Rozmawiałam z kuzynką. Tak to już jest, że starszawi ludzie najczęściej wspominają przeszłość. Mimochodem wracają do tego co pamiętają. Kuzynka zapytała mnie, czy znałam takiego to, a takiego – bo właśnie umarł. Powiedziałam, że znałam, i że nie wiedziałam, że umarł. U mnie on dalej żył, bo dziurka o nim w moim durszlaku pamięci była zatkana. A teraz została odetkana, i on przez nią wyleciał.
Poprosiłam, żeby mi więcej nie mówiła, że ktoś z naszych starych znajomych umarł. Teraz muszę go dopisać do listy tych, o których spokój duszy proszę w moich modlitwach. Wcześniej nawet go nie wpisałam na listę tych, o zdrowie których proszę, bo dla mnie zawsze był takim przystojnym brunetem, z ostrym i gęstym zarostem. Drapiącym.
A potem mi opowiedziała, że jej córka kupiła sobie rower składak za prawie $500 CAD. A ten rower jest taki jak składak kuzynki z Polski. Wtedy tych rowerów nie można było dostać (ani żadnych innych), bo niczego nie można było dostać, ale je jakoś zdobyła. Mówię jej, że nie zdobyłeś, tylko to były moje rowery, a ja ich też nie zdobyłam, tylko przypadkowo kiedyś po drodze z pracy było w sklepie 5 rowerów składaków (tak się wtedy mówiło ‘rzucili’ towar) to ja od razu kupiłam dwa, bo tak się złożyło, że akurat miałam wypłatę w torebce. Ale była radość!
A ta mi mówi, że to nie były moje rowery tylko, że to były jej rowery. A ja jej mówię, że ona te rowery od czasu do czasu ode mnie pożyczała i jeździła na ogródek. A ta mi dalej mówi, że nie, bo to były jej rowery, bo te rowery nawet zabrała jak jechała do Szwecji i tam je sprzedała. No sprzedała, zgadza się, i nawet mi za nie zwróciła pieniądze – równowartość w dolarach. Ale ona już tego nie pamięta.
Teraz każda z nas ma inny durszlak pamięci na głowie, z innymi dziurami. Czyja prawda jest prawdziwą prawdą, a czyja domniemaną? Ja pamiętam, w którym sklepie i za ile, i że były to rowery składane wyprodukowane w fabryce rowerów Romet w Bydgoszczy, a ona pamięta tylko posiadanie tych rowerów. Te dolary, to był początek ciułania dolarów na wyjazd mojego męża bezwizowo do Wiednia. Wyjechał i tyle go widziałam. Faktycznie bezwizowo. Jak my to teraz rozwiążemy, skoro każda ma inny durszlak pamięci na głowie? Proste. Trzeba sobie na bieżąco pewne rzeczy zapisywać. Nieważne, czy ma komputerze, czy w zeszycie. To czy literacko, czy po naszemu, to też nieważne. Ważne, żeby był ślad.
Wkrótce się przekonacie jakie to przydatne. Ja prowadzę pamiętnik, teraz komputerowy, ale kiedyś zapisywałam w zeszytach. Wprost nie mogę uwierzyć jakie małostki spędzały mi sen z powiek kilka lat temu. Dzisiaj, gdyby nie były zapisane w takim zeszyciku, to bym nawet nie wiedziała, że mnie te sprawy tak kiedyś stresowały. Gdyby któraś z nas prowadziła taki zapis wydarzeń, to miałybyśmy dowód na to skąd się wzięły te składaki. Oczywiście takie zapisywanie także pomaga w zatykaniu i otwieraniu dziur w durszlaku pamięci na naszej głowie. A takie narzędzie jest bardzo przydatne, szczególnie w czasie zarazy, kiedy czasu na rozmyślanie jest więcej.
MichalinkaToronto@gmail.com