Częścią nowej normalności w Toronto może być zmieniony system transportu publicznego. Pandemia niewątpliwie odcisnęła piętno na TTC. Dzienna liczba “osoboprzejazdów” spadła o około 1,7 miliona.
W maju komisja transportowa przedstawiła raport, w którym obliczyła, że każdy miesiąc pandemii kosztuje miasto około 94 milionów dolarów. Straty wynikają z utraconego dochodu, a także z kosztów utrzymania systemu. Spadek liczby podróżnych we wszystkich rodzajach transportu oszacowano na 86 proc. Najbardziej poszkodowane było metro, w przypadku którego spadek wyniósł aż 89 proc.
Sprzedaż biletów dostarcza TTC 63 proc. dochodów. Jeśli liczba przewozów spadła o 86 proc., to przełożyło się to na stratę 88 milionów dolarów miesięcznie, powiedziała wiceprzewodnicząca komisji Kristen Watson. Z prognoz finansowych wynika, że trzymiesięczny przestój plus półroczny okres powrotu do normalności będą kosztować miasto około 1,5 miliona dolarów.
Z powodu małej liczby pasażerów TTC musiało ograniczyć przewozy praktycznie na wszystkich liniach. Setki pojazdów nie wyjechały na trasy. Spośród 13 000 osób zatrudnionych w TTC od 10 do 20 proc. nie przychodziło do pracy. Normalnie jest to 5-6 proc.
W tygodniu zakończonym 5 czerwca liczba przewozów wynosiła ok. 20 proc. w stosunku do statystyk sprzed pandemii.
Burmistrz i radni zaczęli rozważać alternatywne środki transportu. Padły propozycje rozbudowy infrastruktury rowerowej i programu Active TO ograniczającego liczbę samochodów na niektórych głównych ulicach miasta.
Dbając o bezpieczeństwo pasażerów, od 2 lipca TTC będzie wymagać noszenia maseczek w środkach komunikacji publicznej. Takie wymagania są już w Ottawie, Mississaudze i Brampton.
Pandemia pozostawi w miejskim budżecie dziurę wielkości 2,8 miliarda dolarów. Najpewniej nie obejdzie się bez cięć. W skrajnym przypadku możliwe jest nawet zmniejszenie liczby kursów o połowę i całkowite zawieszenie 3 i 4 linii metra. Autobusy i tramwaje jeździłyby co 10-15 minut.