OBŁĄKANIZM
Jeszcze nigdy w historii tak niewielu ludzi w miarę pewnych swojego bezpieczeństwa, nie sprawowało tak bezwzględnej kontroli nad tak liczną masą zagrożonych, nieświadomych nadciągającego zagrożenia.
“Łukasz Szumowski pokolorował powiaty i podał się do dymisji” – tak stan faktyczny w pewnym momencie naszej narodowej historii, czy tam histerii, ocenił imiennik byłego ministra, mianowicie Łukasz Warzecha. Ja mówiłem: Szumowski pokolorował powiaty, podał się do dymisji i poszedł popływać. Czy tam pożeglować. Ponoć w okolicach Wysp Kanaryjskich, na tratwie jakiegoś bogacza. Czy tam na jego jachcie. Potem wrócił, by wpaść z miejsca pod nóż (symbolicznie, symbolicznie) niejakiemu Kolonce.
POTĘGA SŁÓW
Dziennikarz Max Kolonko, znany też jako Kolonko “My, liderzy” Mariusz, prezydent Stanów Zjednoczonych Polski “ad interim”, wydał nakaz aresztowania byłego ministra zdrowia. Co za odlot. Sądziłem, że gość poleciał za Atlantyk i tam osiadł korzenie zapuszczać, a tu proszę. Żaden Atlantyk, a najciemniejszy kąt w zbutwiałej stodole, gdzieś hen, daleko za Księżycem. Podobno ten nieszczęśnik wciąż tam tkwi, co rusz przysypując się nowymi porcjami siana. Czy tam słomy. Czy tam jednym i drugim. Zaś sam Szumowski Łukasz, na wieść o nakazie, padł na kolana, zapowiadając, że nigdy nie wstanie. Mówią też, że lada dzień Kolonko “My, liderzy” Mariusz wyda nakaz aresztowania samego siebie. Wszelako nie wszystko stracone, ponoć człowieka da się jeszcze ocalić przed nim samym. Psychiatrzy zajmują właśnie miejsca w rakiecie. Kierunek: stodoła za Księżycem. Więc.
Kolonko więc, czy tam jakiś inny Mariusz, uogólnijmy: ludziom generalnie nie można już ufać. Słowami tresuje się ich do braku rozsądku, batem podatków do posłuszeństwa, a nieustanne wciskanie nadmiaru węglowodanów doprowadza nieszczęśników do rozmaitych otyłości, cukrzyc i deficytów odporności. To jest, chciałem powiedzieć, deficytów odpowiedzialności. Czy tam do jednego i drugiego. Naprawdę tak sądzę, w każdym razie tu kpię wyłącznie dla zasady, a mówię przez to również, że leksykalia to potęga jest i basta. Wystarczy zajrzeć do miasta.
BEZ KORONY
Niechby do miasta stołecznego pod tytułem Warszawa – a to, by przespacerować się nadbrzeżem królowej polskich rzek. Warszawski, przepraszam, gównociąg, ma się dobrze, a warszawska fekaliada trwa i trwa mać. I trwać będzie, póki Wisły nie skuje mróz. Czy tam póki nie zamarznie gó… to jest woda. Potem się zobaczy. Kto wie, może będzie smrodliwiej, ale jakoś to będzie. Zawsze jakoś to jest. A już w Warszawie, zalanej postępem i nowoczesnością po uszy prezydenta miasta, jakoś jest w ogóle i od lat.
Wracając do wątku. W stopniu, którego opis nie mieści się w głowach resztki rozsądnych, większość wierzy telewizyjnym poidłom i korytom medialnym. Rzeczywistość postrzegają niewłaściwie, zatem nie nazywają jej tak, jak należałoby, znajdując dla siebie wielorakie uzasadnienia. Konsekwencje? Na ulicy plują na aktora, grającego w filmie człowieka złej woli. Obejrzeli fabułę historyczną w kinie, więc jasne, że znają historię. Pokazali im dokument w telewizji, znaczy tak było. Wiarygodność? A jak pisze się to nieznane słowo, nieobecne w zasobie leksykalnym przeciętnego nieszczęśnika, tresowanego do niemyślenia?
Dalej, ludzie wierzą w koronawirusa. Dalej, ludzie wierzą, że koronawirusa nie ma. Czy tam, że jest, ale bez korony. I tak dalej, i tak dalej. Tak to wygląda, mniej więcej. Czy ludzie ci są głupcami? Nie są. W każdym razie nie z urodzenia. To oszuści, karierowicze i obłudnicy, generalnie: ludzie złej woli, czynią z nich głupców, ponieważ człowiek myślący zawsze będzie zagrożeniem dla ich interesów. Inaczej: “Większość ludzi nie posiada własnej opinii, ale wypożycza sobie na okoliczność wyborów, czy w ogóle na okoliczność politycznych dyskusji, opinie tak zwanych autorytetów. Ci zaś pełnią rolę pasów transmisyjnych dla propagandy” (Gabriel Maciejewski).
PEŁNA KRASA
A propos potęgi słów. Sprzeciw pozwoliliśmy przerobić na fobię. Wróżenie pogody stało się przewidywaniem, a niedługo potem prognozowaniem. Kiedy w skali świata wielu ludzi umierało w wyniku jakiejś choroby, taki stan nazywaliśmy pandemią. Dziś pandemia to nie tyle wielość śmierci, co znaczna liczba zachorowań. Vide koronawirus. I mocy słów przykład sztandarowy: znoszenie czegoś, czego nie sposób zaakceptować, nazywaliśmy tolerancją. Dziś tolerancja to nic innego jak bezwarunkowa akceptacja. Postęp i nowoczesność w pełnej krasie. Pełną gębą, można powiedzieć.
