W związku z 100 rocznicą Bitwy Warszawskiej ukazało się wiele omówień, także w innych językach. W wielu z nich podkreślana jest rola całego narodu polskiego, który zintegrowany nadchodzącym bolszewickim niebezpieczeństwem stanął jak jeden mąż (no prawie jak jeden) do walki o obronę Polski.
No prawie jak jeden mąż, bo po stronie bolszewickiej znalazło się sporo Polaków bolszewików, którzy dali się omamić fałszywą ideą komunizmu. Większość z nich została wymordowana przez NKWD w operacji kierowanej prze Nikołaja Jeżowa wymierzonej przeciwko Polakom w latach 1937-38. Wtedy to 112 tys. Polaków zamordowano strzałem w tył głowy. Wielu więziono i wywieziono z rodzinami do łagrów w Kazachstanie i na Syberii. Niedługo potem odpowiedzialny kat karzeł Nikołaj Jeżow (miał tylko 153 cm wzrostu) został oskarżony o szpiegostwo i homoseksualizm (do którego się przyznał – jednym z jego kochanków był sam Lenin) i rozstrzelany.
Jednak większość Polaków, bez względu na stan, nie dała się omamić ideą tworzenia nowego człowieka, i po prostu nie wierzyła w bałamuctwa o równym podziale wszystkiego. My wiemy jak ten równy podział wyglądał.
Z okazji 100-lecia bitwy warszawskiej szczególnie podkreślana jest rola polskiego ludu, a w nim polskich chłopów, którzy włączyli się w obronę kraju, poprzez dobrowolne zaciągnięcie się w szeregi wojska polskiego. Dobrym przykładem jest ciekawy artykuł Jerzego Rozenka z zeszłego numeru Gońca p.t. Chłop wygrał tę bitwę, anansowany jako Chłop poszedł walczyć za Polskę. Z tym że…
Najczęściej pisze się o tych chłopach bezpodmiotowo, jak o rzeczy. Tylko… To byli przede wszystkim Polacy, a dopiero potem chłopi. Byli Polakami zanim im dostąpił tego zaszczytnego miana rząd, magnateria, szlachta i ziemiaństwo.
To polski chłop posługiwał się językiem polskim (a nie francuskim, angielskim, niemieckim, rosyjskim czy łaciną), i to on był wierny swojej religii. Do dzisiaj pola i łąki polskie są naznaczone świątkami, Jezusami frasobliwymi i kapliczkami maryjnymi.
I ten fakt powinien być w końcu uznany i doceniony. W tej kolejności, najpierw Polak, potem chłop. Bez chłopów nie byłoby Polski.
I zanim jacyś zupełnie niezorientowani ludzie zaczną ponownie walić głową w bruk w Poznaniu czy Krakowie i klękać przed innymi niewolnikami w geście przeprosin, jak na przykład z Black Lives Matter, to powinni najpierw uznać i klęknąć przed swoimi rodzimymi niewolnikami.
A co?
Pewnie ich zdaniem ci rodzimi niewolnicy (czytaj niewolnicy Polacy chłopi) to nie niewolnicy, których warto przepraszać. To tacy niegodni i niefajni niewolnicy. Żeromski pisząc ‘Rozdziobią nas kruki wrony’, przedstawiał chłopa kradnącego buty z umierającego powstańca, aby pobudzić lud polski to kooptacji do warstw wyższych takich jak ziemiaństwo i szlachta w walce o Polskę. Ale to ten chłop pielęgnował tak jak umiał język polski, i to ten chłop był bardzo religijny. I to na grzbiecie jego niewolniczej, tak nie bójmy się tego słowa -niewolniczej, pracy wyrosła nasza kultura szlachecka, i dobrobyt.
I to nie Polak chłop sprzeniewierzył swój majątek, to nie Polak chłop żył ponad stan, i to nie Polak chłop sprzedawał się obcym.
Ten Polak chłop był nieprzekupny, i o tym też mówi nasza (szlachecka i ziemiańska w swej naturze) literatura. Choćby w powieści ‘Placówka’ Bolesława Prusa. To w tym utworze chłop Ślimak nie daje się przekupić Prusakom i za nic nie chce sprzedać swojej ziemi – jakby to powiedział ‘gruntu’.
To również polskie dzieci (dzieci polskich chłopów) odmówiły modlenia się po niemiecku w Wielkopolsce.
Wiem coś na ten temat, bo była wśród nich moja babka po kądzieli, która opowiadała, jak za karę kazano im klękać i bito rózgą po piętach. Tak było do czasu wywalczenia przez Polskę Niepodległości w 1918 roku. A wcześniej?
W wielkopolskim miasteczku mojej matki połowa to byli Niemcy, a druga połowa to byli Polacy. Podkreślam: Polacy, głównie chłopi. Pańska Polska też tam była, z pięknym zamkiem, ale pana najczęściej nie było, bo był we Francji, albo w jakiejś innej Italii. Więc proszę mi już więcej nie marudzić o tych chłopach, którzy nie wiedzieli kim są. Pewnie nie wiedzieli, tak jak niewolnicy w Ameryce, jeśli przez właścicieli byli trzymani celowo w ciemnocie i potwornej biedzie. Jakoś do dzisiaj nikt się nie waży wyciągnąć cech złych przeciwko niewolnikom z USA. Szczególnie ostatnio z ruchami Black Lives Matter.
A my zamiast przepraszać i klękać przed Czarnymi niewolnikami z Ameryki, powinniśmy najpierw klęknąć przed naszymi niewolnikami wykorzystywanymi jako tania siła robocza, i przepraszać potomków pańszczyźnianych polskich chłopów-niewolników.
Brzmię jak komunistyczny trybun ludowy? Wcale nie. Mam po prostu dość ciągłego serwowania mi pedagogiki wstydu wymierzonej przeciwko moim przodkom, a także i przeciwko mnie. Nie ma nic złego ze mną, nie ma nic złego z moim nazwiskiem – przynajmniej go nie zmieniałam. Nie było nic złego z moimi przodkami. A jeśli się to komuś nie podoba, to trudno. Nie będę udawać kogoś kim nie jestem, tylko dlatego, że powinno być mi wstyd z tego powodu kim jestem.
A to że nasza polska kultura jest ziemiańsko-szlachecka?
To i dobrze, bo jest. No cóż, trudno tworzyć literaturę jak się nie umie czytać i pisać. Przecież nawet król Władysław Jagiełło był niepiśmienny. Trudno także tworzyć literaturę, jeśli się już nauczyło pisać i czytać, jeśli chce się za wszelką cenę zapomnieć o tym skąd się wyszło, bo to skąd się wyszło jest wstydliwe i do ukrycia. A trudno pisać o cudzych piórkach, nawet jeśli się jest nimi przystrojonym.
Więc bardzo cieszy mnie ogrom artykułów podkreślających rolę chłopów w sukcesie Cudu Nad Wisłą, z okazji 100-rocznicy Bitwy Warszawskiej.
Niemniej chciałabym, aby tych chłopów uznać najpierw za Polaków, a nie dopiero wtedy kiedy jakiś wyższy stan uzna to za potrzebne, i na ich warunkach. I nawet wtedy najpierw nazywać ich chłopami, a dopiero potem (i to tak niemrawo, bo to niby tacy gorszego sortu) Polakami.
Alicja Farmus