90-letnia Nancy Russell zmarła w zeszłym miesiącu w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Starsza pani po miesiącach w domu spokojnej starości w samotności z powodu COVID-19 wybrała wspomagane samobójstwo. Ostatnie osiem dni życia spędziła w domu jednego ze swoich dzieci, podczas gdy ośrodek, w którym wcześniej mieszkała, nie pozwalał na odwiedziny i skazywał mieszkańców na izolację.

W całej Kanadzie pandemia to szczególnie trudny czas dla mieszkańców domów opieki i domów dla seniorów. W tego rodzaju ośrodkach odnotowuje się wiele przypadków zachorowań i ofiar śmiertelnych, co prowadzi do wprowadzania coraz większych ograniczeń. Mieszkańcy jedzą posiłki w swoich pokojach, brakuje im aktywności, spotkań i wizyt członków rodziny. Są skazani na przebywanie całymi dniami w swoich pokojach. Środki pomyślane po to, by chronić ich zdrowie fizyczne odbijają się jednak na zdrowiu psychicznym.

Tak też było w przypadku Russell. Rodzina opisuje ją jako osobę żywą, ciekawą ludzi i świata. Lubiła czytać i rozmawiać. Jak na swoje 90 lat była w bardzo dobrej kondycji umysłowej. Jej córka, Tory, mówi, że Russell szczególnie ciężko zniosła izolację w czasie wiosennego lockdownu i mówiła, że nie chce przechodzić tego samego zimą. Wiosną skończyły się dla Russell codzienne spacery, wyjścia do biblioteki i wszystkie aktywności, w których uczestniczyła. W jadalniach zainstalowano plastikowe przegrody, a wizyty można było składać tylko w ogrodzie i do tego pod nadzorem. Potem przez dwa tygodnie Russell nie mogła wychodzić z pokoju. Rozmawiała z rodziną przez internet i telefon. Rozumiała, że to dla bezpieczeństwa, ale zapadła na zdrowiu. Ciągle była zmęczona.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Russell popierała wspomagane samobójstwo jeszcze długo przed pandemią, mówi jej rodzina. Brała pod uwagę, że kiedyś będzie chciała poprosić o śmiercionośny zastrzyk. Gdy pojawił się koronawirus, przeczuwała, że pandemia szybko się nie skończy i to przyspieszyło jej ostateczną decyzję.

Pierwszy lekarz, który rozpatrywał wniosek Russell, powiedział nie. Stwierdził, że starsza pani przecież ma jeszcze po co żyć. Kobieta kupiła nowe tabletki i próbowała przygotować się do zimy, ale było z nią coraz gorzej. Wtedy lekarze się zgodzili.

Dr Samir Sinha, geriatra z Mount Sinai Hospital, zauważa, że u seniorów mieszkających w domach opieki i domach spokojnej starości pojawia się taki syndrom uwięzienia. Osoba pozostaje sama, bez tego wszystkiego, co do tej pory ją interesowało i cieszyło, co stanowiło o jakości życia. Izolacja wzmaga nastroje depresyjne.

Dr Susan Woolhouse, należąca do Canadian Association of MAiD Assessors and Providers, mówi, że lockdown rzeczywiście przyspiesza decyzje seniorów o wspomaganym samobójstwie, ale nie jest ich powodem. Seniorzy, które chcą poddać się eutanazji, jeszcze przed pandemią spełniały kryteria, a teraz chcą umrzeć szybciej.