Inna strona tego medalu: media latami wychowywały głupców, a teraz ten czy tamten “redachtor” biega z pretensjami, że wychowankowie nie zamierzają zmądrzeć, a przecież mądrość akurat bardzo by im się przydała. “Sznurują wam usta!” – furczy jeden z drugim. “Dławią was!” – beszta. “Zabierają wolność, dyskryminują i ciemiężą!” – skrzeczy, już niemal rzęzi. “A wy co?” – a oni mają to w.
I nic dziwnego. Pies profesjonalnie wytresowany słucha komend. Psią potencję treser celowo kastruje do poziomu zachowań wyuczonych. Jeśli ktoś sądzi, że z ludźmi jest inaczej, ma rację zaledwie w wąskim fragmencie tak zwanej krzywej dzwonowej, to jest w najwyższym odcinku wykresu nazywanego krzywą Gaussa. Mówię przez to również, że gdy odpowiednio konsekwentnie, to jest długo i profesjonalnie pokazywać człowiekowi, czego pragnie, to czego ów człowiek zechce? Czego będzie oczekiwał? Od świata, od telewizora, od bliźnich?
LOCH POZNAWCZY
No właśnie. Tymczasem członek stada nie powinien samodzielnie myśleć. Gdyby zaczął, hipotetycznie, natychmiast pojawiłyby się weń realne wątpliwości. I to jest właśnie problem macherów od propagandy negatywnej, ponieważ współczesny system postępu i nowoczesności jest szyty już nazbyt grubymi nićmi, zatem jeśli ma trwać i umacniać się, miejsca na wątpliwości jednostce zostawiać nie może. Niektórzy nazywają to “bańką informacyjną”. Ale to żadna bańka, to cembrowana studnia. Tym ciemniejsza, im głębiej cię wciągnie. Wessie. Chcąc nie chcąc ześlizgujesz się w nią dzień po dniu, dzień po dniu lądujesz coraz niżej i niżej. W lochu poznawczym.
W czym tkwi sedno odwrotu od człowieczeństwa definiowanego cywilizacją białego człowieka? Alfred Rosenberg, autor pojęć tworzących fundamenty ideologiczne NSDAP w rodzaju “Lebensraum”, czyli konieczności uzyskania przestrzeni życiowej dla Niemców na wschodzie, a także rozmaitych uzasadnień dla “wyższości rasy aryjskiej”, minister III Rzeszy do spraw okupowanych terytoriów wschodnich, stracony w Norymberdze w 1946 roku, raczył był przed śmiercią zdefiniować pojęcie “zanik sumienia”. Nie podejrzewałbym, że kiedykolwiek przyznam rację zbrodniarzowi, a tu proszę, zonk. Czyli, że przyznaję. Oto ta definicja: zanik sumienia jest “ideologicznie usprawiedliwionym celem moralnym nadchodzącej cywilizacji”.
RACJONALIZM KLASOWY
A propos sumienia. W obliczu nadchodzącego sezonu grypowego i ryzyka nałożenia się na siebie zachorowań grypopodobnych z Covid-19, sytuację miało złagodzić umożliwienie lekarzom rodzinnym wystawiania skierowań na testy. I może nawet ta procedura to i owo zmieniłaby znacząco, niestety warunek brzegowy postawiony nad Wisłą lekarzom Podstawowej Opieki Zdrowotnej zniweczył do gruntu rozsądek zaproponowanego rozwiązania, zmieniając całość w czystej wody irracjonalizm: jak się szacuje, tylko jeden procent zarażonych koronawirusem ma jednoczeńnie cztery objawy zakażenia koronawirusem (gorączka, kaszel, utrata węchu i duszność). A tylko tacy pacjenci mają szansę “załapać się” na test, dzięki skierowaniu wystawionemu przez lekarza pierwszego kontaktu. Skoro więc rząd, udając, że dostęp do testów rozszerza, de facto nadal ich ilość limituje, to po co to wszystko?
Władza albo nie rozumie, jak istotną kwestią jest wykrycie osób roznoszących Sars-Cov-2 bezobjawowo, albo uparła się oszczędzać na naszym zdrowiu. Obstawiam to drugie, zauważając, że dałoby się to nawet nazwać “racjonalizmem klasy panującej”. Bo na kim mieliby oszczędzać? Na sobie? I w ten sposób, między innymi, hasło “walki z pandemią” niesie treść absolutnie pustą propagandowo, a do tego jałową intelektualnie. Obłąkanizm, nie inaczej.
***
Wracając na koniec do Rosenberga: “Zanik sumienia celem moralnym”. Pięknie powiedziane. Świat dzień po dniu melduje wykonanie tego zadania. Czy tam ustawiczne jego wykonywanie. Przez co nie wyobrażam sobie dzisiejszej puenty w formie innej niż kontekstowa. Otóż Stanisław Michalkiewicz przypomniał niedawno fragment pochodzącego z 1939 roku wiersza Gałczyńskiego “Miała matka trzech synów”, gdzie czytamy: “Potrzebne toto komu, ta Polska, niech ją gryzą. Ty spróbuj, może homo się zseksualizuj”.
Gałczyński, powtarzam dla podkreślenia. Dla podwójnego podkreślenia powtarzam: w 1939 roku. Z czego płyną dwa ewentualne wnioski. Pierwszy, że jazgot lewacki jest nieśmiertelny. Drugi, że jest czym, więc tym bardziej powinniśmy się przejmować.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl