Nic prostszego dzisiaj, niż bić w to, co zostało z rządu dobrej zmiany. Dobra zmiana albowiem zdechła jakiś czas temu. Jakby to ująć: zdechła całkiem na śmierć.
No i skoro zacząłem tak upiornie, nie wypada nie kontynuować. Zauważmy więc: gazy trupie od dawna wzdymają bezwładne ciało, zaś obumarłe mięśnie kurczą się. Gdyby jednak proces rozkładu filmować dłuższy czas, a następnie odtwarzać klatka po klatce, dostrzeżemy, że położenie zwłok zmienia się. Na przestrzeni roku dajmy na to, ułożone wzdłuż ciała ramiona trupa mogą przesunąć się nawet o kilkanaście centymetrów.
KILKANAŚCIE GODZIN
Ho-ho, tak-tak. Kto nie wierzy, niech zapyta Alyson Wilson, pracującą na “farmie ciał” na przedmieściach Sydney. Potwierdzi.
Niemniej, generalnie rzecz ujmując, to, co umarło, już nie żyje, zatem nie ożyje już nigdy, a tylko kwestią czasu pozostaje zanim pęknie, rozleje się, nim nasyci sobą robactwo, by wreszcie rozsypać się w proch. Najgorsze póki co, że ten trup wciąż jeszcze tak przeraźliwie cuchnie, zatruwając naszą przestrzeń wspólną, a przy okazji mieszając w głowach ludziom ze śmiercią nieobytym. To znaczy nieobytym ze śmiercią ugrupowania politycznego.
Żeby nie było, że coś tam, coś tam – krótko przypomnę najważniejszy moment. Otóż gdy pod naciskiem środowisk żydowskich – tych z Izraela oraz USA w pierwszym rzędzie, ale nie jedynie tych wymienionych – więc kiedy w czerwcu 2018 roku nadwiślański Sejm zgodził się na usunięcie ze znowelizowanej ustawy o IPN zapisu o sankcjach karnych, grożących osobom, które przypisują narodowi polskiemu odpowiedzialność za zbrodnie popełniane w czasie wojny przez Niemców, przelała się czara goryczy. Tym bardziej gdy okazało się, że dobra zmiana potrzebowała na nowelizację nowelizacji ledwie kilkanaście godzin.
NA PAZURKI Z GÓRKI
Co mianowicie będzie się działo i jak dokładnie dziać się ma, o tym rano poinformował posłów Prawa i Sprawiedliwości prezes Kaczyński. Jak oznajmił: “Dobro naszego kraju wymaga, aby zmienić ustawę”. Niedługo potem to samo usłyszeli pozostali posłowie. Dalej wszystko pobiegło sobie z górki na pazurki: sejm rozpoczął obrady o 9.00, posłowie nowelizację przyjęli w trzy godziny, pięć godzin później sprawę “klepnął” Senat, zaś prezydent Duda podpisał nowelizację na odległość, elektronicznie. Konkretnie z Rygi, i używając nie pióra, lecz metod XXI-wiecznych.
Posprzątano, a ja w tym miejscu bardzo proszę zwrócić uwagę na ów niuans: skoro tego rodzaju decyzje formacji politycznej uznającej samą siebie za “dobrą zmianę”, miałyby być przejawem suwerenności państwa polskiego, to tym samym przejawem suwerenności stawało się cokolwiek, byle tylko wspomniane “cokolwiek ogłosili rządzący.
Swoją drogą, to jeszcze ważniejsze: nie za to, co uczynił dotychczas rząd niedobrej zamiany, ów rząd należałoby oszczekiwać, czy tam za nogawki targać (za krocze?), tylko za to, co czyni Polsce dziś. Zwłaszcza zaś za to, co złego jeszcze Polsce uczynić postanowi.
BLAMAŻ
Powyższe w formie pytania i odpowiedzi, brzmiałoby: dlaczego wciąż skrajem przepaści zdążamy? Dlatego, że skrajem przepaści wiodą nas nasi przywódcy. I wszystko jasne. Przy czym dodajmy do powyższego i to przypomnienie, że co widzą i co opisują niektórzy z nas, to rzeczywiście prawda. To znaczy z tą czarną dziurą. Czy tam z czarcią jamą. Że wepchnięto nas wszystkich, i że w istocie większość zaczyna urządzać się właśnie tam. A że w istocie nie zdają sobie sprawy, gdzie ich wtrącono, więc dobrowolnie wpadają głębiej niż kiedykolwiek odkryją.
Ci i owi wpychają nas, powtórzę, wpierw rozumność odebrawszy i zniewoliwszy medialnie, dokładnie tam, gdzie dół pleców zaczynamy nazywać inaczej i gdzie, jak mówią, pachnie niespecjalnie. To znaczy chciałbym wierzyć, że nas tam nie wpychają, ale już nie wierzę. Rząd trwa raczej na zasadzie “władzy raz zdobytej…” – i tak dalej. No i stara się, nie ma to, tamto. Żaden blamaż mu niestraszny. Aktualnie pręży muskuły. A jak. Siłę pokazuje. A co. Kto muskuły prężyć, pokazywać to i tamto, niechby i siłę, państwu silnemu zabroni? Więc.
MOCE PRZEROBOWE
Więc tak, państwo nasze nadwiślańskie ukochane, moce przerobowe zdjęte z odcinka przełożonego na hen, na nie wiedzieć kiedy, na kiedyś tam, z odcinka zatytułowanego “Nowy ład” wspomniane moce rzuca teraz na odcinek pacjentów umierających na Covid-19. Życie ludzkie państwo nasze ratować chce. Za wszelką cenę, powiedzieć można: kosztom wbrew. Dlatego po niebie fruwa stado śmigłowców Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (na terenie Polski w kilkunastu bazach HEMS – Helicopter Emergency Medical Service – garażują 34 maszyny). Ponieważ sytuację na Śląsku uznano za krytyczną, zatem tam właśnie: “Osiem helikopterów Lotniczego Pogotowia Ratunkowego pełni 24-godzinne dyżury w związku z relokacją pacjentów chorych na COVID-19”.
A więc śmigłowce, a więc przenośne respiratory “których nie zabraknie”, a więc karetki, nie wiadomo skąd wytrzaśnięte. O personelu nie wspomnę. I wozi się chorych, czy tam lata się z chorymi, już nie od szpitala, w którym miejsc nie ma, do szpitala, w którym miejsca być może jeszcze będą (“Jedź Józek, jedź, bo nas inne zespoły ubiegną!”), tylko od szpitala, w którym miejsc nie ma, do szpitala, w którym miejsce będzie, jeśli wcześniej miejsca nie zabraknie (“Leć, Józek, leć, bo nas inna maszyna ubiegnie!”).
DZIEJE SIĘ
Konia z rzędem temu, kto wszystkie te metody rozumem swoim ogarnia. Osobiście podejrzewam, że chodzi o to, by działo się i żeby telewizje pokazywały, że się dzieje. Zarazem oj tam, oj tam, nic się nie stało, jaki znowu stan wyjątkowy, przecież wszystko kontrolujemy. Rząd pyta ekspertów, eksperci doradzają, jest super. A kto powie, że nie jest, tego w mordę. Obowiązkowo. I zaraz taki zmądrzeje.
Tymczasem sąsiedzi nasi zza Odry rozstrzygnęli część wątpliwości dotyczących preparatu AstraZeneca. W efekcie osoby w wieku poniżej 60. lat, które zaszczepiono tym preparatem, nie otrzymają drugiej dawki. Dostaną natomiast inną szczepionkę – na razie nie wiadomo którą. Niemiecka stacja medialna Deutsche Welle jako powód podała, że przeciwciała powstałe dzięki AstraZenece przestają chronić skutecznie zaledwie po dwunastu tygodniach od przyjęcia preparatu.
W przytoczonym kontekście, nad Wisłą nie zmienia się nic. AstraZeneca nadal jest “wporzo”, rząd nasz ukochany nadal zwraca się o radę do ekspertów, eksperci nadal rządowi doradzają. Super jest. A kto powie, że nie jest, tego… i tak dalej. Obowiązkowo. Prędko tacy mądrzeją.
PRZYRZĄDZANIE POLITYKA
Politycy nasi nadwiślańscy… pamiętamy, że “tak zwani”? A pamiętamy, dlaczego tak, a nie inaczej? Dobrze. Politycy więc nasi ukochani nadwiślańscy, dokończę zdanie, bywają zwierzętami w taki sposób, w jaki zwierzęta nigdy politykami nie zostaną. Przynajmniej wewnątrz siebie tacy bywają. To znaczy politycy, nie zwierzęta. Cała reszta to wyłącznie PR, public relations, czyli taka prezentacja publiczna myszy, by mysz zawsze wygrywała w konfrontacji ze szczurem. Mysz jest albowiem, jak powszechnie wiadomo, bardzo urocza, tymczasem szczur pozostaje, jak wiadomo powszechnie, nieprzyzwoicie parchaty. Tak działa świat i niewiele da się na to poradzić. Parafrazując śp. Terry’ego Pratchetta: “Żaden polityk nie pomoże nam w chwilach kryzysu. Ani w czasach głodu, naturalnie”.
Proszę przyznać: dobrze sparafrazowane. Polityka albowiem nie sposób ugotować, jak nie przymierzając kota jakiegoś. Czy tam szczura. Zresztą koty gotują się bardzo długo, a nawet ugotowane należycie, tak zwanym politykom niestety nie rzucają się do gardeł. O co moglibyśmy, ewentualnie i zasadnie w pełni, prawda, wnioskować.
Ktoś wie, jak to wygląda ze szczurami? Nieważne, proszę nie odpowiadać.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl