Już niedługo latem w Arktyce może nie być lodu. Do niedawna wielkość pokrywy lodowej latem była mniej więcej taka jak powierzchnia wszystkich dziesięciu prowincji. Obecnie można ją porównać do obszaru od Manitoby do Nowej Fundlandii.
Zjawisko topnienia pewnej części arktycznego lodu jest normalne. Mamy jednak drugi z kolei rok, kiedy wielkość pokrywy lodowej jest najmniejsza od ponad 40 lat – czyli od czasu, gdy zaczęto prowadzić pomiary.
Znaczne zmniejszenie obszaru zajmowanego latem przez lód zaobserwowano w 2012 roku na danych satelitarnych z U.S. National Snow and Ice Data Centre in Boulder, Colo. Wtedy mówiono o anomalii. Obecna sytuacja jest daleko gorsza od tamtej.
Topnienie arktycznego lodu pociąga za sobą szereg konsekwencji. 68-letni Frank Pokiak mówi, że przez całe życie latem zarzucał sieci pod lodem w porcie. Teraz woda nie zamarzła.
Z ostatnich prognoz wynika, że jeśli nic się nie zmieni i nie zostaną podjęte działania w kierunku zatrzymania ocieplenia klimatu, do 2050 roku, a nawet do 2035, latem w Arktyce nie będzie lodu.
Leslie Field, założycielka Arctic Ice Project, widzi jednak możliwe rozwiązanie. Field zajmuje się projektem z zakresu geoinżynierii. Podkreśla znaczenie obniżenia emisji, ale widzie, że postęp nie następuje tak szybko jak powinien. Dlatego proponuje rozsypywanie na pokrywie lodowej szklanych mikrokuleczek wielkości ziarenek piasku, tak by lód odbijał znacznie więcej światła, co z kolei będzie przeciwdziałać topnieniu. Twila Moon z U.S. National Snow and Ice Data Centre mówi, że intencje Field są dobre, ale grunt to ograniczenie emisji. Geoinżynieria nie uratuje lodu, ale jeśli rzeczywiście uda nam się ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, to w przyszłości pokrywa lodowa może nawet zacząć się odbudowywać.