Wszyscy posiadacze samochodów pytają dzisiaj dlaczego firmy ubezpieczeniowe nie dają dużych zniżek w czasie kiedy nasze auta stoją w garażu zaparkowane, a my siedzimy w domu bezczynnie, albo też z niego pracujemy.
Firma CAA (Canadian Automobile Association), która od dłuższego czasu już oferuje ubezpieczenia motoryzacyjne (prócz, oczywiście, usług pomocy drogowej i innych) proponuje ubezpieczenie na zasadzie „płać tyle, ile używasz”, czyli pay-as-you-go) uzależnione od liczby przejeżdżanych kilometrów.
Teoretycznie liczba kilometrów jest uwzględniona w naszej składce ubezpieczeniowej – wypełniamy tam rubrykę – ile mamy kilometrów do pracy, ile przejeżdżamy średnio rocznie i tak dalej. To służy aktuariuszom do obliczenia ryzyka, na jakie jest narażona ubezpieczalnia w naszym przypadku i w związku z tym wyznaczeniu nam wysokości składki; ale tutaj mowa jest o czym innym, mowa jest o zamontowaniu w naszym samochodzie urządzenia które śledzi nas na co dzień, pokazując ile kilometrów przyjeżdżamy.
Firma mówi, że opłaca się to zrobić jeśli nie przejeżdżamy rocznie więcej niż 9000 km.
Płacimy za kady tysiąc, czyli – powiedzmy – płacimy najpierw za 5000, a potem za kolejne.
Oczywiście, jest to urządzenie inwigilujące, „nadające do centrali”. Nie jest nasze, więc do końca nie wiemy czy również nie rejestruje naszych nawyków w prowadzeniu samochodu, a można obecnie śledzić wszystko; na przykład czy zatrzymujemy się do całkowitego stopu przy znaku Stop; jak często przekraczamy dopuszczalną prędkość, czy często przyspieszamy gwałtownie – słowem wszystko to jest na wyciągnięcie ręki, bo GPS prawdę nam powie.
Jeśli te dane zostaną udostępnione, mogą posłużyć do kolejnej oceny ryzyka związanego z prowadzeniem przez nas samochodu.
Czy więc skórka warta jest wyprawki?
Być może w przypadku osób, które naprawdę mało jeżdżą, znam takie które mimo argumentów przemawiających za pozbyciem się samochodu chcą go nadal posiadać, bo jest to swego rodzaju psychiczna pewność, że kiedy będą potrzebować nie będą musiały wzywać żadnego ubera tylko po prostu wsiądą do auta.
Dzieje się tak często w przypadku drugiego samochodu w rodzinie i pay-as-you-go pozwala ograniczyć jego koszt. A że samochód stoi w garażu no to co to komu przeszkadza że będzie inwigilowany?
Okazuje się jednak, że oferta nie dotyczy wszystkich. Tak więc w CAA otrzymamy ofertę, która się nazywa MyPace i wymaga ono zamontowane urządzenia MyPace w samochodzie a następnie załadowania do smartfona aplikacji MyPace App.
Ze strony internetowej CAA wynika, że jeżeli przejeżdżamy rocznie 5000 km to zaoszczędzimy około 30% naszych składek ubezpieczeniowych jeśli to jest 3000 km, zaoszczędzimy aż 50% tych składek czyli możemy mieć o połowę tańsze ubezpieczenie.
Dobre jest również to, że w każdej chwili możemy przerwać ten program i zakupić normalną polisę.
CAA ostrzega również, że nie wszystkie samochody kwalifikują się; zwłaszcza wyprodukowane przed rokiem 1997; auto musi bowiem mieć odpowiednie połączenia umożliwiające podłączenie pudełka MyPace. Istnieje też ograniczenie liczby samochodów; obecnie na jedną polisę ubezpieczeniową można mieć w tym trybie tylko 1 auto. Uprzedzając pytania powiem, że nie kwalifikują się motocykle.
Czy zatem warto skorzystać z tego rodzaju ubezpieczenia? Odpowiedź pozostawiam Państwu.
Wasz Sobiesław