przez rząd Polski na wystawę światową w Stanach Zjednoczonych, przyjechał jako delegat z Polski, żeby urządzić tę wystawę. Raptem wybuchła wojna, nie mógł wrócić do Polski, dołączył więc do wojska w Owen Sound. Tak że niektóre rzeczy są bardzo ciekawe.
– A jak Pan docierał do tych informacji o ludziach tutaj szkolonych?
-Główna rzecz to kronika tego obozu, która jest w Instytucie Sikorskiego w Londynie, jest to na Internecie. Przetłumaczyłem ją na angielski, żeby ludzie lokalni wiedzieli. W tej kronice są wszystkie nazwiska. Potem jakoś trafiłem na wnuka tego Jana Scazighino, zdaje się że mieszka w Luizjanie. Nawet był tutaj kilka tygodni temu. Nazywa się Mark Osbourne.
– Mamy też kogoś, kto wrócił do Kanady…
– O Piotr Tyliszczak tak i tutaj te dwie panie, z którymi rozmawiałem; jedna z tych pań to jest jego żona, bo on wrócił tutaj, ożenił się z Kanadyjką z Owen Sound i całe życie tutaj mieszkał. Był marynarzem i też 39. pływał na okrętach w Polsce, miał swoją historię. Pod nim 3 razy zatapiano okręty, a jakoś przeżył i trafił jeszcze do Owen Sound, ożenił się, a potem wrócił jeszcze po wojnie. Lokalni ludzie go dobrze znali.
– A skąd Pana pasja do tej historii?
– Denerwuje mnie, że to jest rzecz zupełnie zapomniana, bo widzę, że Polacy znaleźli się jakoś w Owen Sound, nikt o nich nie wie i to mnie denerwuje. Pomyślałem sobie, że coś muszę zrobić, żeby nie byli zupełnie zapomniani. 5 lat temu nie miałem pojęcia, że było 700 żołnierzy polskich w Owen Sound i prawie też nikt inny o tym nie wiedział, ale byli i walczyli potem na frontach, ginęli pod Monte Cassino, znam jednego, który był u Maczka, inni byli w marynarce; był tutaj nawet Krasnodębski, który prowadził dywizjon 303. Tak że jest to nadzwyczajna historia, ale mało znana.
– A Pana historia? Pan urodził się w Szkocji?
– Dlatego mam krawat szkocki.
– Świetnie Pan mówi po polsku!
– Lepiej niż po szkocku; moja matka była Szkotką, ale tata dbał o język i to bardzo ostro. I całe szczęście, bo bez języka nie mógłbym śledzić tego wszystkiego. Trzeba znać ten język, żeby coś wiedzieć; i inaczej się myśli po polsku, i po angielsku, czy po kanadyjsku. Te słowa nie są zupełnie takie same i nie można tłumaczyć 100%, bo sens tego słowa trochę się różni i system myślenia jest trochę inny. Tak że jest ważne, żeby znać ten język.
Ta pamięć powinna przetrwać, jak w tym filmie Katyń było; „musicie przetrwać” i ta pamięć też musi przetrwać i dlatego mi się wydaje, że to jest bardzo ważne. Nie chcę, żeby tych 700 żołnierzy, którzy jakoś trafili tutaj do Owen Sound zostali zapomniani.
[yop_poll id=”1″]
•••
Gloria Habart – przewodnicząca rady dyrektorów muzeum: wiele ludzi wciąż pamięta, mówili swoim dzieciom o polskich żołnierzach, którzy co niedzielę śpiewając maszerowali do kościoła.
– Czy to pierwsza wystawa, która upamiętnia obecność tych żołnierzy w mieście?
– Tak to jest pierwsza wystawa, którą mamy tutaj w muzeum Billy Bishopa upamiętniająca obecność polskich żołnierzy i oczywiście polskie drzewo, drzewo polskiego żołnierza. Jestem pod wrażeniem pracy naszych kuratorów i również uczniów, którzy tutaj bardzo ciężko się napracowali, żeby tę wystawę można było pokazać. To wspaniała wystawa i mam nadzieję, że będzie się podobała.
– Czy muzeum jest popularne wśród młodych ludzi?
– Przychodzą od czasu do czasu, chcemy więcej ludzi zainteresować pomocą w organizacji wystaw, jakie tutaj mamy. Jest to przecież piękna historia Billy Bishopa, historia kanadyjskiego wojska i historia czasów wiktoriańskich, bo właśnie wtedy ten dom został tutaj zbudowany.
•••
– Panie Konsulu, czyli to jest druga część tego wydarzenia, które się zaczęło od ustawienia tablicy upamiętniającej żołnierzy – wystawa. Czy ona będzie miała jakąś kontynuację, bardziej stały charakter?
Konsul generalny RP w Toronto Krzysztof Grzelczyk: Wystawa rzeczywiście jest kontynuacją wcześniejszych działań, właśnie przed chwilą w rozmowie z dziennikarzem miejscowego medium policzyłem, że jestem tutaj po raz 4. od ostatniego lata; to jest konsekwencja tego wszystkiego, co udało się wcześniej zrobić.
Wystawa ma trwać przez rok, ale będzie prawdopodobnie też pokazywana w innych miastach Ontario, myślę że warto wykorzystać ten fakt, bo to nie jest tylko o samym Owen Sound. Widzimy chociażby mundury Wojska Polskiego sił na Zachodzie różnych formacji z okresu II wojny światowej, inne artefakty, które warto pokazać nie tylko Polakom, ale Kanadyjczykom. Jak widać po tej dzisiejszym dniu, ludność miejscowa nie tylko polskiego pochodzenia jest zainteresowana historią swojego miasta, a my mamy swój wkład w dzieje tej miejscowości.
– Jedna z pań powiedziała mi, że to jest nadal żywa historia, że w pokoleniu starszych ludzi jest pamięć o tych żołnierzach, ale czy nie boli Pana, że ta pamięć nie była obecna nawet wśród Polonii kanadyjskiej, nawet wśród organizacji kombatanckich, że nie była jakoś kultywowana?
To mnie zastanawia, bo samo drzewo z tym polskim napisem zostało odkryte kilkanaście lat temu przez Kanadyjczyka, który pracował nad wytyczeniem szlaku pieszego Bruce, a jakby nadal, Polonia nie odkryła tego faktu. Jest to o tyle dziwne, że w czasie II wojny światowej na terenie Kanady to było chyba najbardziej istotne polskie wydarzenie, gdzie przez tyle miesięcy trwało szkolenie polskiego wojska. Mówiło się tak ogólnie, że między innymi piloci polscy byli szkoleni w Kanadzie, ale nikt nie umiejscowił tego. Jak już też chyba wcześniej wspominałem o tym, również w konsulacie tej wiedzy nie było. Tak że myślę, że dobrze się stało, iż to odkryliśmy; zostało to w sposób trwały upamiętnione tablicą w centrum miasta, a teraz jest szansa, żeby jak najwięcej ludzi dowiedziało się więcej na ten temat.
– Na koniec zapytam, co zrobić żeby w Polsce ludzie dowiedzieli się właśnie o tej historii sił zbrojnych na wychodźstwie, no bo, w końcu, to nie były tylko siły w Wielkiej Brytanii czy tutaj w Kanadzie, byli też ludzie z RPA, Polacy z Australii; co zrobić, żeby tę rozbitą pamięć o II wojnie światowej poskładać w jedną całość polskiej polityki historycznej?
– To jest oczywiście rola mediów; jeśli będziemy wszyscy te wiadomości jakoś upowszechniać – ja też drobną cegiełkę do tego dokładam – to jest rola historyków, oczywiście przede wszystkim są instytucje, które się tym zajmują; jest Instytut Pamięci Narodowej; myślę że w końcu ktoś tym się zajmie na poważnie. Ale to nie jest tak, że tych ludzi musimy szukać w Polsce, bo przecież mamy tę grupę historyków – pasjonatów dziejów II wojny światowej, tutaj wśród Polonii kanadyjskiej. To właśnie oni są w dużej mierze twórcami tej wystawy.
•••
Henryk Nepalla: Często chodzę do tego drzewa ono dla mnie jest takim duchowym uosobieniem tych wszystkich Polaków, którzy walczyli wtedy w II wojnie światowej jest jak Grób Nieznanego Żołnierza, nie betonowy, nie z kamienia, ale bardzo autentyczny.
•••
Muzeum Billy Bishopa w Owen Sound położone jest zaraz obok głównej arterii, Drzewo Żołnierza Polskiego, kawałek dalej. Wielu z nas jadąc na półwysep Bruce w bardzo urokliwe zakątki wybrzeża jeziora Huron przyjeżdża przez miasto. Warto więc zaplanować sobie tak wizytę, żeby móc odwiedzić te miejsca – pamiętać o tych, którzy poszli za nas walczyć.
Andrzej Kumor